Zastrajkowała prawie połowa łódzkich szkół i przedszkoli
Wczoraj zdesperowani nauczyciele „odeszli od tablicy” Strajkowali pod egidą ZNP Chcą podwyżek płac i gwarancji zatrudnienia Są przeciwni reformie. W Łodzi strajkowało wczoraj 140 placówek oświatowych, a w całym województwie łódzkim - 400. Tak szacował na gorąco łódzki sztab Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Według zapewnień, jakie wczoraj uzyskaliśmy zarówno w Kuratorium Oświaty w Łodzi, jak i w wydziale edukacji Urzędu Miasta Łodzi, rodzice przedszkolaków i uczniów nie wnosili żadnych skarg czy pretensji do placówek ich dzieci w związku ze strajkiem. Byli o nim wcześniej uprzedzeni i większość z nich zorganizowała opiekę swoim dzieciom. Tylko pojedyncze osoby musiały pozostawić je w świetlicach. Zajęli się nimi niestrajkujący nauczyciele.
- To jest 45% wszystkich placówek w mieście i tylko nieco ponad 30% w skali województwa - podsumował Marek Ćwiek, prezes łódzkiego oddziału ZNP. - Spodziewaliśmy się większej solidarności zawodowej, ale niestety - taka frekwencja świadczy o tym, że ludzie zostali zastraszeni, boją się. Nie pamiętam podobnej sytuacji. Tym bardziej słowa uznania należą się tym, którzy wczoraj nie podjęli pracy. Rodzice też wykazali dużo zrozumienia i, zostawiając dzieci w domu, okazali wsparcie nauczycielom.
Do przedszkola nr 97 przy ul. Bema nie przyszło wczoraj ani jedno z 67 dzieci. Strajkowało tu z 12 z 17 zatrudnionych osób - nauczyciele, pracownicy administracji i obsługi.
- Dostosowanie do nowego prawa oświatowego będzie również od nas wymagało ogromnej pracy - podkreśla Dorota Woźniak, nauczycielka. - Postulaty płacowe są dla nas istotne, bo przecież od pięciu lat nie mieliśmy żadnych podwyżek pensji zasadniczych. Walczymy o swoje prawa. Chcemy, by rząd to dostrzegł.
W Gimnazjum nr 28 przy ul. Kopcińskiego w strajku wzięli udział wszyscy pracownicy - razem 43 osoby. Uczniów nie było.
- Czujemy się lekceważeni. Trzykrotnie byliśmy na protestach w Warszawie, nikt się z nami nie spotkał - mówi Izabela Skolimowska, polonistka. - Nie rozumiemy, dlaczego minister Zalewska obiecuje, że nikt pracy nie straci, bo my widzimy, że jest to niemożliwe. Reforma nie służy ani dzieciom, ani szkole. Walczymy, abyśmy mieli pracę, aby budynek naszego gimnazjum, najstarszy gmach edukacyjny w mieście, pozostał szkołą.
Żaden uczeń nie przyszedł też do Gimnazjum nr 24 przy ul. Żeromskiego. Tu strajkowała dokładnie połowa nauczycieli (13 z 26) oraz prawie wszyscy pracownicy obsługi (7 z 8 osób).
Po dwoje dzieci odliczyło się w strajkujących szkołach podstawowych nr 26 przy ul. Pogonowskiego i nr 149 przy ul. Tatrzańskiej. Spędziły czas w świetlicy pod opieką nauczycieli niestrajkujących.