Zamieszanie w bydgoskiej diecezji - „duże” nazwiska na karuzeli obsadowej
Rozkaz jest rozkaz. Trudno mi sobie wyobrazić, by ksiądz Buchholz, mimo wielkiego poruszenia środowisk związanych z „Wiatrakiem” i duszpasterstwem akademickim, mógł wrócić na fordońskie górki. W Kościele, jak w wojsku, nakazy pracy bywają nieuchronne.
Zaledwie kilka lat temu, podobnie duże emocje, również w Fordonie, związane były z przeniesieniem (po latach) księdza Artura Dylewskiego, głównego animatora salezjańskiego Oratorium Dominiczek. Przez wiele lat ksiądz ten dał się poznać jako organizator oryginalnych akcji charytatywnych i pomysłodawca wielu projektów społecznych. I już go w Bydgoszczy nie ma - podobnie jak niektórych jego autorskich pomysłów, które podobały się ludziom.
Przeczytaj: Ks. Roman Kneblewski odpowiada na zarzuty biskupa. "Nie ma to nic wspólnego z brakiem posłuszeństwa"
Z księdzem Krzysztofem Buchholzem rzecz jest bardziej skomplikowana - niestety, opakowana też w więcej „trudnych” kontekstów. Jego nowe i poprzednie stanowiska pracy do zwyczajnych nie należą. Po pierwsze: Fundacja „Wiatrak”, Dom Jubileuszowy. Ten pomnik dla Polaka papieża budził emocje niemal od początku budowy. Chronicznie brakowało na nią pieniędzy, administratorowi zarzucano, że przeszarżował z wielkością inwestycji. Fundacji groził zwrot 8 mln unijnej dotacji, bo dramatycznie mało było kasy na wkład własny. Na ponad milion złotych złożyły się więc dotacje marszałkowskie, miejskie i - co bardzo ważne - społeczne.
Przeczytaj dalszą część.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień