Zawieźliśmy do Berlina to, co nam najlepiej wychodzi
Wśród uczestników targów Grüne Woche nie zabrakło przedstawicieli powiatu toruńskiego. Promowali nas kajmakiem, chrzanami.
- Jeśli chodzi o nowe smaki, Niemcy są dość nieufni - Józef Siadak dzieli się z nami wrażeniami z Grüne Woche czyli targów żywności, ogrodnictwa i rolnictwa. Impreza organizowana cyklicznie w Berlinie, jest okazją do spotkania producentów i przetwórców z całego świata.
W tegorocznej edycji nasz region reprezentowała m.in. rodzina Siadaków. Ci mieszkańcy Lubicza Dolnego odtwarzają staropolskie receptury, tworzą nowe smaki. Z ich rąk wychodzą choćby musztarda piernikowa, zdrowotne syropy czy przysmak chrzanowy. I takie też specjały trafiły za Odrę.
- Handel na Grüne Woche? Rewelacji nie było, bo tutaj przecież chodzi bardziej o promocję - dodaje pan Józef. - Goście wolą oglądać niż coś kupić. Odebrałem przesympatycznego maila - informację, że uszczęśliwiliśmy trzy pokolenia niemieckiej rodziny. Cóż, konkurencji nie mieliśmy, bo nie widziałem na innych stoiskach podobnych wyrobów.
Nasza ekspozycja zajmowała 96 m kw. Kujawy i Pomorze reprezentowały również m.in. łysomicki kajmak, miód z Lubienia Kujawskiego czy aleksandrowskie nalewki.
W 2011 roku byliśmy partnerem targów. Tym razem, zaszczyt przypadł Maroko. - Biorąc pod uwagę stronę wizualną, bardzo ciekawie się zaprezentowało - zauważa pan Józef. - Marokańczycy pochwalili się m.in. szafranem, oliwą, różą damasceńską. Jeśli o syrop miętowy, byłem zdegustowany. Zwykła wodzianka - dobrze, że nie zdążyłem go kupić. Fantastyczne wrażenie zrobiła na mnie za to ukwiecona Holandia, przepiękna sprawa.
Pierwsza impreza w Berlinie została zorganizowana w 1926 roku.
Autor: Ewelina Sikorska