Zapomniane obozy jenieckie w okupowanym Krakowie

Czytaj dalej
Paweł Stachnik

Zapomniane obozy jenieckie w okupowanym Krakowie

Paweł Stachnik

HISTORIA. Przez większą część wojny w naszym mieście funkcjonowały obozy jenieckie dla żołnierzy wziętych przez Niemców do niewoli podczas walk na froncie zachodnim i wschodnim. O tych zapomnianych dziś miejscach opowiada wystawa prezentowana w Fabryce Schindlera.

Jako pierwszy powstał tzw. Dulag, czyli obóz przejściowy, przeznaczony dla polskich żołnierzy wziętych do niewoli podczas walk we wrześniu 1939 roku. Przywożonych tu z frontu trzymano w koszarach 20. Pułku Piechoty przy ul. Wrocławskiej, w koszarach 8. Pułku Ułanów w Kobierzynie oraz w koszarach na Dąbiu.

Wrześniowe obozy miały charakter przejściowy, jeńców dość szybko ekspediowano do oflagów i stalagów w Niemczech, przy czym nadzór nie był zbyt silny, więc wielu żołnierzom udało się uciec i uniknąć wywózki. Te pierwsze obozy istniały do połowy 1940 roku. Na wystawie obejrzeć można rzadkie ich fotografie, a także ocenzurowane przez Niemców listy wysyłane z krakowskiego Dulagu.

Obozowe miasteczko

Nowy rozdział jenieckiej historii w Krakowie został otwarty w maju 1942 r. Wtedy powstał tu Stalag 369. Trafili do niego francuscy i belgijscy (od października 1943 r. także holenderscy) podoficerowie z obozów w Rzeszy, którzy odmówili pracy na rzecz okupanta i karnie zostali zesłani do Generalnego Gubernatorstwa. Początkowo było to około 5 tysięcy Francuzów i Belgów. Umieszczono ich w specjalnie zbudowanym obozie głównym w Kobierzynie.

Wzdłuż dzisiejszej ulicy Żywieckiej, na dawnym terenie ćwiczeń 8. Pułku Ułanów, powstało obozowe miasteczko, liczące kilkadziesiąt w większości drewnianych budynków, w tym: baraków mieszkalnych dla jeńców, kuchni, latryn, warsztatów, magazynów i wartowni. Było także boisko i bieżnia. Całość otoczona była ogrodzeniem z drutu kolczastego i pilnowana przez strażników na wieżyczkach.

Jakie były warunki przebywania w kobierzyńskim obozie? - Całkiem znośne. Niemcy nie zastosowali wobec odmawiających pracy żadnych represji poza izolacją. Ze wspomnień jeńców wynika, że największą dolegliwością była po prostu nuda. Byli odcięci od świata, nic nie robili i to było dla nich najgorsze. Dodajmy jeszcze, że wyżywienie w obozie było wystarczające. Potem się trochę pogorszyło, ale od 1943 roku jeńcy mogli dostawać paczki - opowiada autor wystawy Tomasz Owoc z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

By urozmaicić sobie monotonię pobytu, Francuzi, Belgowie i Holendrzy organizowali kółka zainteresowań, kursy, naukę języków obcych, wykłady, przedstawienia teatralne i kabaretowe, zawody sportowe itd., itd. Odbywały się m.in. rozgrywki piłkarskie prowincji, a podczas ich finału 4 lipca 1943 r. zwycięzcom wręczono wykonany z drewna puchar i proporczyk (oba pokazywane na wystawie).

Jeńcy wydawali też swoje czasopisma: Francuzi miesięcznik „Le Crack” i „L’Etape”, Holendrzy „Luister Eens Uit” (egzemplarze eksponowane są na wystawie). Były redagowane i edytowane na wysokim poziomie. Redaktorem naczelnym „Le Crack” był Pierre Lardin, po wojnie jeden z najlepszych francuskich artystów szkła, projektantów mebli oraz sztuki użytkowej projektantów mebli i szkła użytkowego, który w obozie stworzył winietę i szatę graficzną miesięcznika.

Niczego nie brakowało

To zaskakujące - zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę warunki, w jakich przebywali polscy jeńcy w Niemczech - ale z relacji francuskich więźniów z 1943 roku wynika, że… niczego im nie brakowało. Paczki z Czerwonego Krzyża dawały im m.in. kawę i czekoladę, które były idealnym towarem przy handlu wymiennym ze strażnikami i pracownikami cywilnymi na terenie obozu. Czarny handel kwitł, a jeńcy mieli się bardzo dobrze.

- Na wernisaż wystawy w ubiegłym roku zaprosiliśmy jednego z byłych holenderskich jeńców Wima Ruytena, który powiedział wtedy, że obóz kojarzy mu się ze słodyczami, ciastami i tortami. W porównaniu z innymi obozami jenieckimi, w których panował głód, w Krakowie - za sprawą czarnego handlu - był dostęp do wszystkiego - zwraca uwagę Tomasz Owoc. Opowiada również, że Francuzi przyrządzali sobie nawet dania kuchni narodowej. Zresztą są wspomnienia, że razem ze strażnikami szukali w tym celu żab i ślimaków.

Na wystawie zobaczyć można ilustrowane menu z kolacji bożonarodzeniowej w 1943 roku, a widnieje w nim m.in. pasztet zapiekany w cieście, królik Montceau Bûche de Noël (francuska rolada świąteczna) i galaretka pigwowa. Jeńcy wspominali, że niemieccy strażnicy zakradali się do baraku, by spróbować tych specjałów lub wymienić je na sznapsa…

By jednak w pełni oddać realia obozu, trzeba powiedzieć, że Niemcy chętnie stosowali wobec jeńców przemoc (bili za rozmaite przewinienia), a po 1943 r. wyżywienie znacznie się pogorszyło i pojawił się głód. Część żołnierzy zdecydowała się podjąć pracę. Pracowali fizycznie poza obozem w różnych miejscach Krakowa, gdzie warunki często były gorsze. Francuzi dość chętnie z obozu uciekali, więc w Borku Fałęckim powstała grupa osób najprawdopodobniej ze Związku Walki Zbrojnej, kierowana przez Henrykę Lagrue-Lewandowicz, która specjalizowała się w udzielaniu im pomocy. Zaopatrywano ich w ubrania i dokumenty, a następnie zwykłymi pociągami ekspediowano do Francji.

Tomasz Owoc wymienia też inną ciekawą postać związaną z obozem: Henrykę Świszczowską, nazywaną przez jeńców „śpiewającą gazetką”. Pani Henryka często jeździła na rowerze wzdłuż obozu i przy drutach śpiewała piosenki po francusku, które w rzeczywistości były zaszyfrowanymi wiadomościami. Z kolei ZWZ wydawało w języku francuskim informator z nowinami ze świata i przerzucało go do obozu.

Jeńców ze Stalagu 369 ewakuowano latem 1944 roku do Niemiec. Po wojnie we Francji powstało stowarzyszenie skupiające byłych jeńców stalagu w Kobierzynie, liczące ponad 5 tys. członków. Organizacja działała prężnie aż do 2003 r. Urządzała m.in. wycieczki do Krakowa na teren dawnego obozu i wydawała kwartalne sprawozdania.

W Kobierzynie siedział też francuski pisarz Francis Ambrière, który po wojnie napisał powieść-biografię „Długie wakacje 1939-1945”. Jeden jej rozdział opisuje pobyt w Krakowie i życzliwe kontakty z Polakami. Książka zdobyła powodzenie we Francji i została wyróżniona prestiżową Nagrodą Goncourtów.

3,3 mln zabitych

Zupełnie inne warunki mieli przetrzymywani w Stalagu 369 jeńcy sowieccy. Pierwsi trafili tu jesienią 1941 r. Zakwaterowano ich w różnych miejscach, m.in.: w koszarach kawaleryjskich w Kobierzynie, mniejszym obozie na terenie dzisiejszej Nowej Huty, forcie 38 Skała (dzisiejsze Obserwatorium Astronomiczne UJ) oraz w specjalnie zbudowanym podobozie przy kopcu Kościuszki.

Sowieci siedzieli w znacznie gorszych warunkach niż Francuzi, Belgowie i Holendrzy. Stan kwater był bardzo zły. Wspomnienia mówią, że w koszarach kawaleryjskich w Kobierzynie nie było szyb w oknach, woda w nocy zamarzała, a ogrzewanie stanowiły dwa żeliwne piecyki bez kominów. Rosjanie pracowali ciężko w komandach roboczych, otrzymywali głodowe racje i nie mieli opieki medycznej. Zdarzało się, że śmiertelność wśród nich sięgała 30 osób miesięcznie. W sumie przewinęło się przez Kraków około 6 tys. żołnierzy sowieckich.

Podczas całej wojny Niemcy wzięli do niewoli około 5,7 mln jeńców sowieckich. Z tego 3,3 mln, czyli aż 58 procent, straciło życie w wyniku głodu, chorób i zabójstw. Są oni drugą po Żydach grupą ofiar tego konfliktu.

- Mamy trzy relacje, złożone w latach 70. ubiegłego wieku przez czerwonoarmistów, którzy trafili do obozów w Krakowie. Dzięki nim wiemy, jak to tutaj wyglądało. Mamy także relację Polaka wcielonego do Armii Czerwonej - Stanisława Wieczorka, którego przywieziono do Krakowa z pierwszym transportem i był tutaj do czerwca 1944 r. Wieczorek przeżył wojnę i też złożył relację - mówi Tomasz Owoc.

Po wojnie obóz w Kobierzynie został rozebrany. Podobnie stało się z mniejszymi obozami na terenie miasta. Materialne ślady po jenieckim pobycie zniknęły lub rozproszyły się, a z czasem zniknęła też pamięć o nim. Dziś mało kto zna ten epizod z wojennej historii miasta.

Przypomina go wystawa „Jeńcy wojenni w okupowanym Krakowie 1939-1945”. Obejrzało ją już ponad 12 tysięcy osób, co jest bardzo dobrym wynikiem. Przygotowany przez Tomasza Owoca obszerny katalog głosami internautów zdobył tytuł najlepszej książki 2016 roku w plebiscycie „Historia zabrana” w kategorii „Okiem Badacza”.

Ekspozycję można oglądać do 2 kwietnia. Organizatorzy zwracają się do osób, które mają pamiątki związane z obozami jenieckimi w Krakowie, z prośbą o ich przekazywanie do muzeum. Kontakt do Tomasza Owoca: nr tel. 508-481-871, e-mail t.owoc@mhk.pl.

pawel.stachnik@dziennik.krakow.pl

Paweł Stachnik

Komentarze

2
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

tomicki

Jak chcecie poczytać historię o losach jenieckich to odsyłam do strony http://zachowacwpamieci.eu/ Znajdziecie tam dzieje życia Stanisława Teofila Jurczyńskiego, który przeszedł przez obozy jenieckie. Na stronie sporo dokumentacji, ciekawie się to czyta.

maciejP

Nasza historia jest straszna, historia większości krajów jest zresztą tragiczna, tak wiele przelanej krwi...

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.