Zamach tuż przed wyborami
Atak terrorystyczny w Paryżu. Zginął policjant, a dwóch jest rannych. Główni kandydaci na prezydenta zawiesili prowadzenie swoich kampanii.
W czwartek około godz. 21 pod stację metra Franklin D. Roosevelt w centrum Paryża podjechał samochód. Po chwili wysiadł z niego zamachowiec. Wyciągnął broń automatyczną typu kałasznikow i oddał strzały w kierunku zaparkowanego radiowozu oraz patrolujących ulicę policjantów. Jeden z nich zginął na miejscu, a dwóch zostało ciężko rannych.
Po chwili bandyta zaczął uciekać w jedną z bocznych ulic. Tam dosięgnęły go kule innego policjanta. Zamachowiec zginął na miejscu. Wszystko to działo się na oczach setek przechodniów na Champs Élysées, głównej ulicy stolicy Francji. Jednak nikomu z nich nic się nie stało.
Śmierć napastnika potwierdził Pierre-Henry Brandet, rzecznik francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Dodał też, że brak ofiar wśród przechodniów wskazuje na to, że celem ataku były służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, a nie chęć zabicia jak największej liczby przypadkowych osób.
Odpowiedzialność za zamach początkowo wzięło na siebie tzw. państwo islamskie. Według terrorystów z tej organizacji dokonał go ich człowiek, obywatel Belgii Abu Yousif.
Jednak francuska prokuratura od razu zdementowała te informacje i podała, że za zamachem stoi 39-letni Francuz Karim Cheurfie. Zamachowiec był wcześniej znany policji ze swoich powiązań z islamskimi radykałami. Już raz strzelał do policjantów. Otworzył do nich ogień w 2001 r., kiedy został złapany w kradzionym samochodzie. Sąd skazał go wtedy na 20 lat pozbawienia wolności. Jednak wyszedł z więzienia przed terminem.
Prezydent Francji François Hollande na wieść o strzelaninie zwołał w Pałacu Elizejskim nadzwyczajne posiedzenie członków rządu odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w kraju. Ogłosił tam, że bez wątpienia doszło do ataku terrorystycznego.
W czasie, gdy zamachowiec mordował na Champs Élysées, w jednym ze studiów telewizyjnych trwała debata kandydatów na urząd prezydenta. Przypomnijmy, że wybory odbędą się już w niedzielę.
Na wieść o zamachu trzech pretendentów: Marine Le Pen, Emmanuel Macron i François Fillon, ogłosiło, że zawiesza prowadzenie swoich kampanii. Największe korzyści w związku z atakiem może osiągnąć Marine Le Pen, która już w piątek zaapelowała o natychmiastowe przywrócenie kontroli granicznych. A przez całą kampanię opowiada się za zatrzymaniem imigracji do Francji.
Cele, które chcieli osiągnąć organizatorzy ataku, analizuje Artur Dubiel, ekspert Europejskiego Instytutu Studiów Strategicznych, wydawca portalu Sztab.org.
- Zamach ma wymiar zdecydowanie symboliczny, będący jednocześnie przekazem. Uderzono w samo serce Paryża i Francji. Po raz kolejny w służby bezpieczeństwa i porządku publicznego. Przekaz jest jasny: obywatelu, nie boimy się, uderzamy w uzbrojonych funkcjonariuszy, lepiej zacznij się bać, bo oni nie potrafią zadbać o swoje bezpieczeństwo, a co dopiero o twoje... No i ten nieszczęsny i nieprzypadkowy termin związany z wyborami - podsumowuje ekspert.