Zarząd w regionie nie powinien mieć pensji [rozmowa]
Rozmowa z Aleksandrą Solecką, przewodniczącą KOD w regionie Kujawsko-Pomorskim, wybraną w minioną niedzielę na kolejną kadencję.
- Jeszcze niedawno zaprosiła Pani do Torunia Adama Michnika, a teraz podczas wyborów do zarządu regionu KOD w Kujawsko-Pomorskiem zawnioskowała Pani, aby media wyprosić z sali. Dlaczego?
- To nie ja o tym zdecydowałam, ale obecni na sali członkowie KOD. Wybory, zgodnie z demokratycznymi procedurami, powinny być transparentne. Padł jednak wniosek z sali, że nie wiadomo, kto filmuje wybory (byli ludzie z jakichś nieznanych portali) i że tak być nie powinno. Większością głosów KOD-erzy nie życzyli sobie, aby relacja z walnego była przekazywana przez obce osoby. Sami filmowaliśmy przebieg walnego i udostępnimy to na naszej stronie internetowej.
- Kiedy?
- Gdy Czytelnicy „Pomorskiej” będą czytać tę rozmowę, filmowa relacja z walnego będzie już w sieci.
- Po sprawie z Mateuszem Kijowskim na KOD patrzy teraz więcej oczu, ludzie są ostrożniejsi w sympatyzowaniu z KOD, obawiają się, że też chcecie sięgnąć po władzę, a nie punktować łamanie demokratycznych reguł przez PiS.
- Nie chcemy sięgać po władzę. Nie mamy zamiaru przemieniać się w partię polityczną i iść do wyborów. Chcemy być ruchem oddolnym, stowarzyszeniem. To decyzja większości naszych członków. Partii mamy w kraju wystarczająco dużo, niech one się dogadują miedzy sobą.
- A czy nie uważa Pani, że to konieczność, aby KOD przekształcił się w partię, jako przeciwwaga dla słabej opozycji?
- Absolutnie nie. Opozycja jest teraz słaba, ale nie po to powstaliśmy, by stać się partią, chcemy działać w najmniejszych miejscowościach, zachęcać do głosowania, aby w następnych wyborach społeczeństwo tłumnie ruszyło do urn, bo jedną z najważniejszych dla nas spraw jest aktywizacja tych, którzy w ogóle w nic się nie angażują, bo uważają, że to niewiele zmieni.
- Gdy ludzie patrzą na przepychanki polityczne, trudno mieć do nich pretensje, że tracą nadzieję, że kolejnym razem będzie inaczej. U państwa w KOD-ie też nie dzieje się najlepiej.
- To prawda, ale próbujemy rozwiązać nasze sprawy poprzez ustalenie procedur i zasad, które zdefiniują nasze działania na lata, a nie tylko na czas kadencji PiS. Nie jesteśmy anty-PiS-em. Nasza działalność nie oznacza, że gdy odejdzie PiS, nie będziemy mieli co robić.
- A co będziecie robić?
- Mamy do odegrania wielką rolę edukacyjną, nie nakłaniając nikogo do głosowania na konkretną partię, ale do uważnego przemyślenia, jakiej Polski chcemy.
- Na kogo KOD stawia? Na kogo byście głosowali? Na PO, Nowoczesną, PSL, a może Razem?
- Ludzie muszą sami wyciągnąć wnioski, obserwując rządzących, ale do tego potrzebują wiedzy o działalności państwa, instytucji i struktur demokratycznych.
- A Pani? Po raz kolejny została Pani wybrana na szefową KOD w regionie. Na kogo by Pani teraz głosowała?
- Teraz mam z tym naprawdę wielki problem. Nie wiem. Na razie nie widzę nikogo wśród ugrupowań politycznych, komu na sercu leży dobro kraju. Jest jeszcze trochę czasu, aby politycy zrobili ze sobą porządek, byśmy mogli im zaufać. Mamy na to trzy lata. Może powstanie nowa partia.
- Wiele osób podaje w wątpliwość czyste intencje KOD w regionie, twierdzą, że pozbywa się Pani osób, które stanowią konkurencję, nie dopuszcza ich do głosu.
- To nieprawda. Nie jesteśmy w stanie zadowolić wszystkich. Zawsze znajdą się maruderzy i krytycy. To, o czym pani mówi, to aktywność niektórych nieprzychylnych ludzi na portalach społecznościowych. Karol Słowiński, Andrzej Bobkowski z Bydgoszczy - współpracują z nami bardzo dobrze, pokazaliśmy, że potrafimy z każdym współpracować.
- Jak załatwicie sprawy związane z wynagrodzeniem dla członków zarządu? Będą dostawać pensję?
- Nie jestem za tym, aby członkowie KOD w regionie dostawali pensję. Sama też nie będę otrzymywać wynagrodzenia. Nie przyszłam do KOD-u dla pieniędzy, mam pracę. Mamy 500 członków, przeciętna składka wynosi u nas 10 zł. Z takich pieniędzy nie bylibyśmy nawet w stanie wypłacać sobie wynagrodzeń, bo są ważniejsze potrzeby. Musimy popracować nad darowiznami, znaleźć programy unijne, które po-zwolą nam zdobyć pieniądze na działalność.
- A członkowie zarządu głównego powinni mieć wynagrodzenie?
- Tak, aby nie dochodziło do takich sytuacji jak w przypadku Mateusza Kijowskiego. Muszą mieć biuro i jasne zasady pracy.
- Jaki ma być teraz KOD? Dla wszystkich czy dla wybranych?
- Każdego zapraszamy, kto potrafi wykazać się w działaniu i kto potrafi współpracować. Za bardzo ostatnio skupiliśmy się na kryzysie w KOD, a umyka nam wiele rzeczy, które partia rządząca próbuje forsować, jak choćby zmiana ordynacji wyborczej. Będziemy powoływać w regionie grupy lokalne, zarząd ma być tylko od pomocy i kierowania.