Z Wawelu do Lublina. W grudniu będziemy mogli obejrzeć wystawę przedmiotów z krakowskiego Skarbca Koronnego
Szachownica ofiarowana Zygmuntowi III, nieznana dotąd pieczęć Jana Kazimierza czy srebrny kielich fundacji Kazimierza Wielkiego – m.in. to znajdzie się na wystawie eksponatów z wawelskiego Skarbca Koronnego w Muzeum Narodowym w Lublinie. – Nie ma w tym megalomanii, ale to będzie jedno z ważniejszych przedsięwzięć w polskim muzealnictwie w ciągu ostatnich lat – stwierdził Dariusz Nowacki, koordynator wystawy od strony wawelskiej, kurator zbiorów złotnictwa Zamku Królewskiego na Wawelu. Łącznie z krakowskiego muzeum trafi do nas ponad 100 zabytków.
– Myślę, że to wydarzenie zainteresuje nie tylko pasjonatów historii i historii sztuki, ale będzie miało bardzo ważne walory edukacyjne. To pierwsze tak duże w działalności Wawelu wypożyczenie Skarbca, a jest możliwe w dużej mierze dzięki temu, że będzie tam remont – powiedziała Katarzyna Mieczkowska, dyrektorka Muzeum Narodowego w Lublinie.
Remontowany będzie głównie Skarbiec Koronny.
– Tworzymy jego nową ekspozycję, większą. Ale żeby to stworzyć, musimy w którymś momencie zamknąć istniejący Skarbiec, bo przez kilka miesięcy będą tam trwały prace. To była jedyna okazja, żeby w ogóle myśleć o wypożyczeniu wielu zabytków – tłumaczy Dariusz Nowacki z Zamku Królewskiego na Wawelu.
Rozbudowa będzie znacząca. Obecnie w Skarbcu znajdują się cztery sale, a docelowo ma ich być dwanaście. Jak przyznaje wawelski kurator wystawy, te zbiory z reguły nie są wypożyczane.
– To są jedne z ważniejszych zabytków, jakie mamy w Skarbcu. Nie chcemy, żeby nasi odwiedzający zawiedli się uszczuploną ofertą, więc zabytki nie jeżdżą. Chcemy pokazywać na co dzień to, co mamy najcenniejsze – wyjaśnia Nowacki.
Prace obejmą również partiami komnaty Zamku, co oznacza możliwość wypożyczenia jeszcze większej liczby zabytków. Będą to dzieła malarskie, tkaniny, militaria i meble.
- Tutaj ważny był czas, bo tych zabytków nie będziemy mogli pożyczyć na przykład za rok o tej porze, bo będą trzonem naszej ekspozycji. To przedmioty, które w naszych wystawach są niezbędne – wskazuje Nowacki.
Historia Lublina wiedzie przez wawelskie skarby
– Muzeum Narodowe w Lublinie wyszło z taką ideą: uświadomić zwiedzającym, że ten zamek to nie jest tylko rosyjska twierdza czy więzienie z czasów hitlerowskich. To jest tylko etap historii tej budowli wzniesionej w czasach Kazimierza Wielkiego. Duży kawałek historii Zamku Lubelskiego jest niestety zapomniany – opisuje Nowacki.
– Historia Zamku Lubelskiego nie jest łatwa. W pamięci wielu osób nadal są bolesne wspomnienia dotyczące bliskich, którzy trafili do znajdującego się tam więzienia. Chcemy dalej pamiętać o dramacie wielu osób, ale równocześnie spróbujemy pokazać, że historia zamku to nie tylko ten smutny okres. Pokażemy jego lata świetności – tłumaczy Danuta Szewczyk-Prokurat, kuratorka wystawy od strony lubelskiej. – Królowie musieli objeżdżać swoje włości. Nie było telefonu, nie było internetu: król musiał ruszyć się z miejsca, żeby dowiedzieć się, jak się sprawy mają na drugim końcu kraju.
Jak podkreśla, lubelska budowla była jednym z ważnych ośrodków sprawowania władzy. Przez nasze miasto prowadziły królewskie szlaki z Krakowa do Wilna czy na Ruś. W 1569 r. natomiast odbyły się w nim obrady sejmu, w czasie których został podpisany akt unii polsko-litewskiej.
Jak mówią koordynatorzy wystawy, niektóre z przedmiotów znajdujących się obecnie na Wawelu mogły kiedyś przyjechać do Lublina razem ze swoimi ówczesnymi użytkownikami. W czasie swojego blisko pięćdziesięcioletniego panowania Władysław Jagiełło był w Lublinie przynajmniej trzydzieści pięć razy. Korzystał wówczas z Kaplicy Trójcy Świętej, którą polecił pokryć malowidłami bizantyńsko-ruskimi. Częstym użytkownikiem zamku był także Zygmunt August.
– Przygotowując wystawę, staramy się wybierać przedmioty, które mogły w tym czasie znaleźć się na zamku, na przykład jako jego wyposażenie. Teoretycznie nie było przeciwwskazań, żeby stały tam niemieckie meble czy augsburskie srebra, ale nie jest potwierdzone historycznie, że któryś z wawelskich zabytków przebywał na terenie Lublina – przyznaje Szewczyk-Prokurat.
Co znajdzie się w lubelskiej ekspozycji?
– Będą pokazywane tkaniny herbowe, fundacje królewskie do różnych miejscowości na terenie kraju, będą klejnoty. Ale pojawi się również broń związana z królami, na przykład złota buława wiązana z królewiczem Zygmuntem Wazą, późniejszym Władysławem IV – tłumaczy Dariusz Nowacki, kurator od strony wawelskiej.
Zamek Królewski na Wawelu na czas remontu nie wypożycza jednak wszystkich przedmiotów. Część z nich, tak jak Szczerbiec, będzie zaprezentowana w innych ekspozycjach poza Skarbcem, a pozostałe trafią do prac konserwatorskich. Pracownicy krakowskiego muzeum skorzystają z okazji, żeby części z tych przedmiotów zrobić nową dokumentację fotograficzną.
Zabezpieczenia
Realizacja przedsięwzięcia wiąże się z zapewnieniem eksponatom bezpieczeństwa.
– Tak duża prezentacja zbiorów wawelskich nam się nie powtórzy, przynajmniej nie prędko. Już teraz starannie pracujemy nad tym, żeby były odpowiednio zakonserwowane. Wyciągamy je z gablotki i musimy zapewnić im takie same warunki, także na czas przewozu – wyjaśniał Nowacki.
Warunki powinny być przede wszystkim stabilne. Eksponaty mogą przebywać w określonej temperaturze w przedziale od 17 do 22 stopni Celsjusza. W przypadku tekstyliów należy także zachować odpowiednie oświetlenie – może to być maksymalnie 50 luksów, czyli tyle, ile jest w pokoju dziennym. Nie wykorzystuje się tu jednak światła dziennego, ponieważ pasmo promieni UV nie jest dla tych przedmiotów korzystne. Tymczasowe warunki, w których skarby z Wawelu będą cieszyły oko, mają podlegać stałemu monitorowaniu. Szczególnie doglądane zostaną m.in. obrazy na drewnianym podłożu.
– Światło musi być mocno limitowane, mierzymy je luksometrem. Niewłaściwe oświetlenie może spowodować, że te przedmioty wyblakną, a papier i nici jedwabne skruszeją. Światło wpływa nie tylko na kolor, ale na całą kondycję, strukturę włókien. Kiedy luksów jest za dużo, czyli oświetlenie jest za mocne, pojawiają się kolejne problemy – zbyt wysoka temperatura i niewłaściwa wilgotność powietrza. Będzie to od nas wymagało szczególnego pilnowania, ale jesteśmy na to przygotowani – zapewnia Danuta Szewczyk-Prokurat.
W Zamku Królewskim na Wawelu są także przedmioty, które pasują do wystawy, ale z powodu braku możliwości zapewnienia im odpowiednich warunków podczas transportu trzeba było z nich zrezygnować.
– Na dzień dobry skreśliliśmy więc na przykład kość słoniową. Ona się zachowuje świetnie i w warunkach polarnych, i tropikalnych, ale one muszą być niezmienne. Najmniejsze wahania są problematyczne. To samo dotyczyło arrasów, które u nas są eksponowane codziennie od marca do końca października. Z powodu tej dużej eksploatacji nie możemy narażać wszystkich arrasów na wysyłanie, one muszą trochę poleżakować - tłumaczy Nowacki.
Nie oznacza to jednak, że na wystawie arrasów zabraknie:
– Przyjadą dwa arrasy. Jeden przedstawia herby Polski i Litwy i postać bogini Cerery. Miała ona symbolizować dostatek Rzeczpospolitej Obojga Narodów pod rządami Zygmunta Augusta. Drugi arras natomiast przedstawia daniela. To jeden z popularniejszych i piękniejszych arrasów, bardzo charakterystyczny – zdradza Szewczyk-Prokurat.
Zabezpieczenia obejmują jednak nie tylko zapewnienie odpowiednich warunków technicznych.
– Transport powinien być bezpieczny i dyskretny. Staramy się robić to w ten sposób, żeby nie prowokować zdarzeń niezwykłych, na przykład wypadków komunikacyjnych – tłumaczył Dariusz Nowacki. Muzealnicy mają ściśle określone procedury transportowe.
– To przedsięwzięcie jest wspólne i ono musi takie być, jeśli ma być udane. Nie może być tak, że nas nie obchodzą różne szczegóły związane z tym, co się dzieje w Lublinie. Nic z tych rzeczy, to jest ścisła współpraca – wyjaśnia Nowacki.
Transport będą również wspomagały służby. Zabytki przewiezie konwój, a o jego trasie będzie powiadomiona policja.
W Lublinie zimę spędzimy na Wawelu
Wystawa zostanie otwarta 3 grudnia i potrwa do końca lutego. Muzeum Narodowe w Lublinie już opracowało jej projekt. Historię Zamku Lubelskiego da się zilustrować zabytkami z Wawelu, ale pojawią się na niej również przedmioty z innych ośrodków. Potwierdzone jest przekazanie zabytków z Muzeum Narodowego w Krakowie i Biblioteki Wilanowskiej. Trwają jeszcze rozmowy z kilkoma innymi placówkami w kraju.
Owocem współpracy przy ekspozycji będzie też katalog. Ma zostać przygotowany w taki sposób, by dostarczać przyjemność z lektury zarówno laikom, jak i miłośnikom historii.
– To będzie katalog o naszym zamku. Opowiemy o królewskich wizytach i polityce, która się tutaj działa. Często to są fakty zupełnie nieznane szerszemu odbiorcy – na przykład to, że właśnie w Lublinie został uroczyście zaprzysiężony traktat bytomsko-będziński. Nie docenia się go, a tak naprawdę na jego mocy wyruszył pod Wiedeń Jan III Sobieski – wyjaśnia Danuta Szewczyk-Prokuat.
– Chodzi o to, żeby wciągnąć w tę historię również osoby, które mają wiedzę wyłącznie w zakresie szkoły podstawowej czy średniej. Chcemy im pokazać, że historia może być ciekawa i nie musi być podręcznikowa. Zdarza się, że nawet skromny zabytek, taki jak świecznik czy portret, mówią o aspiracjach królewskich – tłumaczy Nowacki.
To nie koniec niespodzianek
Katarzyna Mieczkowska, dyrektorka Muzeum Narodowego w Lublinie, zdradziła, że to nie jedyne plany dotyczą szerokich i poważnych przedsięwzięć wystawienniczych.
Kolejne wiąże się z nazwiskiem polskiej malarki epoki art déco Tamary Łempickiej:
– Niniejszym oficjalnie potwierdzam plotki, że jest w nich odrobina prawdy, ale ta prawda wyjdzie na jaw bliżej marca. Myślę, że będzie to naprawdę wielkie wydarzenie nie tylko na skalę Lublina, ale całej Polski, bo tak dużego przedsięwzięcia z nazwiskiem tej malarki nie udało się do tej pory zrealizować – dodała Katarzyna Mieczkowska.
Na razie Muzeum nie zdradza więcej szczegółów.