Zachwyt nad urynałem
Co pewien czas liberalno-lewicowy establishment próbuje uwznioślić kulturalnie zapracowany naród, oferując mu okazje do obcowania ze sztuką.
Kilka lat temu poznańskiej publiczności zaproponowano spektakl Golgota Picnic, w którym w obskurancki sposób potraktowano osobę Jezusa Chrystusa. Później awantura wybuchła, gdy minister kultury sprzeciwił się finansowaniu z pieniędzy podatnika porno-widowiska we Wrocławiu.
W międzyczasie ktoś artystycznie podarł Biblię. Ktoś inny zdjął gacie w kościele.
Po wszystkim „autor” został mianowany dyrektorem jednej z placówek kulturalnych w Poznaniu. Ostatnio hitem sezonu liberalnych elit stał się spektakl, podczas którego kopulowano z figurą Św. Jana Pawła II.
Dziwnym trafem tłem dla tej okazałej twórczości zazwyczaj jest chrześcijaństwo. To na kanwie przedstawianej w obrazoburczy sposób symboliki chrześcijańskiej prezentowane są egzystencjalne problemy współczesnego, oświeconego Europejczyka, obejmujące samotność w sieci, w kuchni czy w klozecie, filozoficzne aspekty „comingoutów”, dyskryminację kobiet w przemyśle wydobywczym, a także modny ostatnio temat aborcja, a ochrona praw zwierząt. Do zmiany tła jednak nikogo nie zachęcam. Nie namawiam do szydzenia z islamu, to już robili w redakcji Charlie Hebdo. Z Holocaustu i w ogóle z tematyki żydowskiej też nie radzę kpić. Ostatnio zapadł wyrok skazujący na wielomiesięczne więzienie autora spalenia kukły Żyda. W tej sytuacji radzę uważać także amatorom topienia marzanny, bo ten obrzęd przypada niebezpiecznie blisko manify 8 marca i pachnie dyskryminacją z uwagi na płeć.
Prawda jest taka, że ci co „szerzą kulturalną francę” (to nie moje tylko Tuwima), dawno już przestali ukrywać, że chodzi o cokolwiek więcej aniżeli ordynarne prowokacje.
Oni w istocie nie walczą o wolność artystyczną, bo ze sztuką ma to niewiele wspólnego, lecz o wolność do obrażania, niszczenia wartości i autorytetów.
W nowym, wspaniałym, liberalnym świecie nie ma zresztą miejsca na sztukę, wyrażającą piękno, dobro i prawdę, czy choćby kunszt rąk i umysłu. Będzie wyłącznie antysztuka i post-prawda. Prawdziwy raj dla wszelkiej maści cwaniaków, którzy udając artystów będą wzbudzali zachwyt oświeconych krytyków najgłupszymi i najbardziej prymitywnymi zachowaniami, których jedyną cechą wspólną będzie to, że występują one przeciwko kanonom cywilizacyjnego ancient regimu.
Jest jednak nadzieja, gdyż każda rewolucja, także kulturalna, pożera własne dzieci. Być może doczekamy czasów, gdy w imię wolności artystycznej różni „podskakiwacze pod kulturę” (to także Tuwima) będą na złość ministrowi, czy arcybiskupowi zbierać fundusze na złoty nocnik, który napełniony stanie się centralnym punktem instalacji wystawionej na poznańskim placu Wolności.
Okolicznościowe przemówienie wygłosi Jacek Jaśkowiak, odczytany zostanie list poparcia Agnieszki Holland, jakiś pogrobowiec KODu pomacha Konstytucją. Dumnie załopoczą flagi Unii Europejskiej i LGBT.
Zachwyt oświeconego tłumu sięgnie zenitu, gdy zawartość zostanie wylana im na głowy. A wszystkiemu z bezpiecznej odległości będzie się przyglądał reżyser spektaklu, niejaki Oliver Frljic. Niech żyje wolność, eviva l`arte!