Żądają szkół i pracy!
Wczoraj pikietowali związkowcy oświatowej Solidarności Zarzucają władzom miasta, że źle realizują założenia rządowej reformy oświaty.
W strugach deszczu, przy wtórze syren i trąbek, pod łódzkim magistratem pikietowali wczoraj po godz. 15 związkowcy oświatowej Solidarności. Około 100 osób wyszło na ulicę Piotrkowską z transparentami, na których widniały m.in. hasła: „Szkół i pracy” oraz „Szkoła to nie prywatny folwark władz”.
- Nie zgadzamy się z polityką miasta, które zamyka szkoły, a nie otwiera nowych - podkreślał Roman Laskowski, przewodniczący oświatowej Solidarności Ziemi Łódzkiej. - To skandal, wstyd, że likwidując 36 gimnazjów nie tworzy się żadnej szkoły podstawowej!
Związkowcy obwiniają władze Łodzi za brak nowej siatki szkół dostosowanej do wymogów reformy oświaty. Uważają, że przez to w istniejących podstawówkach zrobi się za ciasno, dzieci będą chodzić na dwie zmiany. Podkreślają też, że pracę straci wielu pracowników obsługi i administracji w szkołach. Ich zatrudnienie mają regulować niezależne od reformy oświaty, wprowadzone przez wydział edukacji przeliczniki - liczba pracowników (woźnych, kucharek) ma być zależna od liczby uczniów. Przemawiający na pikiecie żądali wycofania się z tych przeliczników. Według nich władze miasta powinny zadbać, aby gwarancje zatrudnienia, które deklaruje minister edukacji Anna Zalewska, zostały w Łodzi zrealizowane. Złożyli petycję do prezydent Hanny Zdanowskiej.