Zbigniew Girzyński: Niemcy po zjednoczeniu uregulowali sprawę granic, ale reparacji się nie zrzekli
Nie mam pewności, czy polskie władze wystąpią o reparacje wojenne. Póki co, mamy do czynienia z dyskusją w przestrzeni publicznej, która przybrała poważne rozmiary - mówi były poseł i historyk Zbigniew Girzyński.
Biuro Analiz Sejmowych uznało, że zasadne jest twierdzenie, iż Polsce przysługują roszczenia odszkodowawcze wobec Niemiec. Co wzięto pod uwagę i na jakiej podstawie wydano taką opinię?
Nie przygotowywałem żadnych tez analizy dokonanej przez BAS, zwłaszcza, że nie jestem prawnikiem w zakresie prawa międzynarodowego…
… ale jest Pan historykiem.
Mogę więc, opierając się na swojej wiedzy, jako historyka, specjalizującego się w historii XX wieku, stwierdzić, że Polsce, jak każdemu państwu po wygranej wojnie, które to państwo w wyniku wojny uległo znaczącym zniszczeniom - a w przypadku Polski były to zniszczenia ogromne - przysługiwały reparacje wojenne od państwa pokonanego, które tych zniszczeń dokonało. W tym wypadku - od Niemiec.
Profesor Stanisław Żerko, komentując analizę BAS, uważa, że jest ona słaba, niespójna. Po pierwsze chociażby dlatego, że nie wiadomo, gdzie Polska miałaby dochodzić swoich praw.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, gdzie Polska miałaby dochodzić swoich praw. To pytanie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zakładając, że Polska takie roszczenie ma zamiar wysunąć. Nie wiem też, w jakim zakresie pan profesor uznał tę analizę za niespójną. Ja lubię dyskutować o faktach i myślę, że w ten sposób trzeba się odnosić. To znaczy, jeżeli ktoś podnosi kwestię, przed jaką instytucją się domagać tych odszkodowań, to oczywiście pytanie zasadne, ale nie do mnie, tylko do stosownych organów państwowych. Natomiast, jeżeli mówimy o samym przedmiocie tych odszkodowań, to analiza, która została przedstawiona, wydaje się dosyć spójna. Polska tych odszkodowań nie dostała, a to co dostała, to bardzo niewielka część. Druga sprawa to podstawa prawna, na którą powołują się ci, którzy twierdzą, że sprawa jest zamknięta w związku z deklaracją Rady Ministrów PRL z 1953 roku o zrzeczeniu się przez PRL reparacji wojennych.
W 1990 r., o czym przypomina prof. Żerko, Helmut Kohl uzależnił publiczne uznanie przez Niemcy granic na Odrze i Nysie m.in. od tego, że Polska nie będzie się ubiegać o reparacje. Premier Tadeusz Mazowiecki te warunki przyjął.
Znam dość dobrze treść traktatu granicznego polsko-niemieckiego z 14 listopada 1990 roku, bo jak rozumiem o tym dokumencie mówimy. Ten traktat zawarty przez Polskę z Niemcami, już po ich zjednoczeniu, a to zjednoczenie jest niezwykle ważne z punktu prawa międzynarodowego - odbywało się poprzez włączenie do Republiki Federalnej Niemiec wschodnich landów czyli NRD, a więc ciągłość prawną zachowuje RFN, a nie NRD. Traktat graniczny mówi jedynie o tym, że obie strony rezygnują jedynie z roszczeń terytorialnych i zobowiązują się do niewysuwania tych roszczeń w przyszłości, akceptując istniejące granice wynikające z różnych aktów prawnych. Te akty są wymienione, z roku 1950, 1951, 1970 i 1989. W traktacie tym nie ma w ogóle poruszanej kwestii roszczeń o charakterze finansowym związanych z odszkodowaniami wojennymi.
Wśród wad, jakie miałaby mieć ta analiza BAS jest też to, że nie ma w niej stanowiska strony niemieckiej, nie ma powoływania się na żadne dokumenty niemieckie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień