Zagadkowe pożary drewnianych "Domów Bożych" na Ziemi Raciborskiej
Dawniej Ziemię Raciborską zdobiły drewniane kościółki, ale tylko jeden z nich - kościółek św. Krzyża w Pietrowicach Wielkich przetrwał do naszych czasów. Inne świątynie pochłonął ogień, a w niektórych przypadkach nigdy nie rozwiązano zagadkowych pożarów, które trawiły "Domy Boże" z drewna.
Śledztwo w Zabełkowie niczego nie udowodniło
- Kościół Matki Boskiej Anielskiej w Zabełkowie spłonął 23 kwietnia 1976 roku. Pożar wybuchł w nocy. Były podejrzenia, że został podpalony. Ówczesny ksiądz proboszcz miał potem zakaz oddalania się od swojej parafii. Ale nigdy niczego, nikomu nie udowodniono - zdradza nam ks. Jan Szywalski, emerytowany proboszcz parafii Świętego Krzyża w Studziennej, felietonista, znawca tematyki sakralnej.
Drewniany kościół, o którym mówi ksiądz Szywalski, trafił do Zabełkowa w 1849 roku. "Trafił", bo nie został zbudowany od zera, a przeniesiony ze Sławikowa. Mieszkańcy Zabełkowa kupili drewnianą świątynię i poświęcili ją Matce Bożej Anielskiej. Parafia w Zabełkowie została erygowana 8 lutego 1900. Perełka drewnianej architektury cieszyła mieszkańców wiele lat, aż w niewyjaśnionych okolicznościach strawiły ją płomienie.
- W Zabełkowie był już nowy, murowany kościół. I nabożeństwa odprawiano raz w starym, drewnianym kościółku, a raz w nowej świątyni. Do pożaru doszło prawdopodobnie po nabożeństwie wieczornym w starym kościele. Ktoś nie dogasił świeczki na ołtarzu. I ona się paliła do końca, potem zapalił się drewniany lichtarz, w końcu zaczął się palić cały kościół - wspomina ksiądz Szywalski.
Dodaje, że pożar wybuchł około godziny 5. - Pewnie całą noc się tliło. Potem stwierdzono, że faktycznie od ołtarza się pożar rozpoczął - mówi emerytowany ksiądz, ale po chwili wahania przypomina o nierozwiązanym śledztwie.
- Mówiono, że ksiądz proboszcz Rduch z Zabełkowa nie miał prawa oddalać się od swojej parafii. Zakazano mu wyjeżdżać za granicę. Był podejrzewany przez policję. Bo wśród zgliszcz nie znaleziono żadnej choćby małej resztki pamiątkowego ołtarza , który ponoć miał wota bogate. Nic nie znaleziono z tych wot. Takie było podejrzenie, że w nocy okradziono kościół, a potem podpalono, ale to tylko przypuszczenia. Niczego nikomu nie udowodniono - zaznacza Szywalski.
Strażacy patrzyli jak płonie kościół w Zawadzie
W dziwnych okolicznościach spłonął też drewniany kościółek w Zawadzie Książęcej. - Na początku ledwo się tliło, udałoby się ugasić, gdyby nie splot nieszczęśliwych okoliczności - opowiadał nam niedawno Jan Baron, kronikarz z Zawady Książęcej. Stratę odczuł najboleśniej bo to jego pradziadek Johan Baron był fundatorem przenosin świątyni do Zawady z raciborskiego Ostroga w 1869 r. - Mój pradziadek podarował pole pod kościół i cmentarz - mówił nam niedawno Jan Baron. Kościółek przez lata służył mieszkańcom, ale w końcu stał się zbyt ciasny.
- Gdy w Zawadzie powstał nowy kościół pw. św. Józefa, ten drewniany popadał w coraz to większą ruinę. Ale ks. biskup Franciszek Jop kazał go proboszczowi zawadzkiemu odrestaurować. To był nakaz. Chodziło o to, że biskupa zapytano kiedyś, po co budować nowe kościoły, skoro zabytkowy kościół się zapada... Wtedy biskup wezwał księdza proboszcza z Zawady i kazał odrestaurować - mówi ks. Jan Szywalski.
- Proboszcz zwołał górali spod Zakopanego i ci go pięknie odrestaurowali i zabezpieczyli świątynię. Zainstalowano nawet wtedy nową instalację odgromową. Jednak ta nie zdała egzaminu - wspomina ks. Szywalski. Dlaczego piorunochron nie zadziałał? To zagadka. - Mówiono, że to był piorun kulisty, który się unosił i z boku wieży uderzył, a nie w piorunochron - ale czy ja wiem, jak było? W każdym razie od wieży zaczął się palić kościół - dodaje. Przyjechały straże, ale wiele nie zdziałały.
- Podobno tam w ulicy - te wodne kanały były zalane asfaltem. Kilka wozów strażackich stało bezczynnie. Strażacy stali i patrzyli, jak ogień powoli ogarnia cały kościół - mówi ks. Szywalski. Drewniany kościółek z Zawady 19 czerwca 1992 roku spłonął doszczętnie.
Rozebrano drewniane perełki
Na Ziemi Raciborskiej było więcej drewnianych kościołów. Żywioł nie oszczędził świątyni w Markowicach - dzielnicy Raciborza. Piętnastowieczny kościół pw. Św. Jadwigi spłonął w 1623 roku. Odbudowano go, ale w 1874 roku został rozebrany pod budowę nowego. Inne drewniane Domy Boże zostały także rozebrane. XVII wieczny kościół parafialny św. Mateusza i Macieja w Brzeziu nad Odrą został rozebrany w 1907 roku - a do dziś zachowały się jedynie jego drzwi (w nowym kościele). Rozebrany pod budowę nowego obiektu w 1903 roku został siedemnastowieczny kościół św. Marii Magdaleny w Kuźni Raciborskiej. W 1907 roku w Łubowicach rozebrano pochodzący z XV wieku kościół Nawiedzenia NMP.