Zaglądamy do kieszeni prezesów
Sąd zobowiązał LW Bogdanka do ujawnienia informacji o zarobkach członków zarządu. Sprawdziliśmy, jak wyglądają wynagrodzenia prezesów największych firm w województwie
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie zobowiązał spółkę Lubelski Węgiel Bogdanka do ujawnienia wysokości wynagrodzenia i nagród przyznanych prezesom, członkom zarządu i rady nadzorczej kopalni w 2015 i 2016 r. Domagała się tego Fundacja Wolności. Wyrok jest nieprawomocny.
- Planujemy odwołanie od postanowienia wyroku i złożenie skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego - zastrzega Grzegorz Gawroński, dyrektor biura zarządu LW Bogdanka.
- Tak zrobiła w identycznej sprawie inna państwowa spółka PGE Dystrybucja - przypomina Krzysztof Jakubowski, prezes FW.
PGE Dystrybucja i LW Bogdanka są w pierwszej czwórce największych firm w woj. lubelskim. W 2016 r. ich przychody przekroczyły, kolejno: 5,9 mld i 1,7 mld zł. Obie są kontrolowane przez Skarb Państwa.
- Jeżeli spółka jest publiczna, to jej obowiązkiem jest udostępnienie informacji o wynagrodzeniach zarządu. To są publiczne pieniądze i wiedza o zarobkach jest elementem publicznej kontroli nad ich wydawaniem - zaznacza prof. Zbigniew Pastuszak, dziekan Wydziału Ekonomicznego UMCS.
Co więcej, Bogdanka, jako spółka notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych, jest zobowiązana do publikowania swoich wyników finansowych. Zaglądamy do sprawozdania zarządu za 2016 r. i znajdujemy rubrykę poświęconą władzom kopalni.
Z ogólnodostępnych danych wynika, że w ubiegłym roku wynagrodzenie członków zarządu i prokurentów wyniosło 7 mln 70 tys. zł brutto (przed odliczeniem podatku). Z tego sam prezes Krzysztof Szlaga zarobił ponad 591 tys. zł (za okres sprawowania funkcji od 1 kwietnia do 31 grudnia).
Jego poprzednik, Zbigniew Stopa (późniejszy szef COZL) w pierwszych trzech miesiącach 2016 r. otrzymał 590 tys. zł. Dla porównania, w całym 2015 r. Stopa zarobił 1,377 mln zł.
Pensje idące w setki tysięcy złotych są normą w świecie wielkiego biznesu. Mariusz Bober, były prezes Grupy Azoty Zakładów Azotowych „Puławy”, za dziewięć miesięcy pracy otrzymał wynagrodzenie w wysokości 706 tys. zł.
Jego poprzednik, Marian Rybak, zarobił w ubiegłym roku 1,263 mln zł (w tym wynagrodzenie, nagroda jubileuszowa, odprawa emerytalna, świadczenie z tytułu rozwiązania stosunku pracy i pensje z racji zasiadania w organach powiązanych z Azotami).
Wysokimi zarobkami mogą się też pochwalić szefowie spółek niezwiązanych ze Skarbem Państwa. Piotr Skrzyński, prezes Protektora, otrzymał 521 tys. zł (w tym wynagrodzenie zasadnicze i inne świadczenia). Wynagrodzenie Karola Zarajczyka, prezesa Ursusa, przekroczyło 627 tys.
Inaczej wyglądały zarobki w firmie deweloperskiej Wikana. Jej ówczesny prezes Robert Pydzik otrzymał wynagrodzenie w wysokości 24 tys. zł. Do tej kwoty należy doliczyć 88 tys. zł tytułem pełnienia funkcji we władzach jednostek zależnych spółki.
W ubiegłym roku dwóch prezesów miała firma Sanwil. Wynagrodzenie Adama Buchajskiego wyniosło 174 tys., a Roberta Buchajskego - 78 tys. zł.
W tym samym czasie z problemami finansowymi firmy Interbud-Lublin mierzyli się kolejno Tomasz Grodzki i Krzysztof Jaworski, którzy zarobili odpowiednio 102 tys. i 240 tys.
Prezesami Biomed-Lublin byli Waldemar Sierocki i Andrzej Stachnik, których wynagrodzenia wyniosły 301 tys. i 161 tys. zł.
Natomiast Wojciech Barczentewicz, szef informatycznego potentata Asseco Business Solutions, zarobił w ubiegłym roku 1 mln 860 tys. zł brutto. Daje to kwotę rzędu 155 tys. zł miesięcznie.
Przypomnijmy: przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w woj. lubelskim wynosi 3877,53 zł.