Zabójstwo nastolatki i tajemnicze zgony. Mówienie o zbrodni grozi śmiercią?
Śledztwo. Ekstradycja podejrzanego o morderstwo sprzed 19 lat nie uspokoiła mieszkańców Szczucina. W tajemniczych okolicznościach wciąż giną tam ludzie.
Prokuratura wznowiła niedawno śledztwa w sprawie dwóch niewyjaśnionych zgonów młodych mężczyzn, którzy mieli mówić, że wiedzą kto zabił w 1998 r. Iwonę Cygan. Śledczy uznali, iż śmierć Marka Kapela i Tadeusza Draba ma związek z jej morderstwem. Im bliżej rozwiązania tej zagadki, tym mieszkańców Szczucina pod Tarnowem ogarnia większy strach.
Ludzie coraz częściej wiążą też ze sprawą śmierci siedemnastolatki tajemniczy zgon 79-letniego Wojciech Sołtysa. Mężczyzna mieszkał samotnie w Świdrówce pod Szczucinem. 30 lat spędził w Stanach Zjednoczonych. Od kilku lat co jakiś czas przylatywał na dłuższe pobyty do Polski.
Kolejny wyjazd do USA planował na 27 października ub. roku. Nie pojawił się jednak na lotnisku. Gdy brat przyszedł na jego posesję, nie zastał nikogo.
WIDEO: Uwaga! TVN: Brutalny mord, zmowa milczenia i policjanci z zarzutami. Kto jest winien śmierci 17-latki?
Źródło: UWAGA! TVN/x-news
Zniknął też samochód, a brama pozostała otwarta. Rozpoczęto poszukiwania mężczyzny. Ciało odnaleziono 12 listopada. Leżało w pobliskim Maniowie, w odludnym miejscu, w krzakach blisko rzeki. 400 metrów dalej stała spalona toyota Sołtysa.
Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Tarnowskiej prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Mieszkańcy Szczucina mają jednak inne podejrzenia.
- Wszyscy mówią, że ten mężczyzna też rozpowiadał, iż wie kto zabił Cyganównę - mówi jeden z mieszkańców miasteczka. Dodaje, że Sołys zginął tuż po tym, jak 5 października ub. roku policja i prokuratura przeprowadziły w Łęce Szczucińskiej eksperyment procesowy, który miał pomóc w odtworzeniu okoliczności śmierci Iwony.
79-latek mógł zginąć 13 października. Tego dnia w nocy miejscowi myśliwi widzieli łunę od ognia w okolicy, gdzie miesiąc później odnaleziono ciało Sołtysa. Po sekcji zwłok wiadomo, że nie zmarł wskutek pobicia. Śledczy zlecili jednak bardziej szczegółowe ekspertyzy. Czekają teraz na wyniki badań mających ustalić, czy na ubraniach 79-latka były ślady innych osób. Małopolski Wydział Prokuratury Krajowej, który prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa nastolatki i dwóch mężczyzn, na razie nie łączy jednak śmierci Sołtysa z serią tajemniczych zgonów po śmierci nastolatki.
W ubiegły czwartek do aresztu w Krakowie przetransportowano z Austrii Pawła K., głównego podejrzanego w sprawie morderstwa Iwony. Zatrzymano też sześciu policjantów, którzy utrudniali śledztwo. Szczucinianie tymczasem wciąż boją się mówić otwarcie.
- Jeśli dojdzie do procesu, to pewnie poszlakowego. Trudno będzie udowodnić winę. Nawet jeśli go skażą, to na niski wyrok. Ludzie boją się, że jak wyjdzie z więzienia, będzie się mścił - powiedział nam pewien mieszkaniec Szczucina.
Komuś bardzo zależy na tym, żeby sprawcy brutalnego morderstwa nastolatki z podtarnowskiego Szczucina nie zostali ukarani.
Mieszkańcy Szczucina twierdzą, że dzień po zamordowaniu w 1998 r. 17-letniej Iwony Cygan wszyscy w mieście wiedzieli kto, gdzie i jak zabił nastolatkę. Ale podejrzanego zatrzymano dopiero w styczniu tego roku.
Po 19 latach na szczucińskim rynku ludzie wciąż żyją sprawą ponurej zbrodni. Kiedy jednak pytamy o szczegóły lub poruszamy temat sprawcy morderstwa, słyszymy tylko: „nie wiem”, „być może”, „tak mówią”...
Nic nie mów, bo zginiesz
- Ludzie się boją - tłumaczy starszy pan w kapeluszu. Dodaje, że po trzech tajemniczych zgonach, które powszechnie łączy się ze sprawą zbrodni sprzed 19 lat szczucinianie uwierzyli, że mówienie głośno o tym, kto zabił Iwonę, sprowadza na człowieka śmierć.
25 sierpnia 2014 r. Marek Kapel został znaleziony martwy z głową między panelami betonowego ogrodzenia. Śledczy uznali, że to nieszczęśliwy wypadek. Rodzina i mieszkańcy miasteczka twierdzą jednak, że śmierć Marka Kapela ma związek z morderstwem 17-latki. Mężczyzna ten przed śmiercią miał się chwalić, że wie, kto zabił Iwonę. - Taką wersję słyszałem od wielu ludzi. Dziś część nich wypiera się swoich słów - mówi Paweł Kapel, brat nieżyjącego mężczyzny.
Najbardziej zszokowało go jednak to, że w sprawę morderstwa, według prokuratury, było zamieszanych aż sześciu policjantów, w tym trzech z miejscowej komendy. Wszyscy usłyszeli zarzuty utrudniania śledztwa. - Jak ich zatrzymano, to długo nie mogłem uwierzyć, że mają z tym coś wspólnego - dodaje Kapel.
Kazimierz Tęczar, sekretarz gminy Szczucin twierdzi, że do zmowy milczenia lokalnej społeczności przyczyniła się miejscowa policja. - Zabójca wiedział, że policja działa tu tylko teoretycznie. Rocznie w gminie dochodziło do kilkudziesięciu kradzieży z włamaniem. Złodziejskich szajek nigdy nie namierzono, choć miejscowi dobrze wiedzą, kto do nich należy - mówi Tęczar.
Zaginęły dowody
Nadzieję na zmianę w działaniach policji dała wymiana szefów powiatowej komendy oraz miejscowego posterunku. Sposób „pracy” funkcjonariuszy odkrywają teraz śledczy z małopolskiego wydziału Prokuratury Krajowej, zajmujący się sprawą morderstwa Iwony. W ub. tygodniu szukali dowodów rzeczowych, które zebrano w miejscu znalezienia zwłok dziewczyny. Przetrząśnięto magazyny komisariatu w Szczucinie i komendy w Dąbrowie Tarnowskiej oraz prokuratur, które wcześniej prowadziły śledztwo. - Okazało się, że tych dowodów tam nie ma. Zaginęły w tajemniczych okolicznościach - mówi prokurator Piotr Krupiński.
Mieszkańcy Szczucina, którzy śledzą postępy śledztwa są zszokowani. - 19 lat po morderstwie, podejrzani są w aresztach, ale ciągle ktoś nie chce dopuścić do tego, żeby prawda wyszła na jaw. Czekam na finał tej sprawy, ale mam coraz mniej pewności, że winni zostaną surowo ukarani - mówi jeden z mieszkańców miasteczka.
Zmowa milczenia objęła również księży. Na plebanii tuż przy rynku od jednego z księży usłyszeliśmy, że biskup zakazał im wypowiadania się w sprawie morderstwa Iwony Cygan.
Przy wiślanym wale
W miejscu, w który 19 lat temu odnaleziono zwłoki uduszonej drutem nastolatki, jej ojciec postawił metalowy krzyż. Reporter „Dziennika Polskiego” znalazł pod nim kwiaty i czerwony znicz.
Wiosną miejsce to wygląda bardzo malowniczo. Żeby podejść do krzyża od strony wału Wisły, trzeba pokonać kilka metrów w dół po wyjątkowo stromym zboczu. Ale wydeptane w trawie ślady świadczą, że ktoś tutaj regularnie przychodzi, poprawia kwiatki, czyści krzyż i zapala znicze.
marcin.banasik@dziennik.krakow.pl