Policja przyjechała do mieszkańca Chełmna i wepchnęła do radiowozu tylko dlatego, że ma pecha nosić nazwisko poszukiwanego przestępcy.
Od urodzenia mieszkam w Chełmnie, nigdy nie byłem zameldowany w Kostrzynie - pan Mariusz K. rozkłada ręce. - Przyjechali po mnie tylko z powodu nazwiska. To świadczy o lenistwie, braku organizacji i kontroli nad podwładnymi oraz skandalicznym podejściu do obywatela.
Ta historia miała swój początek 28 grudnia. Tego dnia trzech policjantów z miasta Nowe przyjechało do - jak podkreśla nasz rozmówca - jego „niedoszłych teściów”. - Przeszukali całą posesję, chociaż nie mieli nakazu. Zadzwonili do mojej byłej partnerki i zapytali, czy mnie zna. Potwierdziła, że tak - opowiada pan Mariusz. - Wtedy też podała mój numer telefonu.
Krótko wcześniej do komendy w Nowem dotarł nakaz aresztowania... Mariusza K. List wysłał sąd w Kostrzynie. Chodziło o zatrzymanie przestępcy o tym samym imieniu i nazwisku, co nasz rozmówca i doprowadzenie go do więzienia, gdzie miał odbyć wyrok dwóch lat pozbawienia wolności. Rzecz w tym, że ścigany listem gończym Mariusz K. nigdy nie mieszkał w Chełmnie.
Ta historia miała swój początek 28 grudnia. Jak przebiegała? Czytaj w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień