Zagraniczni studenci zostawiają w Łodzi coś cenniejszego niż pieniądze
Cudzoziemców na ulicach Łodzi, w tramwajach i autobusach, w pubach i restauracjach widzimy codziennie. Przeważnie są to młodzi ludzie, którzy przybyli do naszego miasta na studia. Zwykle są traktowani życzliwie, często obojętnie, czasem niechętnie. Zdarzają się też wobec nich, na szczęście rzadko, przypadki agresji.
Łódź szczyci się tradycjami wielokulturowości sięgającymi początków rozwoju przemysłu włókienniczego. Wszak przez wiele dziesięcioleci we wzajemnej współpracy i tolerancji mieszkali tu obok siebie Polacy, Niemcy, Żydzi i Rosjanie. Łódź powojenna przestała być miastem czterech kultur, ale już w 1952 roku przy Uniwersytecie Łódzkim powstało tu - wówczas jedyne w Polsce - Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców. Uczyła się tam naszego języka młodzież z zagranicy, przyjeżdżająca na studia do Polski. Po ukończeniu kursu większość obcokrajowców opuszczała Łódź i rozpoczynała studia w różnych polskich uczelniach. Stosunkowo niewielu zostawało na studiach w Łodzi, a do Studium Języka Polskiego przybywali następni słuchacze.
Teraz Studium to nadal istnieje i uczy polskiego zagranicznych studentów, choć nie jest już jedyną taką placówką w kraju. Nie byłoby to zresztą możliwe, gdyż teraz przybywa na studia do Polski wielokrotnie więcej cudzoziemców niż w czasach PRL.
Również w łódzkich szkołach wyższych zwielokrotniła się liczba studentów z zagranicy. Tylko na Uniwersytecie Łódzkim studiuje w tym roku akademickim około dwa i pół tysiąca studentów spoza Polski. W Politechnice Łódzkiej kształci się ok. 630 studentów zagranicznych, w Uniwersytecie Medycznym - ok. 730 .
Warto zdać sobie sprawę z tego, że zagraniczni studenci bardzo wspierają łódzką gospodarkę. Na komercyjnych, płatnych studiach w Uniwersytecie Medycznym kształci się w tym roku akademickim 669 studentów anglojęzycznych - ponad dwa razy więcej niż trzy lata temu. Jednak studenci z zagranicy zostawiają pieniądze nie tylko w szkołach wyższych.
Uczestniczą w imprezach sportowych i kulturalnych, płacąc za bilety wstępu. Korzystają z restauracji, pubów i dyskotek. Korzystają z komunikacji miejskiej i taksówek, chodzą do fryzjera, do sklepów i centrów handlowych. Jeżdżą samochodami, płacą za parkowanie i tankują paliwo na naszych stacjach benzynowych. Wszędzie zostawiają pieniądze. Jest oczywiste, że gdyby nie było tych tysięcy młodych cudzoziemców, łódzcy handlowcy i usługodawcy straciliby istotną część przychodów, choć nikt nie obliczył, jakie byłyby to kwoty.
Jednak nie tylko pieniądze zostawiają tu przybysze z zagranicy. Duże znaczenie ma to, że przybyli tu z wielu krajów, często dla nas bardzo egzotycznych, wraz z całym bogactwem kultur, jakże odległych od naszej. Z tego, co w ich kulturach i zwyczajach jest najlepsze, czerpią ci, którzy razem z nimi studiują, spotykają się, rozmawiają i wspólnie spędzają czas.
Łodzianie już przywykli, że język angielski, ale też niektóre inne języki, nie tylko europejskie, słyszy się codziennie, szczególnie w pobliżu kampusów uniwersyteckich lub Politechniki Łódzkiej.
Gołym okiem widać, że podczas akademickich wakacji, gdy zagraniczni studenci wracają do swoich krajów, miasto staje się wyludnione i wyraźnie smutniejsze. Bo zagraniczni studenci niosą nam młodzieńczy uśmiech, optymizm, temperament i ufność w lepsze jutro. Zresztą nie tylko studenci, ale w ogóle młodzież z różnych krajów. Pamiętamy przecież, jak wspaniale zachowywała się w Łodzi młodzież, która przybyła tu w lipcu ubiegłego roku na kilka dni przed spotkaniem w Krakowie z papieżem Franciszkiem z okazji Światowych Dni Młodzieży.
Łodzianie przyjęli wtedy do swych domów 7 tysięcy młodych pielgrzymów z 42 krajów całego świata. Byli tu Niemcy, Francuzi, Włosi, czy Hiszpanie, ale też przybysze z Nigerii, Filipin czy Nowej Kaledonii. Młodzież nie tylko uczestniczyła we wspólnych modlitwach i nabożeństwach, ale też śpiewała, grała i tańczyła. Po raz pierwszy od lat, podczas wakacji, gdy nie ma już zagranicznych studentów w mieście, Łódź została rozjaśniona uśmiechami i barwnymi strojami młodych, radosnych ludzi z kilku kontynentów. Były to dni świąteczne nie tylko zagranicznych gości i Archidiecezji Łódzkiej, ale całego miasta. Na co dzień mamy natomiast tysiące zagranicznych studentów.