Tradycja każe im zajmować się tylko domem. Słyszą: po co ci, kobieto, praca, jak masz męża górnika. Chcą to zmienić, ale potrzebują pomocy.
Karolina nie upiecze już rodzinie sernika królewskiego na święta. Nie ma na to czasu. Od kiedy jest cukiernikiem i piecze ciasta zawodowo, na stole położy kupne wypieki. Nikt nie będzie miał pretensji, bo wiadomo, że Karolina jest zajęta. Nareszcie ma pracę, do której codziennie rano chce jej się wstawać.
- I można jednak obejść się bez domowych ciast, a kiedyś to było nie do pomyślenia - mówi młoda kobieta z górniczej rodziny, która jeszcze niedawno czuła się uwięziona w domu. - Bliscy już powybierali sobie w cukierni różne serniki i świat się nie zawalił. Wygląda na to, że wcale nie żałują mojego królewskiego.
Pracodawcy się nas bali
Karolina Kruczek wzięła udział w programie „Śląskie Wyzwania” dla kobiet szukających pracy z Jastrzębia-Zdroju. Chodziło o żony i córki górników, które chcą lub muszą zerwać z tradycją zajmowania się tylko domem. Program trzy lata temu przygotowały z pomocą unijną Wojewódzki Urząd Pracy i Fundacja Rodzin Górniczych. Jak powiodło się uczestniczkom, jak dzisiaj sobie radzą na rynku pracy?
Jastrzębie-Zdrój wybrano nie przez przypadek. Jest tu najwięcej kobiet, które nigdy nie pracowały zawodowo; to żony górników. Ale po odchowaniu dzieci wiele z nich próbuje szukać zajęcia; w jastrzębskim urzędzie pracy stanowią zwykle dwie trzecie bezrobotnych. Bywają oderwane od realiów; najbardziej chcą zostać urzędniczkami w kopalni, chociaż nie wiedzą, na czym obecnie praca biurowa polega. Panie po zawodówce o swoim dawnym zawodzie dawno zapomniały.
- Potrzebują wsparcia, ale i sprowadzenia na ziemię - uważa Katarzyna Musioł, która w programie była asystentką, czyli osobiście zajmowała się aktywizacją zawodową ośmiu kobiet. Sześć znalazło pracę. - Zdarzało się jednak, że rezygnowały ze znalezionej posady, bo szef był wymagający, firma za daleko, godziny takie, że nie mogły ugotować w domu obiadu na czas.
Organizatorów programu zaniepokoił fakt, że młode kobiety w górniczych rodzinach też mają kłopoty z podjęciem pracy zawodowej. Nie szukają zajęcia poza swoim miastem, nie wierzą w siebie. A są lepiej wykształcone, kończą też studia.
- Miałam nawet pod opieką panią z doktoratem z fizyki, który zrobiła w Stanach Zjednoczonych - opowiada psycholog Magdalena Szyszko, również asystentka w programie. - Wróciła nagle z Ameryki do Jastrzębia, bo rodzice ciężko zachorowali, nie miał kto im pomóc. Tutaj nie mogła znaleźć pracy, nie wiedziała, jak się odnaleźć. Czuła się zagubiona.
Program zapewniał uczestniczkom wsparcie nie tylko psychologa, ale też stylistki. Pani naukowiec, która nie śledziła mody, stała się elegancką kobietą. To poprawiło jej samopoczucie, ale zajęcie znalazła dzięki wiedzy i rekomendacji programu. Zaczęła od stażu w laboratorium kopalni, dzisiaj pracuje w firmie, która ma międzynarodowe koneksje.
Karolina Kruczek marzyła w dzieciństwie o tym, żeby piec ciasta i ciasteczka. Studia podjęła bez przekonania, ciężki wypadek samochodowy zmienił jej myślenie: nie mogła dłużej marnować ani chwili. Ale jak zostać cukiernikiem i zarabiać?
- Dzięki programowi dostałam pracę. W styczniu zdam egzaminy na cukiernika - mówi z radością. - Na razie zarabiam mało, nie mogę też powiedzieć szefowi, że będę wymyślać nowe ciastka. Zostawiam to sobie na później. Pracy jest bardzo dużo, ale jaka to słodka praca, idealna dla mnie.
Szacuje się, że połowa z 80 kobiet, które wzięły udział w programie „Śląskie Wyzwania”, nadal pracuje. Prawie wszystkie znalazły zatrudnienie, najczęściej w handlu, w usługach, kwiaciarniach, w opiece, także w biurach; ale nie wszystkie zostały do dzisiaj. Niektóre bardzo się zawzięły. Wyznaczały trasę i wchodziły po drodze do każdej firmy.
- Pracodawcy się nas bali - mówią asystentki. - To były przecież kobiety bez żadnej praktyki. Padało pytanie, czy po stażu muszą je zatrudnić, bo jeśli tak, to dziękują. Ale takiego wymogu nie było, więc panie dostawały pracę i skrzydła.
Kobiety szybko zrozumiały, że po latach siedzenia w domu, dawne umiejętności nic nie znaczą. Liczy się doświadczenie, ważna jest elastyczność. Zmieniały się.
- Była z nami pani księgowa. Gdy jej dzieci odeszły na swoje, znalazła pracę. Jest pomocą w przychodni, sprząta - dodaje Karolina Musioł. - Jest bardzo zadowolona. Ma jakiś cel, własne pieniądze i znajomych.
Niepotrzebne strachy
Zdaniem asystentek, motywacją kobiet są zarobki, ale także kontakty z ludźmi.
- Wiele z nich ma dość nudy, nie chce spędzić życia przy telewizorze. Te młodsze boją się też, że gdyby mężowi coś się stało, zostaną z niczym. To może się zdarzyć - mówi Magdalena Szyszko.
Edyta Nalepka najpierw nie weszła do programu. Pracowała w supermarkecie, studiowała zarządzanie. Oceniono, że jest pewna siebie, a program jest dla zahukanych pań domu, żon i wdów górniczych.
- Ale w końcu znalazło się miejsce - opowiada Edyta. - Ucieszyłam się, bo też miałam problem, chciałam pracować umysłowo, w biurze. I to mi się nie udawało.
Program zapewniał wiele szkoleń, co dodawało uczestniczkom pewności siebie. W każdej chwili mogły prosić o radę asystentkę, nie były same.
- Okazało się, że moje strachy były niepotrzebne. I już przy pierwszym podejściu przyjęto mnie na staż w biurze straży pożarnej - chwali się Edyta. - Cudowni ludzie. Byłam tam przez rok, nie mogłam zostać, nie było wolnych etatów, ale przeszłam od razu do innej firmy.
Poznała pracę biurową, spełniła jedno marzenie. Wtedy pojawiło się inne. Może sama będzie sobie szefem? Mąż zawsze wspierał ją w pomysłach, a ona już wiedziała, jak wypełniać urzędowe papiery.
- Dzisiaj mam hodowlę rasowych kotów, które uwielbiam - zdradza Edyta. - A w planach założenie hotelu dla kotów, gdzie będą domownikami. Nigdy bym się nie zdecydowała na połączenie pracy z pasją, gdyby nie pomoc programu. Tam przekonałam się, na ile mnie stać.
Program „Śląskie Wyzwania”
rozpoczął się w 2013 roku, trwał 30 miesięcy. Przedsię-wzięcie o wartości 2,5 mln zł było współfinansowane przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Program objął kobiety od 18 do 59 lat w Jastrzębiu-Zdroju, które chciały podjąć pracę zawodową. Model wsparcia powstał dzięki współpracy z socjologami z Uniwersytetu Śląskiego.
Fundacja Rodzin Górniczych
Jest organizacją pożytku publicznego od 2004 roku. Nie prowadzi działalności gospodarczej, finansowana jest ze składek górników i darowizn. Zajmuje się wsparciem rodzin górniczych, które znalazły się w trudnej sytuacji. Pomaga również inwalidom górniczym.