Naturalna reakcja większości ludzi na podwyżkę rzędu 600 złotych netto, szczególnie gdy dotąd zarabiali naprawdę niewiele, to radość, ulga, satysfakcja. A tymczasem w Muzeum Okręgowym w Toruniu... wrze!
A przynajmniej tak sprawę przedstawia szef muzealnej „Solidarności”. Dotąd Leszek Kucharski nie rzucał słów na wiatr, więc nie ma powodów, by tym razem podważać ich wiarygodność. Mówi o radości z podwyżek, ale i planie ostrej walki o pryncypia. Takiej, w której perspektywie jest spór zbiorowy z pracodawcą, powołanie mediatora, zorganizowanie głośnej akcji protestacyjnej.
Czym są owe pryncypia dla toruńskich związkowców-muzealników? Sposobem finansowania placówki, który powinien być zgodny z Ustawą o muzeach. Nie godzą się na to, czego oczekuje od nich (podobnie zresztą jak od innych placówek) miasto, czyli zarobkowania. Nie akceptują tego, że połowę kosztów podwyżek płac pokryć musiało samo muzeum.
Temat jest bardzo dyskusyjny i będziemy do niego wracali. Na razie mocno zaskakuje.