Zbiórka na Antosia perfidnym oszustwem!
Michał S. wyłudził pół miliona, rzekomo na leczenie Antosia chorego na nowotwór. Z pomocą ruszyły gwiazdy. Naciągacze działali też w regionie.
O akcji „Boję się ciemności” głośno zaczęło być w ostatnich tygodniach. Z pomocą dla liczącego 2,5 roku Antosia Rudzkiego z pomocą ruszyło tysiące osób w Polsce. Niektórzy na numer konta podanego przez Michała S., organizatora zbiórki, wpłacali po kilka złotych. Akcja przyspieszyła, kiedy do zbiórki włączyły się osoby z pierwszych stron gazet.
Nabrani „na raka”
Marcin Gortat, koszykarz NBA wpłacił na leczenie chłopca rzekomo chorego na nowotwór oka 125 tys. zł! Anna i Robert Lewandowscy niewiele mniej - 100 tys. zł. Pomagali między innymi aktorzy, w tym Katarzyna Zielińska, dziennikarze (między innymi Maciej Orłoś, Marzena Rogalska).
Zbiórka zakończyła się 30 czerwca. Na konto Antosia wpłynęło ponad pół miliona złotych. Pieniądze rzekomo miały zostać przeznaczone na sfinansowanie operacji i leczenia chłopca w USA.
Na początku lipca jednak, do Fundacji SiePomaga, na którą powoływał się Michał S., zaczęli zgłaszać się internauci, którzy pytali o to, czy akcja jest prawdziwa. 7 lipca działacze fundacji wydali oświadczenie, w którym poinformowali, że nie mają nic wspólnego z akcją: „U nas tej zbiórki nie było i nie ma. Nie mieliśmy kontaktu z rodzicami chłopca, co jest obowiązkowe przy weryfikacji zbiórki na Siepomaga.”
Chłopiec, którego nie ma?
W sieci zawrzało. Akcja była prowadzona w internecie, na portalach społecznościowych. W końcu Michał S. przyznał publicznie, że wszystkie pieniądze trafiły na jego konto.
- W związku z informacjami, jakie pojawiły się w internecie na temat akcji charytatywnej „Boję się ciemności’, która odbywała się na portalu zrzutka.pl, w której wzięliśmy udział, chcielibyśmy poinformować, że podobnie jak wszyscy zaangażowani darczyńcy zostaliśmy wprowadzeni w błąd - w specjalnym oświadczeniu poinformowali Anna i Robert Lewandowscy. - Jesteśmy przekonani, że sprawa wyjaśni się z pozytywnym skutkiem dla wszystkich zaangażowanych i nikt ze wspierających inicjatywę nie zniechęci się do pomagania potrzebującym.
Michał S. zapewnia, że już zwrócił pieniądze Robertowi Lewandowskiemu. Akcja była prowadzona za pośrednictwem portalu Zrzutka.pl, którego zarząd złożył do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu zawiadomienie o przestępstwie. Prokuratura zapewnia z kolei, że postępowanie wszczęto z urzędu: - Czynności prowadzą prokuratorzy działu do spraw informatyzacji i analiz z funkcjonariuszami wydziału do walki z cyberprzestępczością Komendy Wojewódzkiej Policji - wyjaśnia prokurator Małgorzata Klaus.
- Zadziwia, jak łatwo oszustom przychodzi żerować na ludziach, którzy kierują się chęcią bezinteresownej pomocy - mówi Alicja Moczulska, pełnomocnik Fundacji „Dr Clown”, której terapeuci pracują w szpitalch dziecięcych. - Każde dziecko, pacjent leczony z nowotworu ma swój numer. To wszystko można łatwo sprawdzić. Oszuści wiedzą, iż darczyńcy w przypadkach ciężko chorych dzieci kierują się po prostu odruchem serca, ufają.
To nie pierwsza taka sprawa. Oszuści działający metodą „na nowotwór” działali również w Kujawsko-Pomorskiem.
Serca nie ostygną
W 2011 mieszkanka Bydgoszczy, Monika M. napisała na blogu internetowym, że wykryto u niej nowotwór, glejaka. Znajomi rozkręcili akcję zbiórki na jej leczenie. Darczyńcy przekazali na rzecz chorej około 6 tys. zł. Półtora roku później powiadomiła znajomych, że choruje na białczkę z przerzutami. „Majka” twierdziła, że potrzebuje 25 tys. zł na operację w Pradze. Na dowód choroby zamieściła w sieci sfałszowany wynik badania PET z Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Potem tłumaczyła się z tego: - Zrobiłam to, bo chciałam pocieszyć męża i wszystkie osoby dobrej woli, które mi pomogły.
Oszustwo wyszło na jaw w 2013 roku, gdy jedna z internautek dostrzegła błąd ortograficzny w dokumencie. „Majka”, podrabiając logo lecznicy, napisała „onkologi”.
- To bulwersuje, ale faktycznie nie ma przepisów mówiących, w jaki sposób fundacje powinny weryfikować zasadność akcji charytatywnych - wyjaśnia Jan Grabowski, prezes Kujawsko-Pomorskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. - Zbiórki publiczne z natury mają charakter akcyjny.
Postępowanie w sprawie „Majki” prowadziła Prokuratura Rejnowa Bydgoszcz-Południe. Zostało umorzone, „Majka” zadeklarowała, że odda 4,5 tys. zł. darczyńcom.
- Podobne sytuacje raczej nie zniechęcają darczyńców. Po uczuciu żalu i zawodu ci, którzy pomagali, będą robili to dalej. Chęć pomocy, empatia jest zakorzeniona w ludzkiej naturze i warunkowana również samooceną - wyjaśnia psycholog Przemysław Gorzelak z ośrodka psychoterapii „Odnowa” w Bydgoszczy.