Z trzema królami do Betlejem przyszedł cały świat
Nigdzie poza Ewangelią nie znajdziemy potwierdzenia, że mędrcy ze Wschodu odwiedzili Dzieciątko Jezus. Ale w Kościele przekonanie o tym istnieje od zawsze. Objawienie Pańskie świętowano wcześniej niż Boże Narodzenie.
Zwykliśmy nazywać ich trzema królami, choć prawie na pewno nimi nie byli. Imiona, których inicjały do dziś zapisuje się na drzwiach mieszkań podczas kolędy - Kacper, Melchior i Baltazar - zaczęły być używane dopiero w okresie średniowiecza, nie wcześniej niż w IX wieku. A prawdziwym bestsellerem tamtych czasów była XIV-wieczna „Historia Trzech Króli” karmelitańskiego mnicha Jana z Hildesheimu. Kacper przedstawiany jest zazwyczaj jako ofiarujący mirrę Afrykańczyk, Melchior, Europejczyk, przynosi Dzieciątku złoto, a Baltazar, Azjata, kadzidło. Tyle zanotowała pobożna tradycja.
W Ewangelii św. Mateusza, która jako jedyna podaje informację o przybyciu - najpierw na dwór Heroda w Jerozolimie, a potem do Betlejem - gości ze Wschodu, nie podaje ani ich imion, ani liczby. Wymienia tylko dary, które przynieśli. Skoro były trzy dary, zaczęto je przypisywać trzem wędrowcom. Wszak symbolicznie cyfra trzy oznacza pełnię (Bóg istnieje w postaci Trójcy Świętej, a nawet w baśniach szanujący się król ma zwykle trzech synów).
Czy mędrcy w ogóle byli gośćmi Świętej Rodziny, czy cała ich historia ma jedynie wymiar teologiczny? Pytanie jest zasadne, bo cała Ewangelia dzieciństwa Jezusa jest zdaniem wielu biblistów - bardziej Midraszem, homilią o Bożym Narodzeniu niż ścisłym zapisem okoliczności towarzyszących przyjściu Boga na świat.
Na pewno mogli być, skoro już po narodzeniu Pana Jezusa, a przed zredagowaniem Ewangelii Mateusza karawana magów rodem z Persji przybyła do Rzymu, aby oddać hołd Neronowi.
Mędrców przybyłych do Betlejem na pewno musiało być więcej niż trzech. Z prozaicznego powodu. Trzech wędrowców, w dodatku zamożnych, nie przebyłoby w tamtych czasach bezpiecznie tak dalekiej drogi. Zostaliby ograbieni i zabici przez zbójców. W „Martyrologium syryjskim” wymienia się ich dwunastu, w innym starożytnym dokumencie nawet czterdziestu. Jest bardzo prawdopodobne, że wyruszyli z Persepolis w Persji. Byli to nie królowie, lecz magowie, uczniowie Zaratustry, którzy zajmowali się astrologią i badaniem gwiazd.
Za czym wędrowali? Zdania badaczy są podzielone. Zdaniem jednych obserwowali meteoryt. Słynny fizyk Kepler był zdania, że niezwykłe skupienie planet - Jowisza i Saturna - które zresztą miało miejsce w siódmym roku przed nową erą, czyli właśnie w okresie narodzin Pana Jezusa. Ponieważ mnich Dionizy Mniejszy, który chronologię życia Jezusa i początek nowej ery obliczał w połowie VI wieku, pomylił się o siedem lat. Nie można też wykluczyć, że ich przewodniczką w drodze była kometa Halleya.
Obojętnie, którą z tych hipotez przyjmiemy, gwiazda nie przestaje być tajemnicą, skoro mędrcy nie tylko ją widzieli, ale prowadziła ich aż do Betlejem.
Byli w domu, nie w stajni
Te biograficzne i faktograficzne wątpliwości nie przeszkadzały najwyraźniej chrześcijanom starożytnego Kościoła, by w Objawienie Pańskie, czyli Epifanię, wierzyć i ją czcić.
W Kościele wschodnim Objawienie świętowano już w III wieku, ale pamięć o przybyciu mędrców ze Wschodu do Betlejem musiała być jeszcze starsza, skoro w II wieku biskup Lyonu, św. Ireneusz dokonał teologicznej interpretacji ich darów: złoto uznał za oznakę królewskiej godności Chrystusa, kadzidło za symbol jego bóstwa, a mirrę - drogocenny lek uśmierzający ból i leczący rany miał zapowiadać cierpienie i śmierć na krzyżu.
Zresztą każdy z darów przyniesionych przez mędrców był - także w wymiarze materialnym - cenny. Kadzidło robiono wówczas z żywicy rzadkich drzew o bardzo silnym i miłym zapachu i palono ją dla przyjemności w domach możnych ludzi. Trudno sądzić, że Maryja z Józefem używali kadzidła dla przyjemności w skromnym mieszkaniu, które prawdopodobnie wynajmowali w Betlejem po opuszczeniu groty Narodzenia, czy później w Nazarecie.
Bardzo prawdopodobna jest hipoteza, że dary mędrców zostały przeznaczone na opłacenie kosztów ucieczki do Egiptu przed okrucieństwem Heroda. Koszt musiał być znaczny dla ubogich przybyszów z Nazaretu, skoro szacuje się, że droga w obie strony i pobyt w Egipcie, zanim Bóg wezwał we śnie Józefa do powrotu, trwały jakieś trzy, trzy i pół roku.
Przy okazji warto zauważyć, że zgodnie z tekstem Mateuszowej Ewangelii mędrcy „weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon”. Jest więc wielce prawdopodobne, że magowie z Persji przybyli do Betlejem na tyle długo po narodzeniu Jezusa, że nie zastali już Świętej Rodziny w grocie-stajni w otoczeniu pasterzy (jak to przedstawiamy w naszych szopkach w kościołach i w domach, zgodnie z tradycją św. Franciszka z Asyżu), ale w jakimś choćby tymczasowym lokum. Śladem tego miejsca jest odwiedzana do dziś przez turystów i pątników Grota Mleczna w Betlejem.
Według tradycji od kropli mleka Matki Bożej, ponaglanej przez św. Józefa, żeby się prędko zbierała do Egiptu, grota przybrała kolor biały (wiele kobiet przychodzi się tu modlić o dar macierzyństwa).
W Jerozolimie i Betlejem losy mędrców krzyżują się z dziejami króla Heroda Wielkiego. To w Jerozolimie na jego rozkaz uczeni w Piśmie, odczytując tekst proroka Micheasza, wysyłają magów do Dawidowego miasta Betlejem.
Herod obiecuje po ich powrocie sam oddać hołd nowo narodzonemu Królowi. Kiedy mędrcy - ostrzeżeni we śnie - omijają Jerozolimę w powrotnej drodze, Herod wpada w gniew i każe wymordować betlejemskich chłopców do lat dwóch. Wiek ofiar rzezi niewiniątek zdaje się potwierdzać, że między Bożym Narodzeniem a przybyciem mędrców upłynął pewien czas. Teologicznie ocalenie Jezusa jest potwierdzeniem, że jest on nowym Mojżeszem (tamtego nie zdołał zamordować - wraz z innymi chłopcami izraelskimi - faraon), który wyprowadzi z niewoli grzechu nowy Lud Wybrany.
Postępowanie uczonych w Piśmie, którzy wprawdzie znajdują informację o Bożym Narodzeniu i posyłają do Betlejem mędrców, ale sami tam nie idą, też bywa interpretowane teologicznie. Jako zapowiedź odrzucenia nauki Jezusa przez faryzeuszów i Jego ukrzyżowania.
Ale najważniejsze zdaje się być inne teologiczne przesłanie Epifanii, czyli objawienia się Boga na Ziemi. Przypomina ono, iż Mesjasz objawił się wtedy całemu światu. Nie tylko poganie przybyli do Syna Bożego spoza świata żydowskiej tradycji reprezentują całą ludzkość i cały świat (to dlatego zwyczajowo jeden z mędrców jest czarnoskóry). Gwiazda prowadząca wędrowców oznacza, że Chrystus - prawdziwy Bóg - jest także panem kosmosu.
Benedykt XVI w książce „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo” zwraca uwagę, że mędrcy mogą być dla współczesnych chrześcijan, zwłaszcza w Europie, wzorem do naśladowania. „Było w nich coś z wewnętrznego religijnego dynamizmu, pobudzającego do przekraczania samego siebie, do szukania prawdy i prawdziwego Boga” - pisał Joseph Ratzinger o mędrcach, których zresztą nazywa astronomami. Papież podkreśla, że przyjęcie Jezusa za Mesjasza zawsze domaga się wiary i wykracza poza sprawy naszego świata, choć Chrystus rodzi się w konkretnym miejscu i czasie.
Od XII wieku najważniejszym w Europie miejscem kultu Trzech Króli jest Kolonia. Tutaj przechowywane są - w bezcennym i ogromnym relikwiarzu Mikołaja z - Verdun ich - znalezione przez św. Helenę w Jerozolimie - relikwie. Przywiózł je w 1164 roku abp Rainald von Dassel kierujący kancelarią cesarza Fryderyka Barbarossy nad Ren jako zdobycz z podbitego Mediolanu. Trudno się dziś upierać przy ich prawdziwości. W średniowieczu ze względu na nie zbudowano nie tylko monumentalną katedrę, ale też potęgę i bogactwo miasta, które stało się jednym z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych na kontynencie.