- Drużyna z Berlina miała bardziej wyrównany zespół i to nie przypadek, że czwarty raz sięgnęła po triumf w Europie - mówi Zbigniew Nęcek, trener pingpongistek Siarki-ZOT Tarnobrzeg, które przegrały drugi z rzędu finał Ligi Mistrzyń.
Spał pan w nocy po finale Ligi Mistrzyń?
Zawsze po meczu długo myślę. Jakie były możliwości, co można było zrobić lepiej, inaczej. Oczywiście jeszcze długo będę rozgrywał w głowie tego drugiego seta Han Ying z Shan Xiaonaą, bo to była nasza szansa na triumf w tym dwumeczu. Obiektywnie jednak patrząc drużyna z Berlina miała bardziej wyrównany zespół i to nie przypadek, że czwarty raz sięgnęła po triumf w Europie.
Gdyby mógł pan cofnąć czas o kilkadziesiąt godzin to co by pan zmienił?
Nic nie było do zmienienia. Jak to w sporcie wygrała drużyna lepsza. W tym konkretnym meczu na swoim najwyższym poziomie zagrała tylko Han Ying. Nasze kolejne dwie zawodniczki tym razem trochę odstawały od rywalek, dlatego wynik dwumeczu jest sprawiedliwy. Wygrała drużyna lepiej poukładana sportowo i ekonomicznie. Może w przyszłości uda się nam jeszcze zagrać w takim finale, w najbliższej przyszłości dużo się wyjaśni.
W Berlinie rozmawiał pan już z zawodniczkami o występach w kolejnym sezonie w Tarnobrzegu? Będzie budżet na grę na najwyższym poziomie?
Wszystko jest bardzo świeże. Dajemy sobie co najmniej tydzień na odpoczynek i będziemy to układać.
Już 30 lat pracuje pan w Tarnobrzegu. Chodzą głosy, że mógł to być pana ostatni sezon w Siarce...
Od wielu lat mam propozycje z europejskich klubów, ale jestem bardzo zżyty z Tarnobrzegiem. Choćby w piątek przyjechała do Berlina liczna grupa kibiców Siarki i chciałbym kolejne lata spędzić w Tarnobrzegu, jeśli wszystko się uda poukładać. Jedyny wariant mojego odejścia jest wtedy, gdy się nie poukłada. Wtedy będę musiał wyjechać za granicę.
Drugi z rzędu przegrany finał Ligi Mistrzyń to przede wszystkim niedosyt czy jednak duży sukces?
Obiektywnie patrząc to duży krok do przodu, sukces. Pokonaliśmy po drodze silne drużyny z Metzu, Szekszard czy Kartageny. Natomiast to, że doprowadziliśmy do tak zaciętej rywalizacji z Berlinem, pokonaliśmy niepokonany od 69 spotkań dream team, to jest sukces. Natomiast do pełni szczęścia w rozgrywkach europejskich brakuje nam tego tytułu i jeżeli będzie tylko taka możliwość, to będziemy próbować. Natomiast, jeśli nie uda się - to trudno, każda seria ma swój koniec. Wtedy rzeczywiście będę musiał wyjechać za granicę.