Henryk B. ma 76 lat. Niedosłyszy na lewe ucho i na sali rozpraw ma poważne problemy z poruszaniem się. Śledczy z bydgoskiej prokuratury mają jednak dowody wskazujące na to, że właśnie on jest winien śmierci swojego kompana od kieliszka i jego „pani”.
Adam K. zmarł od ciosów w głowę i od ran rąbanych zadanych siekierą. Jego partnerka zmarła później w szpitalu. Miała osmolone drogi oddechowe i liczne ślady bicia.
Oskarżony Henryk B. trzy miesiące przed horrorem, jaki miał miejsce w domu przy ulicy Chełmońskiego w bydgoskim Fordonie, wyszedł z więzienia. Odsiedział 15 lat za popełnienie... zbrodni zabójstwa. Teraz wypiera się, twierdząc, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią dwojga mieszkańców Bydgoszczy.
Alkohol, siekiera i śmierć
Henryk B. odsiedział 15 lat za zabójstwo. Wyszedł i został oskarżony o kolejną zbrodnię. Jego proces rozpoczął się w środę (7 czerwca) w Bydgoszczy.
- Czy użył pan siekiery? - sędzia Sądu Okręgowego w Bydgoszczy zadała wczoraj pytanie oskarżonemu o zbrodnię Henrykowi B.
- Co proszę? Używać, używałem... - odpowiedział mężczyzna.
- Czy tamtego dnia użył pan siekiery? - sprecyzowała sędzia.
Kłopoty ze słuchem
Oskarżony dopiero za drugim razem zrozumiał pytanie.
Wcześniej, z uwagi na jego wadę słuchu, sędzia nakazała Henrykowi B. wstać z ławy oskarżonych i usiąść tuż przed pulpitem sędziowskim. Tak, by nie było problemów z komunikowaniem.
76-latek odpowiedział, że nie sięgnął po siekierę. Kiedy jednak sędzia ponowiła pytanie, powiedział: - Jakbym używał, ale chyba nie. Nie pamiętam tego. Nie mogę tego powiedzieć na pewno.
Henryk B. ma problemy ze słuchem od 19 listopada 2016 roku. To wtedy został uderzony w głowę. Doszło do tego podczas awantury w domu przy ulicy Chełmońskiego 10 w bydgoskim Fordonie. Mężczyzna twierdzi, że został uderzony przez Adama K., mężczyznę, w którego mieszkaniu pomieszkiwał od lata. Mężczyźni pokłócili się o pieniądze.
Dwie ofiary, dwie wersje
- Tamtego dnia rano pojechałem z Kazimierzem, bratem Adama, do banku odebrać emeryturę - wyjaśniał wczoraj B. - Wziąłem pieniądze. Poszliśmy na obiad. Wypiliśmy trochę... dwie ćwiartki wódki. Potem przyjechaliśmy do domu Adama. Kupiliśmy wódkę. Nie pamiętam, ile wypiłem. Ale byłem już pijany, położyłem się spać.
Mężczyzna twierdzi, że kiedy się obudził, zniknęło mu kilkaset złotych emerytury. Miał pretensje do gospodarza domu, Adama K. Oskarżył go o kradzież. Między K. i B. wywiązała się szarpanina. - Zaatakowała mnie Grażyna O., pani Adama. Wziąłem ją za sukmanę i wrzuciłem do pokoju.
Kobieta miała upaść „obok tapczanu”. Henryk B. wrócił do pomieszczenia, w którym wciąż przebywał Adam K. Doszło do wymiany ciosów. W końcu B. - jak wczoraj zeznał - wyszedł z mieszkania. Twierdzi, że nie wiedział, co się potem stało z domownikami.
To wersja, którą B., oskarżony o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa, przedstawił wczoraj w sądzie. Ta historia ma niewiele wspólnego ze scenariuszem przedstawionym przez śledczych Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ w akcie oskarżenia. Według oskarżyciela, B. miał brutalnie skatować dwoje domowników.
Rąbał siekierą i podpalił?
- Wielokrotnie uderzał pokrzywdzonego siekierą w głowę i po całym ciele doprowadzając go do stanu nieprzytomności - czytał wczoraj prokurator Michał Mikulski.
Spowodował obrażenia ciała: rany tłuczone okolicy skroniowej lewej, złamanie łuski skroniowej, stłuczenie tkanek miękkich, a także ranę rąbaną uda lewego oraz lewego ramienia.
Po zaatakowaniu Adama K. siekierą - jak przekonuje prokuratura - miał rannemu grozić spaleniem. Wyrzucił na podłogę stare rzeczy, ubrania, a następnie miał wygarnąć żar z pieca i podpalił odzież zapalniczką. Miał też „kilkukrotnie uderzyć” Grażynę O. obuchem siekiery. Kobieta zemdlała. Straciwszy przytomność, leżała w mieszkaniu, w którym płonął ogień. Doznała poparzeń i nie mogła oddychać z powodu smoły, która okleiła jej drogi oddechowe.
Adam K. i Grażyna O. trafili do szpitala. Najpierw z powodu rozległych obrażeń zmarł mężczyzna, kilka dni później jego partnerka.
Henryk B. trzy miesiące wcześniej wyszedł z więzienia. Odsiedział karę 15 lat pozbawienia wolności za wcześniej popełnioną zbrodnię zabójstwa.
Przyznaje się wyłącznie do udziału w bójce, ale nie do zabójstwa, które przypisuje mu się w związku z tym, co zaszło w ubiegłym roku w Fordonie.
Twierdzi, że K. przed śmiercią zrzucił winę na niego, by się go pozbyć „w związku z kradzieżą pieniędzy”. Na ławie oskarżonych razem z B. siedzi również Kazimierz K., brat zmarłego Adama. Ma zarzut nieudzielenia pomocy poszkodowanym.