Zapora w Solinie w Bieszczadach ma 50 lat. Zaglądamy do serca elektrowni [FOTO, WIDEO]
Prawie 2 miliony ton betonu zużyto do budowy największej zapory wodnej w Polsce. Mogliśmy podziwiać konstrukcję tej imponującej budowli nie tylko z zewnątrz, ale i od środka. Zajrzeliśmy do miejsc, gdzie turyści wstępu nie mają, jak na przykład do nastawni - serca elektrowni.
- Około 750 mln metrów sześciennych zagęszczonego betonu potrzebnych było do wystawienia zapory wodnej w Solinie, wysokiej na 82 m i długiej na 664 m - wylicza Krzysztof Majcher, dyrektor Zespołu Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce należącej do spółki PGE „Energia Odnawialna” z Grupy PGE, z wykształcenia elektryk, informatyk, cybernetyk. - Potężna ilość. Z kawałków tego betonu ułożylibyśmy mur o wysokości i szerokości metra biegnący w linii prostej przez całą Polskę, od Soliny po Świnoujście.
Same fundamenty to 6 m wylewki betonowej, położonej na zębie skalnym, stanowiącym podłoże fundamentowe. Szerokość zapory o kształcie rozwartego trapezu przy koronie wynosi prawie 9 m, u podstawy - 56 m. Przy budowie pracowało blisko 2 tys. osób.
Powstało Jezioro Solińskie o powierzchni 22 km kw., w którym znajduje się ponad 500 mln m sześc. wody! Jego głębokość tuż przy zaporze wynosi aż 60 m. Długość linii brzegowej zbiornika ma ponad 150 km.
Poza produkcją energii elektrownia spełnia kilka niezwykle ważnych funkcji. - Pierwsza to dbałość o bezpieczeństwo hydrologiczne tej części Polski - zwraca uwagę dyrektor Majcher. - W ogóle pomysł budowy narodził się dlatego, że te tereny były zalewane przez duże powodzie. Co kilka lat nawiedzały one dorzecze Sanu, powodując przy tym ogromne zniszczenia. Trzeba było tę siłę ujarzmić i to się udało.
Tłumaczy, że jeśli do jeziora z południowych Bieszczadów spływa zbyt dużo wody, wówczas zatrzymują, spłaszczają fale powodziowe, chroniąc w ten sposób przed spustoszeniem tereny poniżej.
- Z kolei w okresach, gdzie nie ma opadów i występują susze, alimentujemy, czyli utrzymujemy minimalne przepływy wody w Sanie. Po to, aby życie biologiczne tam funkcjonowało i gospodarki komunalne 27 gmin nad Sanem mogły z rzeki korzystać - dodaje.
Słyszymy, że jest to miejsce znaczące dla kraju także z innego względu.
- Jesteśmy elektrownią, która w razie zapaści systemu energetycznego w Polsce, zwanego blackout’em, jest w stanie odtworzyć funkcjonowanie sieci, podać energię do elektrowni konwencjonalnych, produkujących energię elektryczną z węgla. Możemy taką energię wyprodukować w 3 minuty i wysłać w dowolną część kraju. Elektrownie konwencjonalne potrzebują kilku do kilkunastu godzin, aby wznowić produkcję po jej zaprzestaniu.
Kolejna rzecz to magazynowanie energii.
- Woda zgromadzona za tamą to potężny akumulator, który nigdy się nie zużywa - podkreśla i dodaje, że nie sposób też nie zwrócić uwagi na turystyczny aspekt. - Stworzyliśmy kultowe miejsce. Przyjeżdżają tu setki tysięcy gości rocznie. W zeszłym roku liczyliśmy przejścia osób przez koronę zapory. Bywały dni, kiedy było ich nawet 10 tysięcy dziennie.
W dalszej części artykułu przeczytasz m.in.:
- co znajduje się w miejscach, gdzie turyści nie mają wstepu
- dlaczego zapora się "porusza" i "przecieka"
- jakie niebezpieczeństwa czyhają na śmiałka, który skoczy z korony zapory
- ile lat może przetrwać solińska zapora
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień