Zawiłe dzieje świecznika, czyli monumentalny kandelabr z katedry
Przetrwał sześć oblężeń miasta i zuchwałą kradzież. XIV-wieczny świecznik z kołobrzeskiej katedry to jeden z najcenniejszych zabytków regionu.
Odwiedzając kołobrzeską bazylikę konkatedralną nie sposób nie zauważyć monumentalnego, wysokiego na 4 m świecznika, który ustawiono w popularnej „galerii”, czyli południowej, pełnej kościelnych pamiątek, nawie. Jedyny tego typu w Polsce kandelabr i jeden z zaledwie 5 na świecie to obiekt, który zachwyca nie tylko miłośników sztuki sakralnej. To, że dziś możemy go podziwiać, umożliwił szereg szczęśliwych dla tego zabytku zdarzeń.
Początek dziejów świecznika z kołobrzeskiej katedry sięga pierwszej połowy XIV w. W testamencie sporządzonym w 1323 r. przez dziekana kapituły katedralnej, Gottfrieda von Wide, znalazł się zapis o ufundowaniu dla kościoła świecznika, który zapalany miał być z okazji najważniejszych świąt. Wola zmarłego w roku kolejnym duchownego stała się rzeczywistością w 1327 r., kiedy to odlany w brązie kandelabr trafił nad ujście Parsęty.
Wykonawcą dzieła był pochodzący z Getyngi Johannes Apengheter. Warto zaznaczyć, że w czasach jemu współczesnych nazywano go najpewniej Mistrzem Janem, a to, co dziś wielu uważa za nazwisko, blisko 7 wieków temu określało przede wszystkim profesję. Dolnoniemieckim przydomkiem „Apengheter” określano wtedy artystów specjalizujących się w odlewaniu figur; idąc tym tropem twórcę świecznika nazywać trzeba raczej Janem Mistrzem od Figur albo, co spotyka się przede wszystkim w publikacjach z zakresu historii sztuki - Mistrzem Janem.
Monumentalny kandelabr ustawiono w prezbiterium, gdzie pozostawał do końca XIX w. W tym czasie kilkakrotnie był uszkadzany. Poważne zniszczenia odnotowano w czasie oblężeń Kołobrzegu przez wojska rosyjskie doby wojny siedmioletniej. Gdy pod murami miasta stanęła Wielka Armia Napoleona, prowadzony przez nią ostrzał artyleryjski pozbawił zabytek części ramion. Najpierw dorobiono je z drewna, a w końcu, w czasie trwającej w latach 1886-1890, gruntownej renowacji bazyliki, do roku 1897, do stanu pierwotnego świecznik przywrócili specjaliści z berlińskiego Muzeum Rzemiosła. Co ciekawe, znaczną część kosztów tego przedsięwzięcia pokryto z pieniędzy francuskich, uzyskanych w ramach reparacji po zakończonej w 1871 r. zwycięstwem Prus, wojnie. Zmieniło się także miejsce eksponowania dzieła Mistrza Jana - odtąd znajdowało się ono w nawie głównej, bezpośrednio przed ołtarzem, na kamiennym cokole przygotowanym przez kołobrzeskiego rzemieślnika o nazwisku Kruschke.
Opisywany zabytek to jeden z najcenniejszych, historycznych obiektów Pomorza Środkowego i Polski w ogóle. Odlany z brązu, charakteryzuje się czterometrową wysokością i rozpiętością ramion sięgającą 3,8 m. Masa świecznika wynosi ok. 900 kg.
Choć forma nawiązuje do słynnych, żydowskich menor, symbolika kandelabru przesycona jest motywami chrześcijańskimi. Całość stanowi symbol słów Chrystusa o krzewie winnym i latoroślach, 7 lichtarzy oznacza tyleż sakramentów albo darów ducha świętego. Mistrz Jan zadbał również o zdobienia w formie winorośli, figur 12 apostołów oraz 4 aniołów i lilii. Te dwa ostatnie elementy nierzadko łączy się z ideą tzw. „dobrej śmierci”, pełnej wiary w Zmartwychwstanie. Mającą formę odwróconej misy podstawę, za pośrednictwem podpór wyobrażających głowy psów lub smoków, połączono z symbolizującymi Trójcę Świętą lwami. Jak zaznacza zajmująca się badaniem rzemiosła artystycznego, Monika Jakubek-Raczkowska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, większość wyobrażeń wykonanych przez Mistrza Jana, jest charakterystyczna dla wzorców północnoniemieckich, tzw. lubeckich.
Podstawę opatrzono inskrypcją odnoszącą się do fundatora, wykonawcy oraz, zapisanej cyframi rzymskimi, daty wykonania świecznika. Wieńczy ją zdanie, które w wolnym tłumaczeniu brzmi: „Temu, kto ten świecznik wykonał, Janowi Apengheterowi, daj Boże zbawienie duszy. Amen”.
Warto dodać, że kandelabr jest najprawdopodobniej pierwszym dziełem tego artysty, a zarazem jednym z najstarszych w Europie, łączących sztukę romańską z wczesnym gotykiem. Niekiedy sugeruje się, że inspiracją do wykonania zabytku był odlany między 1180 a 1195 r. świecznik z kolegiaty w Brunszwiku.
Kolejnym tragicznym dla Kołobrzegu wydarzeniem, którego świadkiem był opisywany obiekt, stały się walki o miasto toczone w marcu 1945 r. W tym czasie świecznik był jednak ukryty; za sprawą ostatniego, ewangelickiego pastora dzisiejszej konkatedry, Paula Hinza, już w 1943 r. zabezpieczono go w kotłowni. Pozostał tam do czasu zainstalowania polskich władz.
21 października 1945 r., jeden z kołobrzeskich pionierów - Jan Sporysz, poinformował urząd wojewódzki w Szczecinie, że w gruzach bazyliki znajdować się mogą cenne dzieła sztuki. W tym czasie trwało ich poszukiwanie, w którym pustoszący Ziemie Odzyskane szabrownicy ścigali się z dopiero co formowanymi władzami. Ostatecznie, wydobyty z kryjówki w częściach kandelabr trafił na plebanię parafii Św. Marcina przy ul. Katedralnej.
Nowy rozdział w dziejach zabytku wyznaczył początek prac związanych z pierwszą fazą powojennej odbudowy Kołobrzegu. Wraz z brygadami robotników w mieście pojawili się również pospolici złodzieje. To za ich sprawą, w 1958 r. część dzieła Apenghetera została z domu parafialnego wyniesiona i z czasem trafiła do skupu złomu. Choć ówczesny proboszcz, ks. Szymon Grodzki apelował do pracowników złomowiska o czujność, to, że kandelabr nie został wywieziony do huty kołobrzeżanie zawdzięczają dyrektorowi biblioteki powiatowej i inicjatorowi utworzenia muzeum regionalnego - Janowi Frankowskiemu. Rozpoczął on samodzielne poszukiwania zabytku. Zlokalizowawszy jego elementy w skupie, wyłożył prywatne fundusze oraz postarał się o wsparcie ze strony Prezydium Powiatowej Rady Narodowej. Pod koniec roku niekompletny obiekt został wpisany do ksiąg inwentarzowych biblioteki, tam także z czasem został wyeksponowany.
Równocześnie do kompletowania zabytku trwał spór między kołobrzeskim magistratem, a parafią Św. Marcina. Łamiąc prawo, prokuratura zdecydowała, że cały obiekt stanowi własność Prezydium PRN. Nakazała także wydać zachowane na plebanii elementy dzieła. Choć w 1961 r. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Koszalinie, Feliks Ptaszyński, zalecając renowację zaznaczył, że po jej zakończeniu powróci ono w kościelne ręce, od 1963 r. świecznik stanowił ozdobę Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku.
Możliwość ponownego starania się o powrót kandelabru do miejsca jego przeznaczenia otwarta została po utworzeniu w czerwcu 1972 r. diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. W roku wyboru na Tron Piotrowy Karola Wojtyły, o wydanie świecznika ze słupskiego muzeum zwrócili się biskup Ignacy Jeż oraz proboszcz bazyliki, ks. Józef Słomski. Ostatecznie, w czerwcu 1981 r. zdecydowano o powrocie dzieła Mistrza Jana nad ujście Parsęty.
Trafiło ono pod wschodnią ścianę nawy południowej, by w latach dziewięćdziesiątych stanąć tam, gdzie podziwiać można je dzisiaj. Zgodnie z wolą Gottfrieda von Wide, kandelabr rozświetla wnętrze katedry podczas najważniejszych świąt kościelnych. Można go było podziwiać w pełnej krasie między innymi 26 marca 2000 r., w czasie obchodów jubileuszu tysiąclecia biskupstwa w Kołobrzegu.
Na zakończenie dodać trzeba, że prezentowany zabytek nie jest jedyną pamiątką po Mistrzu Janie, jaką oglądać można w Europie Środkowej. Wykonane przez niego chrzcielnice znajdują się w kościołach Kilonii, Lubeki i Wismaru; w szczecińskim Muzeum Narodowym natomiast - antaba z wyobrażeniem głowy lwa, którą Apengheter także wykonał dla duchownych kołobrzeskich.