Zakład Carina przechodzi do historii
Coś się kończy, coś zaczyna. Kiedyś zakład obuwniczy Carina zatrudniał 2 tys. osób. Był to symbol Gubina. Dziś stare budynki są rozbierane. W miejscu starego zakładu powstanie market.
Carina była kiedyś symbolem Gubina. Co druga osoba, mieszkająca w okolicy, pracowała w tym zakładzie. Dziś pozostały stare sypiące się budowle, których jest zresztą coraz mniej, ponieważ na miejscu Cariny zaczęła budować się nowa firma. Jak to wyglądało kiedyś? Dowiadujemy się tego dzięki historykowi z Gubina, Stanisławowi Pilaczyńskiemu ze Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Gubińskiej.
Po wprowadzonej w 1991 roku „reformie Balcerowicza” rozpoczął się upadek zakładu. „Carina” popadła w kłopoty finansowe z których już nigdy nie wyszła.
Zakład rozpoczął działalność pod nazwą „Gubińskie Zakłady Obuwia i Odzieży w budowie” na mocy Zarządzenia Ministra Przemysłu Lekkiego nr 190 z 28 kwietnia 1956 roku. Każdego roku był coraz prężniejszym zakładem na przemysłowej mapie miasta. Ponadto był największym pracodawcą. U szczytu sławy zatrudniał ponad 2 tys. osób, pracujących przez wiele lat na dwie zmiany.
- Lata 1982-1989 to najlepszy okres dla „Cariny” – powiedział na łamach biuletynu „Gubin i Okolice” (grudzień 2015) były dyrektor zakładu Jerzy Opara. - W tym czasie wymieniono cały park maszynowy, a urządzenia sprowadzono z Włoch i ówczesnej Czechosłowacji. Wzrosła ilość produkcji i nastąpiła radykalna poprawa jakości. Pod względem jakości i średniej płacy „Carina” znalazła się w ścisłej czołówce branży obuwniczej w Polsce. Był to również dobry okres dla eksportu obuwia.
Po wprowadzonej w 1991 roku „reformie Balcerowicza” rozpoczął się upadek zakładu. „Carina” popadła w kłopoty finansowe z których już nigdy nie wyszła. W 1997 roku zakład ogłosił upadłość, w 2001 obiekty fabryczne kupiła gorzowska firma „Magnum”. Miały tu powstać tzw. lofty. Po kilku latach zastoju obiekty zakładu stały się coraz bardziej ponętne dla poszukiwaczy złomu. Na murach zawisły się tabliczki ostrzegawcze. Wędrówkę po opustoszałych i zdewastowanych obiektach można przypłacić życiem.
Na „oczyszczonym” placu powstanie nowy market. Mieszkańcy będą jeszcze przez wiele lat wspominać swój zakład, który żywił tysiące gubińskich rodzin
- W życiu coś ma swój początek, ma i swój koniec - przyznaje Pilaczyński. - Pod koniec lata 2016 roku wszystko stało sie jasne. Rozbierają Carinę. W niejednym oku starszych mieszkańców miasta zakręciła się łza. Pod młot poszły budynki warsztatowe, laboratorium, przychodnia, biurowiec. No bo ile można czekać? Aż się samo zawali? Chociaż teren po „naszej kapciarni” komuś się przyda - komentowano. Oszczędzono bramę wejściową i bramę, za która rozpoczyna się podwórzec fabryki. Pozostały obiekty wpisane na listę konserwatora zabytków.
Na „oczyszczonym” placu powstanie nowy market. Mieszkańcy będą jeszcze przez wiele lat wspominać swój zakład, który żywił tysiące gubińskich rodzin, dawał rozrywkę, dbał o swych licznych pracowników. Na pamiątkę pozostanie brama główna i fragment przedwojennej konstrukcji przy wejściu na teren zakładu z hasłem: „Dzień dobry - Przyjemnej pracy”. Coś się kończy, a coś zaczyna.