Za bohaterską i niezwyciężoną Armią Czerwoną ciągnęły się mordy, gwałty i rabunki
Tak zwane wyzwolenie Polski przez Armię Czerwoną w końcu II wojny światowej nie było tak sielankowe, jak w czasach PRL można było przeczytać w książkach i zobaczyć w filmach z „Czterema pancernymi” na czele. Niestety, nadciągający od Wschodu żołnierze z pepeszami i czerwonymi gwiazdami często dopuszczali się gwałtów, mordów i rabunków, których doświadczyli zarówno Niemcy, jak i Polacy. O tych ponurych wydarzeniach, o których przez wiele lat nie można było głośno mówić, pisze Stanisław M. Jankowski w książce „Dawaj czasy, czyli wyzwolenie po sowiecku”, wydanej przez Rebis.
Jej tytuł nawiązuje do klasycznego żądania „wyzwolicieli”: - Dawaj czasy! (oddaj zegarek). To właśnie zegarki były ulubionym trofeum czerwonoarmiejców. Tak bardzo chełpili się swoimi łupami, że można było spotkać sołdatów paradujących po mieście z kilkoma „chronosami” na ręku. Doszło nawet do tego, że trzeba było retuszować słynne zdjęcie z wieszania flagi radzieckiej na Reichstagu po zdobyciu Berlina w 1945 roku. A to dlatego, że jeden z „gierojów” miał na ręku kilka zdobycznych zegarków. Stąd liczne dowcipy o stosunku Armii Czerwonej do czasomierzy. „Ciężkie czasy!” - jęknął żołnierz sowiecki zdejmując zegar z wieży ratuszowej.
Sztygara zabito, bo nie chciał oddać zegarka od Korfantego
Bywało jednak, że podczas rabowania zegarków mordowano tych, którzy nie chcieli ich oddać. W ten sposób zginął na Śląsku sztygar Teodor Klimecki, który nie chciał oddać sołdatowi pamiątkowego zegarka otrzymanego przed wojną od znanego polityka chadeckiego, Wojciecha Korfantego.
Gwałtów zbiorowych doświadczyły zarówno Niemki, jak i Polki. W dalszej części artukułu przeczytasz m.in. relację świadka, który opisał gwałty na matkach i córkach pod murami klasztoru
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień