Za kształt sił zbrojnych powinni odpowiadać prezydent i premier, a nie prezes Kaczyński [rozmowa]
Rozmowa z Romanem Polko, generałem dywizji, byłym dowódcą jednostki specjalnej GROM, o rezygnacji przez MON z udziału w Eurokorpusie.
Ministerstwo Obrony zapowiada, że wprawdzie Polska nie wyjdzie z hukiem z Eurokorpusu, ale będzie się z niego stopniowo wycofywać. Pana zdaniem, warto w nim być?
Stanowczo warto, tym bardziej że dajemy tam nie mięso armatnie, ale wkład intelektualny - oficerów, przez co mamy większy wpływ na kształtowanie bezpieczeństwa w wymiarze międzynarodowym, zwłaszcza w naszym regionie Europy.
To dlaczego się wycofujemy?
Bo po takich czystkach kadrowych, jakie ostatnio miały miejsce, pewnie - jak 18 lat temu - brakuje oficerów ze znajomością angielskiego i procedur NATO, którzy są w stanie w międzynarodowym środowisku pracować. Zbyt dużo ludzi ze znajomością języka i procedur, z doświadczeniem bojowym z Iraku i Afganistanu przedwcześnie odesłano w niebyt. Bo trudno mówić nawet o rezerwie kadrowej. Jest luka pokoleniowa. Efekt jest taki, że w ciągu roku generał Wiśniewski zajmował cztery różne stanowiska. Już to ćwiczyliśmy. Ten sam 18 Batalion Desantowo-Szturmowy, gdy wstępowaliśmy w 1999 r. do NATO, był jednocześnie odwodem strategicznym do Bośni, częścią sił natychmiastowego reagowania i pełnił służbę w Szczecinie, bo brakowało jednostek z certyfikatem NATO.
Braki kadrowe tłumaczą praktycznie powody polskiej rezerwy wobec Eurokorpusu, ale nie wyjaśniają idei.
Tego nie da się w zgodzie z logiką zrozumieć. Polska jako członek Unii, a jednocześnie kraj średniej wielkości w trudnym położeniu geopolitycznym, powinna być zainteresowana funkcjonowaniem silnej struktury wojskowej, choćby z powodu zagrożeń ze strony Rosji.
Możemy się bronić sami tylko w pierwszych dniach konfliktu. Potem liczymy na wsparcie naszych partnerów, przede wszystkim z Europy, nie tylko amerykańskich.
Mariusz Kamiński ma rację, gdy uważa, że minister Macierewicz psuje najbardziej istotne polskie interesy obronne i odpycha Polskę politycznie i militarnie od Zachodu?
Mam do pana Kamińskiego mało sympatii, ale w tym wypadku trudno się z nim nie zgodzić. Pierwsze zapowiedzi Macierewicza były świetne. Myślę o utrzymaniu szeregowych z doświadczeniem bojowym w armii czy o uproszczeniu systemu dowodzenia. To, co dzieje się od grudnia 2016 - jak choćby wymiana 90 procent składu Sztabu Generalnego czy promocja żandarmerii, a dyskredytowanie komandosów - jest dziwne. Premier i prezydent RP, zwierzchnik sił zbrojnych, powinni reagować stanowczo, a nie listem o sprawach drugorzędnych. Ośrodek władzy na Nowogrodzkiej nie powinien istnieć. Za kształt sił zbrojnych powinni odpowiadać ludzie, których będzie można za to rozliczyć. Jarosław Kaczyński taką osobą nie jest.