Zamek w Łańcucie. Odkrywamy odnowione wnętrza rezydencji Lubomirskich i Potockich
Do tej pory w zasadzie niedostępne dla zwiedzających. Teraz zachwyca wspaniale odrestaurowane i otwarte dla gości. Drugie piętro łańcuckiego zamku.
Największy od czasów II wojny kompleksowy remont zamku w Łańcucie trwał 2 lata. Renowacja kosztowała ponad 18 mln zł. Pracami objęto 84 pomieszczenia: wszystkie z II piętra, a także wybrane na I kondygnacji. Odrestaurowano m.in. Salę Balową, Salę Kolumnową i Galerię Rzeźb. Odnowiono m.in. 140 zabytkowych mebli i 65 lamp, w tym 5 żyrandoli.
Komu służyła druga kondygnacja dawnej rezydencji Lubomirskich i Potockich?
- W południowym skrzydle znajdowały się pomieszczenia dla służby - mówi Bożena Rybkowska, kierownik Działu Wnętrz w Muzeum - Zamku w Łańcucie. - Z kolei w zachodnim i północnym - pokoje mieszkalne. Najpierw był tam apartament księcia Henryka Lubomirskiego, usynowionego przez księżną marszałkową (Izabelę z Czartoryskich - red.), ostatnią z rodu Lubomirskich. Mniej więcej od 1807 roku - tzw. apartament państwa młodszych, przygotowany po ślubie pierwszego ordynata z Marią Józefiną Czartoryską. Miał większą powierzchnię niż ten Henryka Lubomirskiego. Wśród licznych pokoi były także dziecięce.
Zaczynamy zwiedzanie drugiego piętra. W przedpokoju widzimy seledynową komodę ze zbiorem naczyń.
- Są to fragmenty różnych serwisów: obiadowych, śniadaniowych, od końca XVIII wieku do początku XX, różnej proweniencji europejskiej. Z Austrii, Anglii, Francji, Polski. Głównie porcelana, ale także fajans.
Trasa prowadzi nas do Pokoju Sypialnianego.
- Warto tu zwrócić uwagę na nietypowy, zdobiony w kwiaty parawan angielski - podpowiada Bożena Rybkowska. - Nie dość, że ma siedziska, to oprócz tego jeszcze opuszczane firaneczki.
Urokliwy jest także biały piec. Zresztą piece widzimy prawie w każdym pomieszczeniu.
- Pochodzą z przełomu XIX i XX wieku. Bardzo ładne są na przykład kafle w dawnym Pokoju Służącego, obecnie zwanym Pokojem Służbowym. Kolorowe, zdobione motywem roślinnym.
Wyjątkowy komplet do picia miodu
Podziwiamy teraz Duży Salon w stonowanej beżowo-szarej kolorystyce. Mamy tu siedem tzw. giętych krzeseł.
- To pierwsze z serii Thoneta, z ok. 1840-50 roku. Niewiele się ich zachowało. Później meble te zaczęto produkować seryjnie.
Między oknami stoi gramofon firmy Columbia z początku XX w. W narożnych serwantkach ustawione zostały wyroby ze srebra i szkła, fragmenty serwisów.
- Na stoliku można dostrzec komplet do picia miodu - zwraca uwagę nasza przewodniczka. - Z iryzującego, opalizującego szkła o barwie miodowej. Zdobiony jest nakładaną szklaną pszczółką.
Ciekawe są także portrety przestawiające Rembrandta i jego żony Saski.
- To nie są oryginały, ale stare kopie. Prawdopodobnie z tego samego czasu. Być może są to kopie warsztatowe.
Kolej na Salon Pompejański, w którym koniecznie trzeba zwrócić uwagę na technikę zdobienia ścian. Nałożono na nie lniane płótno i pokryto farbą olejną. Tak, jakby na mury przenieść obraz wykonany w stylu pompejańskim. I to nie byle kogo. Dzieło to przypisywane jest włoskiemu malarzowi i architektowi Vincenzo Brennie, który działał w Łańcucie. Zachowało się kilka efektów jego prac i oryginalna sygnatura na parterze. Co ciekawe, podczas ostatniej konserwacji w skrzydle wschodnim II piętra odkryto pod papierową tapetą zachowaną polichromię, również przypisywaną malarzowi - dekoratorowi rodem z Florencji.
W łazience, do której wchodzi się z salonu wąskim korytarzykiem w górę i trzeba pokonać osiem stopni, mamy malowidła bezpośrednio położone na ściany. Efektownie prezentują się naczynia toaletowe. Widzimy pojemniki w odcieniu koralowym do odsączania gąbek, na mydełka, dzbanki i miseczki, w których się myto.
- Łazienki tak naprawdę zostały założone dopiero podczas ostatniej przebudowy, czyli za czasów Romana i Elżbiety Potockich. To przełom XIX i XX w. Wtedy też została doprowadzona tu woda.
Wanny są oryginalne we wszystkich łazienkach. Z plakietkami firmy Grämlick. Porcelanowe. Wolnostojące lub w drewnianej obudowie.
Przechodzimy do Pokoju Służbowego. Na wieszaku wisi zachowana liberia dla lokaja. Na komodzie leżą różne akcesoria, np. pudełko z wymiennymi kołnierzykami do koszuli.
- Bardzo ciekawe są srebrne nożyce do obcinania kopcących knotów, nazywane nożycami do objaśniania świec - zwraca uwagę Bożena Rybkowska. - Mamy też biały fajansowy komplet toaletowy z napisem Łańcut, a między komodą a wieszakiem oryginalny pojemnik na laski i parasole.
Warto zajrzeć również do Pokoju Czerwonego, kiedyś nazywanego pokojem pod Fałatami, ponieważ wisiały tu obrazy Juliana Fałata, dziś nie eksponowane. Zachowała się tu oryginalna tkanina, mimo że materia ta szybko ulega degradacji ze względu choćby na padające na nią światło. Stoi też komplet mebli w stylu biedermeier.
Następną ciekawostką jest Sypialnia Rokokowa, utrzymana w różowej tonacji. Nad wnęką, gdzie w tej chwili miejsce zajmuje kanapa, a ma być wstawione łóżko, widać interesującą dekorację.
- Częściowo była złocona, a częściowo malowana na zielono, w zależności od tego, co się komu z poszczególnych właścicieli podobało - tłumaczy nasza przewodniczka. - Podczas remontu zdecydowaliśmy się na kompromis. Element ten jest teraz złocony i częściowo malowany na zielono.
W kolejnym pokoju służbowym nietuzinkowe jest biureczko podróżne. Da się je bowiem zdemontować, odkręcić nogi. Wzrok przykuwa tapeta, z początku XX wieku. Właściwie w całości zachowała się oryginalna. Na białym tle czerwienią się papugi i różnego rodzaju roślinność. Taka sama położona jest w Pokoju Garderobianej, obecnie zwanym Pracownią Krawiecką. Idziemy tam. Wzór powtarza się dodatkowo na tkaninie obiciowej krzeseł i sof. Pod oknem widzimy stolik w kształcie serca, do robótek ręcznych. Z miejscem na nici i inne akcesoria do haftowania. Szafa zajmuje całą szerokość ściany. Złożone są w niej stroje, w większości teatralne.
- Trochę jest XVIII-wiecznych fraków i kamizelek. Niestety, z damskich ubrań niewiele się zachowało.
Są pantofelki. Wąskie. Widać, że nosiły je kobiety o bardzo szczupłych nogach. Przygotowywane w tym pokoju stroje znoszono schodami poprzez antresolę do mieszczącej się na pierwszym piętrze Ubieralni.
Kolejna łazienka, a po niej Salon Kawalerski.
- Tutaj udało się nam zachować na ścianach oryginalną morę (tkanina, w której odpowiednie sploty dają deseń prążków podobny do słojów drzewa - red.). Po czyszczeniu skurczyła się, co jest normalne, Dlatego dołem biegnie pas zwykłej tkaniny, odpowiednio dobranej kolorystycznie.
Kustosz kieruje uwagę na gerydon, czyli stojak, podstawę np. pod wazę, tacę, świecznik. Z postacią murzynka. Komplet mebli pochodzi z początku XX w. z Henrykowa. Jest też fortepian, a w gablotce po lewej stronie fragmenty srebrnych serwisów: solniczki, pieprzniczki, świeczniki do oświetlania stołów, talerze.
Jeszcze jedno intrygujące wnętrze: przedpokój, a za nim Łazienka Kryształowa. W przedpokoju eksponowane są naczynia toaletowe. Na jednej ze ścian można dostrzec malowidło w stylu chińskim. Są tam drzwi prowadzące na klatkę schodową i kręcone schody, którymi można zejść do jadalni zimowej na pierwszym piętrze.
Muszla jak krzesło
Zwiedzający tego niestety nie dostrzegą, bo wnętrze jest zbyt małe, by pomieścić grupę osób, ale najciekawszy w tej łazience jest sedes przypominający wygodne krzesło na wygiętych nóżkach. Deska jest drewniana, a muszla od wewnątrz malowana w chryzantemy. Ozdobą są oryginalne, bladobłękitne płytki z białymi nakładanymi festonami z postaciami mitologicznymi.
Wychodzimy na Korytarz Wschodni. Tu mamy ogromny zbiór miedzianych naczyń. W większości po Potockich, pozostałości z kuchni, które w tej chwili nie istnieją, ale prawdopodobnie uda się je odtworzyć. Formy na budynie, babki wielkanocne, rondle, garnki. W jednej z ostatnich półek leżą duże wanienki z wkładami i pokrywami, do przygotowywania ryb w całości. - Część z tych naczyń ma znaki: AP, czyli Alfred Potocki albo RP, czyli Roman Potocki, koronę hrabiowską 9-pałkową lub szlachecką 5-pałkową.
Mijamy piecyk do ogrzewania lub suszenia talerzy. Po drugiej stronie ułożone są na pólkach różne akcesoria, m.in. solniczki, pojemniki do przechowywania sypkich materiałów. - Mamy też samowar braci Woroncow z Tuły i syfon, jeden z pierwszych. Poza tym trochę tasaków. Ciekawych, bo z rączkami zdobionymi głowami kaczek, czy koni. Jest jeden do trzymania oburącz, przydatny do siekania ziół, warzyw.
Gdzie mieściły się kuchnie w zamku?
- Na parterze. Było ich kilka. Osobna do mięs, ciasta, jarzyn… Po wojnie zostały przebudowane, ale są do odtworzenia. W obecnym magazynie gospodarczym zachował się na przykład bardzo duży komin, gdzie wędzono mięsiwa.
Co ciekawego jeszcze odkryto podczas ostatnich prac na drugim piętrze? Na przykład napisy na ścianach z datą 1831 r. w salonie rokokowym.
- Pozwoliły nam troszkę przewartościować czas powstania tej dekoracji. Uważaliśmy, że jest to w całości XVIII-wieczna boazeria, a okazało się, że częściowo z XIX w.
Między oknami, pod lustrem, tkwił list z 1772 roku, pisany po łacinie. W tym samym pokoju na ścianie zaznaczano, ile centymetrów urosły dzieci Potockich. Te napisy zostały jednak na powrót zakryte tkaniną.
Spod zgaszonej zieleni ścian w korytarzu północnym i wschodnim przebił róż. Zdecydowano się na powrót do tego koloru.
- Na pierwszym piętrze udało się odtworzyć pokój wieży za salonem werandowym, gdzie właściwie niewiele zostało po wyjeździe ostatniego ordynata. Zawiesiliśmy tu kopie obrazów.
Maksymalnie po 10 osób
Drugie piętro łańcuckiego zamku zostało otwarte do zwiedzania w walentynki. Zainteresowanie jest, ale na razie głównie indywidualnym zwiedzaniem. Piętro można przejść samemu z audioprzewodnikiem. Liczba wejść jest limitowana z powodu ograniczeń architektonicznych i bezpieczeństwa zbiorów. Grupy mogą być maksymalnie 10-osobowe
- Na drugim piętrze nie ma amfilady, jak na pierwszym. Do poszczególnych pomieszczeń trzeba wchodzić z korytarza. Nie da się przejść z pokoju do pokoju - tłumaczy Bożena Rybkowska.
* * *
Na zwiedzanie można się umówić, dzwoniąc na nr 17 225 20 08 lub drogą mailową: wycieczki@zamek-lancut.pl. W poniedziałki ekspozycja drugiego piętra jest zamknięta. Sezon turystyczny potrwa do końca listopada. Bilet wejścia na II piętro kosztuje 4 zł (ulgowy 2 zł). Szczegóły znajdziemy na stronie www.zamek-lancut.pl. Można się także wybrać na wirtualny spacer po drugim piętrze i dotrzeć w niemal we wszystkie zakamarki siedziby magnackiej.