Rozmowa z Sebastianem Karpielem-Bułecką z zespołu Zakopower, o jego wspólnej płycie z grupą Atomic String Quartet.
- Jakiej muzyki słucha Pan najczęściej dla przyjemności?
- Prywatnie słucham w domu najwięcej jazzu. I to każdego: tradycyjnego i nowoczesnego, zachodniego i polskiego. Ponieważ sam gram na skrzypcach, z największą ciekawością sięgam po nowe płyty polskich skrzypków. A mamy wiele prawdziwych, młodych talentów w tej dziedzinie. Ta muzyka mnie inspiruje i rozwija, sprawiając, że sam chcę coraz lepiej grać.
- To dlatego postanowił Pan ze swoim Zakopowerem nawiązać współpracę z najsłynniejszym polskim zespołem smyczkowym - Atom String Quartet?
- Wszystko zaczęło się dwa lata temu. Zarówno ja, jak i Atom String Quartet zostaliśmy zaproszeni do udziału w koncercie „Głosy gór” w Teatrze Narodowym w Warszawie. Wykonywaliśmy wtedy klasyczne dzieła Szymanowskiego, Góreckiego i Kilara inspirowane podhalańskim folklorem. No i jakoś wyjątkowo zaiskrzyło właśnie między mną a muzykami kwartetu. Rozmawialiśmy potem - i stwierdziliśmy, że fajnie byłoby jeszcze coś razem zrobić poważniejszego. To była obopólna fascynacja: nam z Zakopowera zawsze podobało się to, co robi Quartet, a im - to, co my robimy. Musieliśmy się więc w końcu spotkać - i tak się stało.
- Quartet też czerpie w swej twórczości z góralszczyzny?
- Oczywiście. Choć gra jazz, słychać tam w skalach, harmoniach i melodiach nasz folklor. Być może dlatego, że jeden z założycieli Quartetu - grający na skrzypcach Dawid Lubowicz - pochodzi właśnie z Zakopanego. Dorastał więc w takim środowisku muzycznym. Potem takie dźwięki ma się we krwi na zawsze.
- Kiedy doszło do wspólnego muzykowania obu zespołów po raz pierwszy?
- Zalążkiem naszej wspólnej płyty była współpraca Zakopowera i Quartetu podczas nagrywania naszego ostatniego albumu wydanego dwa lata temu - „Drugie pół”. Pracując nad tym materiałem wpadliśmy na pomysł, aby do kilku utworów zaprosić klasyczną orkiestrę. I wtedy od razu pomyśleliśmy o Quartecie. Dawid z kolegami zaprosił do studia swoich przyjaciół i tak zorganizował dla nas spontanicznie prawdziwą orkiestrę kameralną. Po tym doświadczeniu wspólnej pracy postanowiliśmy, że ruszymy razem na koncerty, podczas których wykonamy nowe wersje kompozycji z repertuaru Zakopowera i Quartetu.
- To wtedy powstał materiał, który ukazał się na Waszej płycie?
- Tak. Przygotowaliśmy kilkanaście utworów w zupełnie innym stylu: bardziej na jazzowo, ale z zachowaniem góralskich elementów. I zagraliśmy razem cztery koncerty. Ostatni z nich odbył się w Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku - i to właśnie on został zarejestrowany i wydany na płycie.
- Podczas tworzenia wspólnych wersji nie było przepychanek, który zespół da więcej od siebie?
- (śmiech) Nie. Mieliśmy przecież wspólny cel: stworzyć nowe aranżacje. Wszystko działo się bardzo spontanicznie, głównie w oparciu o improwizacje na bazie wcześniej znanych tematów. Nawet sami byliśmy zdziwieni w pewnym momencie, że wszystko udaje się nam tak zgodnie zagrać i przygotować. Najpierw pracowaliśmy w sali prób, a potem ruszyliśmy na koncerty. Początkowo nie planowaliśmy wydawać tego materiału na płycie. „Nagrajmy to, a potem zobaczymy co z tego wyjdzie” - postanowiliśmy tylko. Ale okazało się, że efekty są ciekawe, warto było więc je utrwalić i pokazać szerzej.
- Jak dobieraliście utwory na te koncerty?
- Kluczem był góralski folklor. Dlatego sięgnęliśmy przede wszystkim po te kompozycje Zakopowera i Quartetu, w których słychać go najwyraźniej. Dzięki temu udało nam się stworzyć spójny program. To było naturalne: zarówno nasze głowy, jak i kolegów, są cały czas pełne takiej muzyki. Oczywiście nie obyło się też bez naszych największych przebojów. Ale postaraliśmy się je zagrać całkowicie inaczej - takie „Boso” zabrzmiało wykonane na... mój wokal i dwa kwartety smyczkowe.
- Jak widzowie koncertów przyjęli tak niecodzienną dla Zakopowera i Quartetu muzykę?
- Bardzo dobrze. Sami byliśmy tym trochę zaskoczeni. Ale szybko złapaliśmy z publicznością dobre porozumienie - i to na każdym z tych czterech koncertów. Może dlatego, że udało nam się stworzyć bardzo emocjonalne utwory, które mają nastrojowy, wręcz refleksyjny charakter. Publiczność siedziała więc wygodnie i słuchała w skupieniu. To dla nas było coś nowego.
- Jakie widzi Pan po doświadczeniu tej współpracy z Quartetem punkty wspólne w jazzie, klasyce i folklorze?
- Tak naprawdę to my, muzycy jesteśmy łącznikami tych różnych gatunków. Grając koncerty Zakopower mieszamy folk, jazz z popem i rockiem, z kolei Quartet przeplata klasykę wyrafinowanym jazzem.
- Będzie można jeszcze gdzieś posłuchać Zakopowera i Quartetu, wykonujących wspólnie tę muzykę na żywo?
- Na pewno. Planujemy większą trasę koncertową po Polsce na jesień. I chciałbym, żeby wtedy te utwory zabrzmiały jeszcze trochę inaczej. Marzy mi się nasycenie ich jeszcze większą dawką góralszczyzny, ale też jazzowych improwizacji. Może sięgniemy również po inne kompozycje. Mam nadzieję, że będzie to ciekawe nie tylko dla nas, ale również dla naszych słuchaczy.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 13
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto