Mateusz Makarowski pokonał w pierwszej rundzie przez TKO Michaiła Krucza z Ukrainy podczas gali MMA Carpathian Warriors 5 w Rzeszowie. - Trafiłem go na wątrobę, potem była formalność - mówi zawodnik.
Zawodowe MMA służy ci. W maju pierwsza wygrana, teraz w Rzeszowie ponownie nie dałeś szans rywalowi. Plan wykonany...
I tak i nie, bo ten z którym miałem się bić nie przyjechał, miał być Brazylijczyk. Ze swojej strony bardzo chciałbym podziękować chłopakowi, z którym walczyłem, bo dowiedział się o walce w czwartek wieczorem, a mimo to wziął ją. Plan na tę walkę był taki, żeby spokojnie boksować, podglądałem go na rozgrzewce i widziałem, że jest trochę wariat. Pomyślałem, że przeczekam go. Rzeczywiście był chaotyczny, nie chciałem się nadziać na głupi cios, przez który mogłem przegrać walkę. Trenerzy uczulali „spokojnie, spokojnie” i za to im dziękuję. Trener Bańkowski i trenerzy ze Stali Rzeszów bardzo dobrze mnie przygotowali.
Biłeś nie za często, ale bardzo precyzyjnie...
Dokładnie. Trafiłem go w pewnym momencie na wątrobę i złożył się. Potem była już tylko formalność.
W dalszej części rozmowy Mateusz Makarowski mówi m. in. o:
- swojej roli jako piłkarz
- planach na przyszłość
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień