Zaufali byłej radnej i zostali wykorzystani. Mają pożyczki, których nigdy nie wzięli, i czują oddech komornika na karku
Karteczki w drzwiach, wezwania do kontaktu, monity. Przez nie mieszkanka Miastka nie może spać nawet przez kilka nocy z rzędu. I płacze z bezsilności. Chodzi o kredyty, których nigdy nie brała.
Kobieta w sile wieku (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) drżącymi rękami pokazuje listę sporządzoną przez prokuraturę, na której zaznaczyła umowy kredytowe jej dotyczące.
- Podpisałam tylko jedną umowę na pożyczkę. A później okazało się, że mam ich aż sześć. Pozostałych umów nie podpisywałam - zaczyna swoją opowieść.
Jednak żeby w pełni ją zrozumieć, musimy najpierw podać kilka faktów o procesie, który toczy się w Sądzie Rejonowym w Miastku. I o innej miastkowiance. Oskarżonej Małgorzacie R.-W., której nasza rozmówczyni zaufała.
85 pożyczek, pokrzywdzonych 38 osób
Małgorzata R.-W., przed laty miejska radna, działaczka społeczna, sponsorka i osoba zaufania publicznego. Prokuratura Okręgowa w Słupsku oskarżyła ją o wyłudzenie oraz usiłowanie wyłudzenia łącznie 85 pożyczek gotówkowych na szkodę 38 swoich klientów.
- W większości przypadków oskarżona fałszowała zaświadczenia o zatrudnieniu, podrabiała podpisy na umowach pożyczkowych lub wpisywała nierzetelne dane w formularzach kredytowych. Po zawarciu tego rodzaju umów pożyczkowych, wypłacane przez instytucje finansowe środki pieniężne w całości albo w części zatrzymywała dla siebie, obiecując swoim klientom, że będzie za nich dokonywała ich spłaty. Kiedy w ten sposób wyłudzanych pożyczek było coraz więcej, nie była w stanie regulować zobowiązań wobec swoich klientów oraz instytucji finansowych. Wobec tego wyłudzała kolejne pożyczki na spłatę poprzednich, posługując się bez wiedzy swoich klientów ich danymi osobowymi, jak również fałszując kolejne dokumenty oraz składane na nich podpisy - informuje Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Małgorzata R.-W. według prokuratury wyłudzała pożyczki w kwotach od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
- Łącznie łupem oskarżonej padło kilkaset tysięcy złotych. Z ustaleń śledztwa wynika, że Małgorzata R.-W., dokonując zarzucanych jej przestępstw, wykorzystywała do tego prowadzoną przez siebie w Miastku działalność gospodarczą, polegającą na doradztwie oraz pośrednictwie w udzielaniu pożyczek i kredytów klientom indywidualnym. Występowała jako agent oraz pośrednik kredytowy kilku instytucji finansowych, w tym banków. Z ustaleń śledztwa wynika także, że Małgorzata R.-W. swoją przestępczą działalność prowadziła od lipca 2013 roku do stycznia 2017 roku, a jej ofiarami w sporej części padały osoby starsze lub nieporadne życiowo - mówi rzecznik prokuratury.
Ofiara dla sądu, dłużniczka dla banków
Wracamy do naszej pokrzywdzonej, która ma aż sześć umów na pożyczkę, chociaż podpisała tylko jedną. Chciałaby już zapomnieć o tym koszmarze, ale droga do sprawiedliwości jeszcze daleka.
- Dla mnie proces w sądzie trwa już bardzo długo - mówi załamana kobieta. - Mimo że grafolog stwierdził, że nie podpisywałam pozostałych umów, to dla banków ciągle jestem dłużnikiem. Są wezwania do kontaktu, monity, informacje o zmianie oprocentowania, propozycje aneksów czy ugód. W mojej ocenie, wszystko po to, aby wyciągnąć ode mnie te pieniądze. A z odsetkami łącznie jest to około 60 tysięcy złotych (czytelniczka twierdzi, że jej pierwsza umowa opiewała na 4900 zł - dop. redakcji). Napisałam do banków, aby przestali mnie w ten sposób nękać. Odpisali, że nie nękają, lecz tylko wykonują swoje obowiązki. A ja nie mogę sobie z tym poradzić. Każdy list czy karteczka w drzwiach wywołuje u mnie ogromny strach. Boję się, że stracę mieszkanie - dodaje cicho.
Nasza rozmówczyni wystąpiła do banków, aby zdjęto z niej kredyty, których nie zaciągała, i usunięto ją jako dłużnika z Bankowej Informacji Kredytowej (BIK). Nic jednak nie wskórała.
„Szanowna Pani. Zgłoszoną sprawę poddaliśmy szczegółowej analizie. Reklamację rozpatrzyliśmy jako niezasadną. Umowa nr (…) widnieje w Biurze Informacji Kredytowej jako aktywna. Na podstawie przesłanych dokumentów nie mamy podstaw do usunięcia tego wpisu w BIK. Aby usunąć wpis dotyczący ww. umowy, należy przedstawić wyrok lub postanowienie prokuratury wskazujące jednoznacznie, że umowa została zawarta na skutek przestępstwa. Wierzymy, że powyższe wyjaśnienia okażą się wystarczające i zrozumiałe” - czytamy w piśmie jednego z banków. Podobnie jest z innymi.
- Niby wszystko jest jasne, a nie jest. Ja nie podpisywałam umów. Banki niby to wiedzą (też mają w procesie status pokrzywdzonych - dop. redakcji), a nikt nie zwalnia mnie z długu. Banki mówią, że czekają na wyrok. Niby tak, ale cały czas wysyłają do mnie pisma, monitują, wzywają do zapłaty - denerwuje się kobieta.
Pokazuje pierwsze z brzegu pismo. Cytujemy: „na kredycie zauważyliśmy zaległości na 32 077,42 zł. Co wchodzi w skład zaległości? 16 578,58 zł - kapitał wymagalny, 11 107,15 zł - odsetki umowne wymagalne, 4391, 69 zł - odsetki karne”.
- Jakby tego było mało, to jeszcze jakiś czas temu znowu byłam wzywana na policję do przesłuchania. Usłyszałam, że bank ich zawiadomił, bo nie chcę spłacić kredytu. Nie mam już na to siły - mówi kobieta.
Stwierdza jeszcze, że podobnej sytuacji jest większość pokrzywdzonych w tej sprawie osób.
Dodajmy, że z informacji udzielonej przez Michała Krzemianowskiego, prokuratora rejonowego w Miastku, wynika, że niedługo może pojawić się kolejny akt oskarżenia przeciwko Małgorzacie R.-W., bo mają być jeszcze nowe „lipne” umowy, których nie objął poprzedni akt oskarżenia.
Oskarżona wskazuje, sąd przesłuchuje
Ostatnia rozprawa w procesie Małgorzaty R.-W. odbyła się w czerwcu. Prawie pięć godzin zajęło bezpośrednie przesłuchanie jednego świadka i odczytanie kilkudziesięciu zeznań pokrzywdzonych i świadków, złożonych wcześniej policjantom. Kilka z nich zakwestionowała Małgorzata R.-W. i w związku z tym sąd jest zobligowany do bezpośredniego przesłuchania tych osób.
Zresztą sąd przerwał dalsze odczytywanie zeznań, aby Małgorzata R.-W. określiła, co w nich kwestionuje (ma dostęp do akt) i czy konieczne jest wezwanie kolejnych osób. Dodajmy, że na poprzednich sądowych rozprawach przesłuchano świadków, których wskazywała wcześniej oskarżona. Teraz doszły kolejne osoby i zapewne jeszcze dojdą nowe.
Podrabiała, nie oszukała?
Pewne rzeczy są bezsporne, inne nie. Wcześniej Małgorzata R.-W. przyznała się do podrobienia części dokumentacji kredytowej, na podstawie której zostały udzielone pożyczki. Nie przyznała się natomiast do zamiaru dokonania oszustw, wskazując, że część uzyskanych pieniędzy zwróciła pokrzywdzonym.
Z zeznań, które odczytał na czerwcowej rozprawie sąd, doskonale widać mechanizm działania Małgorzaty R.-W. Zmieniają się nazwiska, kwoty, ale nie zmienia się metoda.
- Wzięłam jedną pożyczkę za pośrednictwem Małgorzaty R.-W., a później okazało się, że mam ich więcej, choć niczego nie podpisywałam - to zeznanie jednej z pokrzywdzonych.
Małgorzata R.-W. miała pełne dane tych osób, bo wcześniej udzielała im pożyczek. Część osób zaciągnęło kolejne za namową Małgorzaty R.-W., aby spłacić wcześniejsze zobowiązania. Tyle że Małgorzata R.-W. nie wpłacała tych pieniędzy bankom. Klienci oskarżonej dowiadywali się o lipnych kredytach, kiedy banki i inne instytucje finansowe zaczęły domagać się spłat. Z zeznań części pokrzywdzonych osób wynika, że Małgorzata R.-W. przyznała im się później do zaciągnięcia na ich konto pożyczek.
- Obiecywała to spłacić, ale tego nie zrobiła - zeznawał jeden z pokrzywdzonych.
W odczytanych zeznaniach wielu osób przewijają się stwierdzenia, że bardzo ufali Małgorzacie R.-W. i nie podejrzewali jej o działania niezgodne z prawem. I że zawsze „szła im na rękę”.
Małgorzata R.-W. dotychczas nie była karana sądownie. Za popełnienie zarzucanych przestępstw grozi jej kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat. Kolejna rozprawa w sierpniu.