Kształcenie zawodowe trzeba traktować poważnie i muszą znaleźć się na nie pieniądze - przekonuje Jacek Kwiatkowski, prezes ZDZ w Katowicach.
Rynek potrzebuje fachowców, a pracodawcy coraz częściej są skłonni inwestować w edukację przyszłych kadr. Dokąd zmierza szkolnictwo zawodowe?
Problemów jest wiele, bo szkolnictwo zawodowe przez wiele lat było zaniedbywane. Pracodawcy nie byli zaangażowani w proces przygotowania kadr. Teraz to się odwróciło. Jest też kwestia organizacji systemu edukacji, która pozostawiała wiele do życzenia. Pamiętam takie czasy, kiedy kucharze na egzaminach opisywali, jak się zupę gotuje, a kosmetyczki - jak się robi makijaż. Jest zatem jeszcze kilka spraw do nadrobienia, aby zorganizować spójny system kształcenia dualnego. Nie należy przy tym czekać na regulacje centralne. W kształceniu zawodowym nie może być dzisiaj alternatywy - szkoła albo pracodawca. W praktyczne przygotowanie zawodowe ucznia muszą angażować się obie strony. Nikt nie może się też nastawiać na to, że raz zdobędzie kompetencje, które mu wystarczą na całe życie.
Czy edukacja nadąża za rynkiem pracy?
Niestety, nie. Zachodząca zmiana w szkolnictwie zawodowym, która została nazwana reformą, ma charakter strukturalny. Nie przekłada się jeszcze na język praktyki. Proszę pamiętać też, że system szkolnictwa ma okres bezwładności. To znaczy, że gdy uruchamialiśmy rok temu kierunek technik lotniskowych służb operacyjnych, to prezes firmy handlin-gowej mówił mi, że już potrzebuje absolwentów. A ja mogę mu ich zaoferować dopiero za cztery lata. Napawa jednak optymizmem to, że jest konsensus wszystkich stron co do tego, że kształcenie zawodowe trzeba poważnie potraktować, że muszą się znaleźć na nie środki, pojawić rozwiązania systemowe i różni partnerzy muszą się włączyć w ten proces.
Trzeba jeszcze też przekonać młodzież, żeby chętniej wybierała szkoły branżowe i technika.
Tak, trzeba przekonywać wspólnymi siłami rodziców i młodzież. Nic bardziej nie przyciąga do danego zawodu niż perspektywa zrobienia w nim kariery i uzyskania satysfakcji materialnej. Pracodawcy muszą to zrozumieć i myślę, że coraz częściej już rozumieją. Optymistyczne jest to, że od około dwóch-trzech lat ponad 50 proc. absolwentów gimnazjów wybiera u nas szkoły branżowe i technika. To co prawda 51-52 proc., ale to już zmiana jakościowa, którą należałoby utrzymać. Ja mam takie hasło „Zawodowo, znaczy dobrze” i chciałbym, żeby zyskało powszechne przekonanie.