Zabrakło energii. Ma być z AZS-em
Gorzowianki bardzo pewnie pokonały PGE MKK, ale zagrały bez błysku. W niedzielę w Lublinie jak „zgasną”, to mogą stracić trzecią lokatę.
Z jednej strony InvestInTheWest AZS AJP Gorzów - w środę w hali Akademii im. Jakuba z Paradyża przy ul. Chopina - niesamowicie przekonująco ograł ostatniego w tabeli ekstraklasy PGE MKK Siedlce 79:56. Z drugiej, styl, w jakim zostało odniesione to zwycięstwo, nie był najlepszy. W pełni zdawał sobie z tego sprawę trener akademiczek Dariusz Maciejewski. - Z przebiegu meczu nie było żadnych wątpliwości, kto zasłużył na zwycięstwo. Niemniej jednak wydawało nam się, że możemy je osiągnąć trochę mniejszym nakładem sił. Poza tym spotkanie z Wisłą kosztował nas dużo zdrowia i nie graliśmy na świeżości, tak agresywnie jak do tej pory. Dobrze, że w pierwszej kwarcie daliśmy koncert gry i wypracowaliśmy spokojną przewagę - zauważył nasz szkoleniowiec.
Maciejewski dostrzegł też to, że gra jego podopiecznych nie była na najwyższym poziomie. - Chciałem jeszcze troszeczkę rotować zawodniczkami, żeby nie musiały przebywać na parkiecie powyżej 25 minut. To się nie udało w pewnych aspektach. Dobrze, że nie musieliśmy szarpać się powyżej 30 minut, bo czeka nas trudny pojedynek w niedzielę w Lublinie. Koncentrujemy się na nim. W tej potyczce w Gorzowie z siedlczankami zrobiliśmy swoje. Może nie było błysku, ale triumf był na tyle pewny, że w czwartej kwarcie nie było nerwowości - nie ukrywał opiekun AZS AJP.
Maciejewski zwrócił uwagę, że jego koszykarkom przydadzą się lżejsze zajęcia. - Widać, że musimy się odświeżyć. Trzeba będzie przemyśleć cały mikrocykl przed play offami. Fajnie, że jesteśmy w pełnym timingu meczowym, ale jeżeli chodzi o zdrowie, to musimy bardzo uważać. Wielka praca czeka naszych masażystów. Musimy się nastawić tak, a żeby do play offów przystąpić w pełni zdrowia i do tego zmotywowani - przyznaje gorzowianin.
A propos motywacji. Maciejewski w środę co jakiś czas mobilizował Aleksandrę Pawlak do znacznie lepszej gry. Tej z siedlczankami brakowało. Kapitan reprezentacji Polski - grała przeciw selekcjonerowi kadry narodowej Teodorowi Mołłowi, prowadzącemu PGE MKK - popełniała bardzo proste błędy, jak dwa razy podwójne kozłowanie. - Wiadomo, że trochę więcej oczekujemy od Oli Pawlak. Widać, że ta nasza hala trochę ją paraliżuje, ale musimy być ostrożni w jej ocenie, bo na pewno jeszcze niejeden mecz pomoże nam wygrać. Nie ma powodów do nie wiadomo jakiego pesymizmu. Ola potrzebuje trochę czasu. Jak wejdzie dobrze w spotkanie, to może sama je rozstrzygnąć. Tego na razie brakuje jej, ale trzymamy za nią kciuki. Wierzymy, że wesprze nas w realizacji naszych marzeń - nie traci nadziei Maciejewski.
Jego sugestie o zmęczeniu potwierdziła Paulina Misiek. - Pojedynek z Wisłą jeszcze miałyśmy w nogach. On kosztował nas bardzo dużo sił. Wiemy, że z PGE MKK może nie był to do końca styl, który preferujemy i dla oka kibica nie była to potyczka, do jakiej ich przyzwyczailiśmy. Niemniej jednak teraz myślami jesteśmy w Lublinie, gdzie o 18.00 w ostatniej kolejce zmierzymy się z Pszczółką Polskim Cukrem AZS UMCS - skończyła skrzydłowa.
Jak na dzisiaj przedstawia się sytuacja w tabeli? Zajmujemy trzecie miejsce, mając tyle samo punktów co Energa Toruń, ale mamy lepszy bilans bezpośrednich meczów z ekipą z Grodu Kopernika. Jeśli wygramy z lubliniankami, bez względu na rezultat spotkania Energi w Gdyni z Basketem 90, zachowamy trzecią lokatę. Analogicznie, gdybyśmy przegrali, przegrać musiałyby i torunianki. Inaczej będziemy czwarci. Trzecia pozycja najpewniej przydzieli nas do pary z Artego Bydgoszcz (AZS UMCS nie wyprzedzi jej), ponieważ CCCPolkowice powinno kosztem bydgoszczanek uplasować się na piątym miejscu. Polkowiczanki grają w ostatniej kolejce w Siedlcach, a Artego zakończyło rundę rewanżową tydzień temu. Wszystkiego dowiemy się w niedzielę.