Z urzędu w Gorzowie odchodzi znana urzędniczka
- Dziś w urzędzie jest sporo polityki. Urzędnicy nie powinni się w nią mieszać - mówi odchodząca na emeryturę Barbara Napiórkowska
Ile lat pracowała Pani w gorzowskim magistracie?
Ćwierć wieku. Od czerwca 1992 r. do ostatniego piątku, czyli do 26 maja. To dokładnie 25 lat.
To czyni z pani jedną z urzędowych rekordzistek! A odchodzi Pani na emeryturę bo?
Z powodów osobistych. Muszę podratować zdrowie, skupić się na nim, bo poważnie zachorowałam. Od razu zastrzegam: już wszystko idzie w dobrą stronę. Nie poddaję się i myślę pozytywnie. Chcę też nadrobić zaległości rodzinne (śmiech). Więcej pobyć z wnukami, częściej spotykać się z mamą. Pożyć, kwiatami na działce porządnie się zająć. Jest tyle rzeczy poza pracą! Teraz czas właśnie na nie.
Policzyłem, że pracowała Pani dla pięciu prezydentów. Zaczęła Pani za Gorywody, potem był Woźniak, Andrzejczak, Jędrzejczak no i pożegnał panią Wójcicki. Proszę zdradzić, który był najgorszy!
(Śmiech) nigdy nie mówię źle o ludziach. Nie wyciągnie pan ode mnie takiej odpowiedzi. Poza tym patrzę na to nieco inaczej. Pracowałam dla miasta, dla urzędu. I chyba dzięki temu byłam na stanowisku tyle lat. Nie byłam „czyjaś”. Byłam swoja! To znaczy kolejny prezydent nie miał powodów, by powiedzieć: zwalniam Napiórkowską, bo była Iksińskiego. A to na pewno coraz większy problem. Dziś w urzędzie jest sporo polityki. Trzeba mieć mocny kręgosłup i zasady, by nie dać się zwerbować (śmiech). To znaczy poglądy i sympatie można mieć i każdy je ma. Ale nie powinny wpływać na pracę.
Pani największy zawodowy sukces?
25 lat pracy bez żadnej afery, sprawy sądowej i problemów z prawem! W czym pomogło trzymanie się przepisów zawsze i wszędzie. Nawet gdy ludzie się złościli. A do tego współtworzenie kapitalnego zespołu ludzi. Na pewno będzie mi brakować moich współpracowników.
Większość wydziałów głównie wydaje pieniądze z budżetu. Pani wydział je zarabiał. Policzyła Pani ile przez ćwierć wieku zarobiła Pani dla miasta?
Policzyłam. Miliony.
To wiem. Rocznie nawet po kilkadziesiąt. Ale ile w sumie?
Około 750 mln zł, czyli bliżej miliarda (uśmiech). Jednak cieszę się też z naszego, wydziałowego, wkładu w rozbudowę i zmiany w mieście. Zmieniło się, wypiękniało, różnica między rokiem 1992 i dniem obecnym jest ogromna.
A ma pani jakieś zboczenia zawodowe?
Mam. Gdy mijam jakąś działkę, w głowie otwiera mi się szufladka z danymi: tyle i tyle metrów, sprzedana za taką kwotę, takiemu a takiemu nabywcy (śmiech).