Zalany Białystok. Przy Pogodnej się (nie) powodzi
Mieszkańcy bloku przy ul. Pogodnej 37a mają tego dość. Majowa ulewa zniszczyła ich auta. Teraz też woda wdarła się do garażu. Chcemy by miasto coś z tym zrobiło - mówią. Jeśli nie, złożą zawiadomienie do prokuratury.
Spółdzielnia zrzuca winę na miasto, a urzędnicy z magistratu uważają, że kanalizacja jest wykonana poprawnie. A nam co pozostaje? Modlić się przy każdej ulewie, by znów nas nie zalało? - denerwuje się Tomasz Markiewicz.
Mieszka wbloku przyul. Pogodnej 37a. Budynek stoi na lekkim wzniesieniu. Posiada garaże podziemne, które zostały zalane podczas ulewy 7 maja. Było 80 centymetrów wody. W garażu stało ok. 20 aut. Wśród nich ten należący do Adama Jakoniuka.
- Samochód wart był 40 tys. zł. Nadaje się nazłom. Nie opłaca się go naprawiać. Za same tylko części, wtym wypadku moduły elektroniczne, musiałbym zapłacić 16 tys. zł. Ubezpieczenie oczywiście nie pokryje całości straty, jaką poniosłem. Zresztą wszyscy wiemy, jak chętnie ubezpieczyciele wypłacają pieniądze - rozkłada ręce Jakoniuk.
Mieszkańcy ledwo otrząsnęli się po majowej ulewie, a we wtorek, 20 czerwca przyszła kolejna nawałnica. - Tym razem wody było 30 centymetrów - mówi Tomasz Markiewicz.
Mieszka tu od dwudziestu lat. Podkreśla, że wcześniej, choć też zdarzały się ulewy, garaż pozostawał suchy.
- W zeszłym roku miasto przebudowało ul. Pogodną. Przypuszczamy, że dokonano wtedy jakiegoś błędu. Żeby to stwierdzić, należałoby oczywiście rozkopać teren i sprawdzić. Sami nie weźmiemy łopat i tego nie zrobimy. Domagamy się tego od miasta - mówi Tomasz Markiewicz.
Natomiast Adam Jakoniuk uważa za paranoję to, że w mieście o całkowicie płaskim ukształtowaniu terenu, bez dużych wylewających rzek, jak na południu Polski nie można było zapobiec podtopieniom stosując rozwiązania techniczne.
- Garaż najpierw został zalany przez wypływającą ze studzienek wodę. Później deszczówka wpłynęła górą z ul. Pogodnej. Naprawdę nie da się zapobiec temu w przyszłości? - pyta.
Po majowej ulewie mieszkańcy wysłali pismo do magistratu. Wiceprezydent Rafał Rudnicki odpisał, że przypuszczenia o wadach konstrukcyjnych ulicy są niezasadne.
- Wszelkie prace inwestycyjne były odbierane komisyjnie bez zastrzeżeń - czytamy w piśmie.
Rudnicki pisze też, że majowa ulewa była opadem „na miarę deszczu 100-letniego”. A projektując drogi przy obliczeniach zlewni bierze się pod uwagę opady „o natężeniu miarodajnym”.
W piśmie jest też mowa o tym, że służby miejskie potwierdziły drożność kanalizacji deszczowej w ul. Pogodnej. A jej stan techniczny jest dobry. - Budynek przy ul. Pogodnej 37a posiada zagłębione garaże, co dodatkowo zwiększa podatność na podtopienia, spowodowane spływem wód zgodnie ze spadkiem terenu- pisze wiceprezydent.
I dodaje, że sami użytkownicy budynku powinni wykonać dodatkowe zabezpieczenia. - Na przykład budując wyniesione progi czy klapy zwrotne - podkreśla Rudnicki.
Mieszkańcy zwrócili się więc do spółdzielni. - Nie ma technicznych rozwiązań w zakresie sieci deszczowej, która mogłaby chronić garaże posadowione poniżej gruntu w przypadku takich ulew jak ta majowa - odpisał na początku czerwca zastępca prezesa spółdzielni Wielkoblokowa Dariusz Piszczatowski.
Dodał, że jak podali meteorolodzy opady przekroczyły trzykrotnie normy, na jakie projektowana jest sieć miejska.
- Nie ma tu winy spółdzielni - czytamy w piśmie.
Piszczatowski obiecuje jednak, że spółdzielnia poszuka rozwiązań doraźnych. Takich, jak wstawienie bram segmentowych z dolnymi panelami szczelnymi czy zainstalowanie wysokowydajnych automatycznych pomp awaryjnych w posadzkach garaży.
- Spółdzielnia obiecuje, tylko kiedy coś zrobi? - denerwuje się Adam Jakoniuk.
Pytamy o to Dariusza Piszczatowskiego.
- Będziemy działać jak najszybciej. Musimy się jakoś ratować - zapewnia.
Podkreśla też, że wysłał pismo do urzędu miasta. - Uważamy, że zbudowana w zeszłym roku ścieżka rowerowa została usadowiona zbyt wysoko - mówi.
Mieszkańcy zapowiadają, że jeśli magistrat ich zignoruje złożą zawiadomienie do prokuratury. - Nie może być tak, że miasto powie, że wszystko jest w porządku, a nas nadal będzie zalewało. Najlepiej, by sprawie przebudowy ulicy przyjrzał się niezależny biegły i ocenił, czy faktycznie nie popełniono tu żadnego błędu - mówi Tomasz Markiewicz.