Za edukację podstawową nie płacimy. Czyżby? Sprawdziliśmy, ile kosztuje szkoła. Oto co mówią rodzice
Ponad 1500 złotych kosztuje wysłanie siedmiolatka do pierwszej klasy podstawówki. Na gimnazjalistę rodzice wydadzą blisko tysiąc. Najdrożsi dla domowego budżetu są uczniowie szkół średnich. Głównie przez kosztowne podręczniki. O tym, ile kosztuje edukacja naszych dzieci, zapytaliśmy sześć konkretnych rodzin.
Edukacja w państwowych szkołach jest darmowa. Przynajmniej w teorii. A jak jest faktycznie? Wyprawka, obiady szkolne, wycieczki, składki klasowe, komitet rodzicielski. Ile kosztuje rok szkolny dziecka?
W tym roku większości rodziców odpadł jeden, ale za to całkiem duży wydatek - podręczniki. Rok szkolny 2017/2018 jest pierwszym, kiedy wszystkie klasy szkoły podstawowej i gimnazjum otrzymają darmowe książki i ćwiczenia. Rodzice będą musieli zapłacić tylko za podręczniki do religii lub etyki, ewentualnie za ćwiczeniówki do nauki drugiego języka obcego. A my razem z rodzicami uczniów liczymy, ile faktycznie trzeba wydać na ucznia.
Malwina, Będzin, pierwsza klasa szkoły podstawowej
Siedmioletnia Malwina Głuch w zasadzie już w sierpniu mogłaby się spakować do szkoły. Tornister, bloki, kredki, farby, zeszyty, piórnik: wszystko było gotowe. Jej mama, pani Iza, za kompletowanie wyprawki wzięła się już na początku miesiąca. - Grunt to dobrze zaplanować wydatki - zaznacza. Listę przyborów szkolnych, które córka musi mieć w pierwszej klasie, wychowawczyni podała jeszcze w czerwcu na zebraniu z rodzicami. Znalazło się na niej kilkanaście pozycji - od zeszytów, przez ołówki, pióro, kredki, pastele, temperówkę, papier kolorowy po strój na wf. i zmienne obuwie. Wszystko, jak wylicza, wyniosło ją około 500 złotych. Najdroższy był tornister. Kosztował 160 złotych i był przeceniony z 220.
- Z artykułów papierniczych najwięcej dałyśmy za kredki ołówkowe i pastele. Jeśli ktoś chce kupić dobre, musi liczyć 20 złotych za jedno opakowanie - podkreśla będzinianka. Ołówki, pióro oraz okładki na książki i zeszyty kupiła w osiedlowym sklepie papierniczym. - Tam mamy już sprawdzone artykuły, bo kupuję je od kilku lat dla starszej córki. Na większe zakupy wybrałyśmy się do marketu, żeby było trochę taniej - opowiada. Wyprawkę dla starszej córki, szóstoklasistki Emilii, pani Iza zamknęła w 250 złotych. - Tutaj trochę mniej było potrzebnych przyborów szkolnych, ale za to trzeba było kupić więcej zeszytów i grubszych, które już nie kosztują złotówki, tylko ok. trzech złotych jeden. Szczęśliwie też córce spodobał się plecak, który akurat był z wyprzedaży - opowiada. Młodszej córce dodatkowo trzeba było kupić biurko. - Szkoła wiąże się z odrabianiem lekcji i każde dziecko powinno mieć własny kącik do tego przeznaczony. Dzieci też bardzo cieszą takie przygotowania - opowiada pani Iza. Biurko wybrała jedno z najtańszych, bo i tak za chwilę trzeba będzie wymienić je na większe. Udało się zamknąć w 100 złotych. Przed sobą ma jeszcze kupno krzesła do biurka. - Z tego, co się orientowałam, będzie to kolejne 200 złotych. Na wszystko naraz nie byłoby mnie stać - wyjaśnia.
Na wyprawce jednak wydatki na szkołę się nie kończą. Wraz z pierwszym dzwonkiem dochodzą nowe - komitet rodzicielski, ubezpieczenie, obiady, wycieczki, wyjścia do kina i teatru. I choć większość opłat nie jest obowiązkowa, to najczęściej rodzic nie chce się wyłamywać.
Pani Iza jeszcze nie wie dokładnie, ile będzie kosztować ją w tym roku komitet rodzicielski w klasie młodszej córki, ale w klasie Emilki płaci zwykle 50 złotych. Zaznacza, że jeśli ktoś ma ochotę, może wpłacić oczywiście więcej. Ubezpieczenie w szkole dziewczynek ma kosztować w tym roku 38 złotych. Teoretycznie też jest nieobowiązkowe, ale faktycznie stało się już niejako rytuałem. Kolejna kwestia to obiady. W szkole córek pani Izy kosztują 3,50 dziennie od osoby. W skali miesiąca to średnio 70 złotych mniej w portfelu. A nawet 140, bo od września w szkole jada nie tylko Emilka, ale i Malwina. Do tego dochodzą jeszcze tzw. składki klasowe, z których kupowane są w ciągu roku np. kwiaty dla nauczyciela czy upominki dla uczniów z okazji Dnia Chłopaka, Dnia Kobiet, mikołajek. Ich wysokość ustalają między sobą sami rodzice. To od 5 do 10 złotych miesięcznie.
Im dalej wejdziemy w rok szkolny, tym więcej wydatków. Pojawiają się wyjścia do kina, do teatru, wycieczki szkolne.
- Koszt jednego wyjścia zależy od tego, czy dzieci jadą wynajętym autokarem czy np. tramwajem. Tak czy inaczej trzeba liczyć minimum 20-30 złotych - szacuje Izabela Głuch.
Mając dzieci, trzeba się liczyć też z kosztami związanymi z dodatkowymi zajęciami, które powinniśmy pociechom zaproponować, aby komputer nie stał się ich jedyną rozrywką. Córki pani Izy uczęszczają na dodatkowy kurs języka angielskiego, bo jak twierdzi, liczba godzin języka obcego w szkole nie dla każdego jest wystarczająca. Za jeden kurs będzinianka płaci 130 złotych. Szczęśliwie nie za wszystkie dodatkowe zajęcia trzeba płacić. Malwina od tego roku będzie chodzić do miejscowego domu kultury na zajęcia z plastyki, a Emilia - dziennikarsko-literackie. Oba są darmowe.
Podsumowując, szkoła Malwiny kosztować będzie panią Izę w skali roku 1578 złotych (zakładając trzy wyjścia po 30 zł). Z dodatkowym angielskim - 2878.
Trojaczki: Julka, Emilka i Eliza, Jankowice, siódma klasa
Barbara Utrata z Jankowic w powiecie pszczyńskim każdego roku musi sprostać nie lada wyzwaniu. Niemal wszystkie koszty związane ze szkołą mnoży razy trzy, a nawet cztery. Do klasy siódmej wyprawiła właśnie trojaczki - Julkę, Emilkę i Elizę, a do trzeciej - ich młodszą siostrę, Bogusię. Najbardziej cieszy się z tego, że starsze dziewczyny w tym roku załapały się na darmowe podręczniki. - Proszę sobie wyobrazić, że co roku nas omijały. To dopiero pierwszy rok, kiedy nam przysługują nowe i darmowe książki - opowiada. Wspomina, że kiedy trojaczki zaczynały pierwszą klasę, na same zestawy podręczników i ćwiczeń wydała prawie tysiąc złotych. W ostatnich latach kupowała już tylko używane. Zdarzało się, że udawało się dostać zestaw książek do nauki polskiego, matematyki, historii i przyrody już za 40 zł. - Za to ćwiczenia musiały być nowe, a to ok. 150 złotych na każdą z dziewczyn - wylicza.
Wyprawkę pani Barbara kompletuje prawie całe wakacje. - Jak widzę w sklepie promocję, to wchodzę i kupuję, inaczej nie dałabym rady - opowiada. W tym roku panią Barbarę najwięcej kosztowały nowe plecaki dla Julki, Emilki i Elizy - 90 złotych każdy. A to i tak już ceny po rabacie. - Często zdarza się, że kiedy ekspedienci widzą, ile biorę rzeczy, to mrugną okiem i policzą nam trochę mniej - śmieje się. Tak też było i z plecakami. Kiedy mama trojaczków idzie do sklepu po zeszyty, kupuje zwykle 20-30 naraz. Jak wyliczyła, w tym roku za przybory i odzież na wf. oraz nowe stroje na basen (50 zł każdy) dla każdej z trzech sióstr zapłaciła 300 złotych. Z wyprawką dla Bogusi zamknęła się w 100.
Dziewczynka tornister ma ten sam od pierwszej klasy. Pani Barbara dokupiła tylko piórnik, nowe zeszyty, kredki, podręcznik i ćwiczenia do religii. Za chwilę jednak będzie musiała wyłożyć pieniądze na polisę ubezpieczeniową. Rok temu było to 50 złotych. Pani Barbara wykupuje ich pięć, dla córek i jeszcze niepełnosprawnego syna. Rada rodziców kosztuje ją 75 złotych. Bo płaci tylko na pierwsze dziecko i pięćdziesiąt proc. na drugie. Za każde kolejne płacić już nie musi. Obiady w szkole (ok. 60 złotych miesięcznie) w tym roku jeść będzie tylko Bogusia. Dziewczynkę czeka także wyjazd na zieloną szkołę. Jak szacuje pani Barbara, to wydatek rzędu 600 złotych. Z kolei starsze siostry raz w roku wyjeżdżają na dwudniową wycieczkę. Jeden taki wyjazd łącznie kosztuje panią Barbarę 900 złotych (300 zł na jedną córkę). - Przez cały rok staram się odkładać na niego po sto złotych miesięcznie - opowiada. Do tego dochodzą jeszcze wyjścia do kina, teatru, muzeum. Mimo to Barbara Utrata nie narzeka. Jak przyznaje, odkąd dostaje 500 plus na dzieci, początek września nie jest dla niej już tak ciężki jak kiedyś.
Jak wyliczyliśmy, do szkoły samych trojaczków pani Barbara dopłaci w tym roku szkolnym 2025 złotych.
Julia, Katowice, druga klasa gimnazjum
Pani Iza z Katowic, mama gimnazjalistki, wyliczyła, że dzięki darmowym podręcznikom już kolejny rok z rzędu w domowym budżecie zostaje jej ok. 300-400 złotych. Za te pieniądze może wymienić córce garderobę przed rozpoczęciem roku szkolnego, albo dołożyć i zafundować dodatkowy kurs językowy. - Dzieciaki im są starsze, tym większą wagę przywiązują do marki. Niektóre rzeczy są modne, inne wygodne. W ten sposób trampki nie kosztują mnie już 30 czy 40 złotych, tylko 200 - wylicza. Choć i tak w tym roku, jak podkreśla, wyprawkę udało jej się zamknąć w mniejszej kwocie niż rok temu.
Przybory szkolne dla córki kosztowały 110 złotych. - Owszem, w gimnazjum odpadły nam kredki, farby, pióro, ale trzeba było kupić zeszyty, ołówki, nowy cyrkiel, linijki, ekierki, kątomierz, bo wszystko się zużywa na bieżąco - wymienia pani Iza. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie musiała kupować nowego plecaka czy torby. Bo jeszcze dobra jest ta z ubiegłego roku. - W podstawówce tornister zmieniałyśmy co roku, bo dzieci noszą do szkoły takie ciężary, że plecaki zwyczajnie nie wytrzymywały - pruły się podszewki, rwały paski - opowiada mama. Za nowe buty, strój do gimnazjum i bieliznę zapłaciła łącznie 560 złotych. Wraz z pierwszą wywiadówką przyjdą kolejne wydatki. Po pierwsze, komitet rodzicielski.
- Zasada jest taka, że rodzice deklarują, jaką kwotę wpłacą. W praktyce to minimum 100 złotych na rok - wylicza pani Iza. Zaraz potem rodzice ustalają składkę klasową, czyli pulę pieniędzy do dyspozycji skarbnika, z której organizowane są uroczystości klasowe, jak wigilia, mikołajki czy Dzień Chłopaka. To od 50 do 100 złotych. Ubezpieczenie w szkole córki kosztuje 35 złotych. Obiady dziewczyna je w domu, więc odpadają koszty stołowania się w szkole. W gimnazjum organizowana jest zwykle minimum jedna dłuższa wycieczka na rok. - W zależności od tego, gdzie dzieci jadą, na ile noclegów, koszty trzeba liczyć od ok. 300 do 400 złotych - szacuje katowiczanka.
Julia chce też uczyć się języków. Obecnie ma prywatne lekcje angielskiego (ok. 200 złotych na miesiąc), a od września chciałaby zacząć kurs drugiego języka obcego. Jak orientowała się pani Iza, roczny kurs może ją kosztować nawet 1800 złotych. Poza tym córka uczęszcza także na zajęcia gry na pianinie (150 zł miesięcznie).
Łącznie pani Iza do szkoły swojej córki dopłaca rocznie 945 złotych, a gdyby dodać koszt zajęć dodatkowych Julki, wychodzi 4445 złotych.
Natalia, Ruda Śląska, trzecia klasa gimnazjum
Mama Natalii, Anna Radek, obiecała sobie, że w tym roku na wyprawkę nie wyda więcej niż 300 złotych. Udało się.
- Tylko dlatego, że plecak córka ma z zeszłego roku. Sporo zostało nam też przyborów - podkreśla. Jak wylicza, dokupić musiała nowy piórnik, pióro, cyrkiel, teczki, blok techniczny, klej, kilka długopisów, zeszyt do religii, strój na wf. i basen, worek na obuwie.
Na radę rodziców i składkę klasową rok temu płaciła po 80 złotych na rok. - Kto ma cięższą sytuację materialną, mógł zapłacić połowę - opowiada. Córka obiady je u babci, w szkole kosztują 5 złotych na dzień. Liczbę wyjść do kina i muzeum wychowawcy zwykle konsultują z rodzicami na zebraniach. - Nie pamiętam dokładnie, ale rok temu było to bodaj 4 lub 5 wyjść i jedna wycieczka integracyjna, dwudniowa - przypomina rudzianka. Szacuje, że na rok koszty z tym związane wychodzą ją ok. 400 złotych.
Z tego wynikałoby, że szkoła córki będzie kosztować panią Annę w tym roku 860 złotych.
Wiktoria, Chorzów, druga klasa liceum
Pani Renata w tym roku postawiła córkom ultimatum. Muszą zmieścić się z przyborami szkolnymi w kwocie 200 złotych na głowę. - Kiedy ja robiłam zakupy, nie udawało się. Od kiedy młodsza córka jedzie na zakupy ze starszą siostrą i dostają konkretną kwotę, umieją jeszcze zaoszczędzić. Jak to robią? Nie mam pojęcia - śmieje się. Większość przyborów szkolnych starcza jednak na semestr. Przed drugim półroczem zwykle operację trzeba powtórzyć. - Zeszyty są już zapisane, bloki, zakreślacze - wyczerpane. A zdarza się, że i torba na książki do niczego się już nie nadaje - wyjaśnia.
Młodsza córka pani Renaty, Eliza, uczy się w czwartej klasie szkoły podstawowej, starsza, Wiktoria - w drugiej liceum. Dla Wiktorii najdrożej wychodzą mamę podręczniki. - Za komplet nowych książek trzeba zapłacić nawet 500-600 złotych. Co możemy, kupujemy używane. W tym roku wydałam już 250 złotych na książki i ćwiczenia, ale wciąż nie mamy jeszcze podręczników do języków - zaznacza mama Wiktorii i Elizy. Jak szacuje, odchudzą jej portfel o kolejne ok. 300 złotych. Ćwiczenia - o następne 150.
Ile kosztują ubezpieczenie i rada rodziców w liceum? Ceny kształtują się podobnie jak w gimnazjum i szkole podstawowej. Po 100 złotych na rok - komitet, 40 - polisa. Imprezy klasowe zwykle organizują sobie już sami licealiści, odpada więc składka klasowa. To młodzi też sami decydują, ile razy chcą wyjść do kina, teatru czy muzeum. Raz na rok organizowana jest zwykle także jedna 2- albo 3-dniowa wycieczka. Pani Renata szacuje, że to kosztuje ją ok. 400 złotych. - To koszt noclegów, przejazdu, wejścia do instytucji, które uczniowie będą zwiedzać. - Staram się, żeby na własne wydatki najstarsza córka zabierała już własne kieszonkowe - mówi. Zajęcia dodatkowe? Wiktoria chodzi dwa razy na prywatne lekcje języka angielskiego (na rok mama płaci ok. 2 tys. zł).
Do samej szkoły córki pani Renata dopłaci w tym roku minimum 1290 złotych.
Bartosz, Orzesze, czwarta klasa technikum
Bartosz jest w klasie maturalnej technikum informatycznego w Żorach. Jego mama, pani Ewa Studnik, poza podręcznikami do nauki przedmiotów podstawowych musi kupić jeszcze książki do przedmiotów zawodowych. Ile ją to łącznie wyniesie?
- Nie mamy jeszcze podanej pełnej listy podręczników. Generalnie książki do nauki jęz. polskiego, matematyki, angielskiego i niemieckiego oraz religii kosztować mnie będą minimum 300 złotych, bo za jeden egzemplarz trzeba liczyć od 60 złotych wzwyż - wylicza orzeszanka.
Minimum drugie tyle pani Ewa wyda na przedmioty zawodowe. - Syn ma ich w tym roku pięć. Za podręcznik do każdego z nich należy liczyć od 60 do 100 złotych. Do tego zdarza się, że syn sam dokupuje sobie jeszcze książki dotyczące programowania. Za niektóre daje nawet 100-120 złotych - opowiada mama Bartka. Jak nowy rok szkolny, to trzeba zainwestować także w nowy strój i obuwie na lekcje wf. To, jak wylicza pani Ewa, kolejne 150 złotych. Same zeszyty kosztowały 80 złotych. - Plecak Bartek będzie miał z poprzednich lat, bo zainwestowaliśmy w porządny, który mamy nadzieję, posłuży mu jeszcze kilka lat - zaznacza mama chłopaka.
Ubezpieczenie w szkole Bartka zwykle kosztuje 40 złotych na rok, rada rodziców - 50 złotych na semestr.
- Wycieczki kilkudniowe przez trzy lata w szkole były dwie, ale Bartek nie chciał na nie jechać. Jednodniowe wycieczki kosztowały od 40 do 60 złotych - wspomina pani Ewa.
We wcześniejszych klasach Bartek chodził jeszcze na dodatkowe zajęcia z programowania. Każda godzina takich zajęć kosztowała rodziców 30 złotych. A bywało, że chodził na 2-3 godziny raz lub dwa razy w tygodniu. Najwięcej jednak rodzice zainwestowali w syna na początku jego nauki w technikum. - Syn potrzebował komputer z wyższej półki, ponieważ chciał programować - opowiada mama chłopaka.
- Kosztował nas 13 tysięcy, ale sprawdził się. Syn pracuje na nim do dziś, programuje i faktycznie sprzęt zdaje egzamin - dodaje.
Zakładając wersję minimalistyczną szkoła Bartka kosztować będzie jego rodziców 1000 złotych, jeśli podręczniki okażą się droższe - nawet 1230 złotych.