Zagrożeniem dla rządu są pielęgniarki [rozmowa]
Rozmowa z prof. Radosławem Sojakiem, socjologiem z UMK, o społecznych nastrojach.
- Przez kilka poważnych burz udało się partii Jarosława Kaczyńskiego przejść suchą stopą . Kolejny rok będzie trudniejszy, bo naruszone zostaną interesy kilku ważnych grup zawodowych.
- Kluczem jest zachowanie środka elektoratu. Mamy z jednej strony kilkunastoprocentową grupę lewicową (liberalną światopoglądowo), która jest dobrym zapleczem do publicznych protestów czy uruchomienia demonstracji. Po drugiej stronie PiS ma swoje 15-20-procentowe twarde zaplecze, o które partia Jarosława Kaczyńskiego może być spokojna niezależnie od przebiegu wydarzeń. O wynikach wyborczych decyduje jednak ta pozostała część elektoratu. Cały czas gra na korzyść PiS program 500+, ale na pewno Jarosław Kaczyński pozyska część wyborców programem mieszkaniowym i sprawą handlu w niedzielę.
- I straci nauczycieli poprzez likwidację gimnazjów.
- Sądzę, że odbiór wielu wydarzeń jest odmienny od obrazu medialnego. Na przykład środowisko nauczycielskie wcale nie jest jednomyślne w kwestii oceny minister Zaleskiej. Jakkolwiek by nie patrzeć na jej pomysły, trzeba zauważyć, że program likwidacji gimnazjum był dość szeroko konsultowany ze środowiskiem. Owszem, opór środowiska jest duży, ale te konsultacje zostały jednak dostrzeżone. Podobnie jest z ministrem Gowinem, którego posunięcia - wbrew ocenom medialnym - w świecie akademickim są oceniane dość wysoko. Również opinia wobec ministra Macierewicza nie jest jednoznaczna. Macierewicz ma całkiem znaczące poparcie, ale nie wśród elit wojskowych, a w średniej i niższej kadrze wojskowej.
- Nauczyciele gimnazjów, którzy stracą pracę, nie będą mieli już nic do stracenia.
- Efekt tej konfrontacji będzie zależał nie tyle od meritum, ale od poziomu bałaganu. Jeśli uda się PiS-owi przeprowadzić tę reformę w miarę sprawnie, to konfrontacja przejdzie bokiem. Opozycji byłoby wówczas trudno wyprowadzić na ulicę ludzi w kolejnej sprawie.
- Nawet jeśli za postulatami nauczycieli opowiedziała się Solidarność?
- Ewentualna konfrontacja Solidarności z PiS jest obecnie bardziej ryzykowna dla „S” niż odwrotnie. Rzeczywistym testem i próbą dla PiS byłaby konfrontacja ze służbą zdrowia.
- Wątpię w poparcie postulatów lekarzy.
- Mam na myśli głównie środowisko pielęgniarek. Lekarze nie bardzo są w stanie zjednać sobie sprzymierzeńców. Społeczeństwo postrzega ich jako grupę uprzywilejowaną i dobrze sytuowaną. Z pielęgniarkami jest inaczej. Ich odbiór społeczny jest inny, poza tym zawód pielęgniarki staje się obecnie boleśnie deficytowy, znacznie bardziej niż w przypadku lekarzy. Pielęgniarki są dziś wymierającą grupą zawodową, w której średnia wieku sięga pięćdziesiątki. Mści się głupie podejście do szkolnictwa medycznego i brak zmian strukturalnych w instytucjach medycznych. Większość pielęgniarek porzuciłaby myśl o wyjeździe za stosunkowo niewielkie podwyżki. Wyjazd za granicę wiąże się z kosztami emocjonalnymi. Pielęgniarki są w stanie zgodzić się na wynagrodzenia znacznie mniejsze niż na Zachodzie, ale w zamian za zmiany podnoszące godność tego zawodu.
- Trudno mówić o godności po kolejnych aferach z „misiewiczami”.
- Misiewicze są oczywiście chwytliwym zabiegiem, ale cały czas w pamięci wielu wyborców jest polityka personalna Platformy Obywatelskiej, która wprowadzała swoich ludzi nawet na najniższe szczeble władzy. Wystarczy przejrzeć „Listę wstydu PO” opublikowaną niegdyś przez Puls Biznesu, aby sobie tamten czas odświeżyć. Wówczas jednak towarzyszyła temu procesowi cisza medialna. Z afery Misiewicza społeczeństwo nie dowiedziało się niczego, czego nie wiedziałoby wcześniej o funkcjonowaniu władzy. W pewnym sensie już do tego przywykliśmy. Nie zapominajmy jednak, że zdecydowana większość wyborców styka się z nepotyzmem i kolesiostwem osobiście nie na poziomie rządowym, ale w strukturach związanych z samorządem. Te samorządy nadal są w większości w rękach Platformy i PSL.