Zaginiona faktura posła PiS. To spór o 30 tys. zł
W toruńskiej agencji reklamowej czekają na przelew za kampanię wyborczą.
To jest spór o zapłatę za kampanię reklamową, którą w 2015 roku prowadziła Krzysztofowi Czabańskiemu, kandydatowi PiS do Sejmu, toruńska Agencja Nowa. Firma do dzisiaj nie może doprosić się pieniędzy od parlamentarzysty.
- Pan Krzysztof Czabański wybrał ciekawą drogę tłumaczenia. Twierdzi, że on nigdy od nas faktury nie dostał; że ona po prostu nie istnieje - mówi Roman Czerwiński, szef reklamowej: - Żaden przedsiębiorca by tak nie zrobił. Ale przecież pana posła takie rzeczy nie interesują. On nie uznaje faktów ekonomicznych, gospodarczych. Wszystko traktuje w kategoriach dyskusji politycznej. Jest przekonany, że chroni go immunitet i że stoi za nim autorytet partii.
Komitet wyborczy PiS podpisał umowę na obsługę kampanii wyborczej Czabańskiego 2 października 2015 roku.
- Pan poseł, jak pamiętam, z aktualnego wtedy numeru telefonu - dzisiaj jest już nieaktywny - łączył się z księgowością - mówi Roman Czerwiński. - Nie wiem dokładnie, gdzie dzwonił, ale chciał sprawdzić, jaka dokładnie kwota jest na jego subkoncie wyborczym. Tego samego dnia odebrał świeżo wystawioną fakturę. Na wszelki wypadek, by na przykład nie zapomniał, wysłaliśmy mu również rachunek e-mailem - dodaje Czerwiński.
Wyjaśnia, że dokumentacja w formie korespondencji e-mailowej, wymiany wiadomości, jest zachowana. I w razie czego może stanowić dowód w sprawie. - Jeszcze w połowie października otrzymaliśmy e-mail od pełnomocnika wyborczego z podziękowaniami i zaznaczeniem, że jesteśmy „bardzo słowni”. Nie było żadnych zastrzeżeń co do naszych usług.
Ponad miesiąc po wyborach agencja upomniała się o zapłatę zaległych 30 tys. zł za kampanię Czabańskiego. Padła odpowiedź, że „faktury nie ma, zaginęła”. - Wysłaliśmy duplikat - dodaje Czerwiński.
W styczniu 2016 roku pełnomocnik wyborczy przysłał do agencji e-mail z informacją, że poseł Czabański rezygnuje z usług Agencji Nowa.
- Oczywiście, sugerował, że wszystko było źle zrobione, nie tak, nieterminowo - wyjaśnia Czerwiński. - Tyle że wcześniej nie mieliśmy żadnych podobnych sygnałów.
Firma próbuje odzyskać pieniądze. W sprawie Czabańskiego na razie Czerwiński kontaktuje się z politykami z zarządu regionalnego PiS, ale jak sam przyznaje, dotychczas te zabiegi nie przynoszą efektu.
Krzysztof Lorentz, dyrektor Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych w Krajowym Biurze Wyborczym, jest zdania, że taki sposób egzekwowania zapłaty zaległej faktury przez agencję reklamową jest w tej sytuacji jedyny możliwy.
- Sprawozdanie składane przez komitet wyborczy jest badane przez Państwową Komisję Wyborczą. Dotyczy ono przychodów i wydatków tego komitetu, ale do wydatków zalicza się też to, „co zostało zamówione, ale niezapłacone” - tłumaczy Lorentz. - PKW interesuje, czy zobowiązania zostały zaciągnięte zgodnie z zasadami, które określa kodeks wyborczy, ale już nie to, czy zostały uregulowane. Jeśli płatności nie zostały dokonane, to w pierwszej kolejności odpowiada za to pełnomocnik finansowy komitetu, w drugiej - jeśli on nie ma pieniędzy - partia - wyjaśnia dyrektor.
Sam Krzysztof Czabański sprawę komentuje tak: - W trakcie kampanii wyborczej zapłaciłem zaliczkowo tej firmie pokaźną kwotę około 25 tys. zł. Niestety, firma ta zawaliła moją kampanię wizualną, nie wywieszając w odpowiednim czasie i liczbie billboardów wyborczych. Nie tylko zatem nie zapracowała na kolejną zapłatę, ale powinna oddać kwotę już wpłaconą.
Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, sprawa miała dotrzeć do marszałka Marka Kuchcińskiego. O to, czy okoliczności sporu wokół kosztów kampanii wyborczej z 2015 roku zostaną wyjaśnione, spytaliśmy rzecznik PiS Beatę Mazurek. Czekamy na odpowiedź.