Zbliża się koniec koszmaru na drodze?
- Trasa gorsza niż w Bangladeszu - mówią ludzie ze Starego Stawu w gminie Nowa Sól. - Jak nie dostaniemy pieniędzy na remont to zapłaczę się na śmierć! - dodaje wójt gminy.
Zapewne są w powiecie nowosolskim drogi ważniejsze i droższe w naprawie. Żadna z nich nie jest jednak tak medialna, jak ta, która prowadzi do Starego Stawu. Setka mieszkańców z Alfredą Baranowską na czele, od lat walczy o wyremontowanie jedynego dojazdu do ich miejscowości. Dziś ten liczący 1,2 km odcinek to prawdziwy horror.
- Nasza droga to komunikacyjny trup! Dziura na dziurze. Od dawna walczymy o zmiany, już wcześniej stan trasy był fatalny, ale to, co dzieje się teraz, to jakaś makabra. Pani wójt powinna jak najszybciej zająć się tym tematem. Czekamy na zmiany, bo tu już nawet autobusy nie chcą jeździć! - opowiada zdenerwowana A. Baranowska. - Standardy w Bangladeszu są większe! - dodaje pan Andrzej. - Droga woła o pomstę do Boga! - wtóruje pani Agnieszka. - Prawdziwa droga przez mękę, zwłaszcza jak się jedzie o 5.00 rowerem do pracy - dodaje kolejna osoba...
Przejazd przez drogę do Starego Stawu:
Tymczasem dla mieszkańców, po wielu latach, zbliża się sądny dzień. Druga połowa kwietnia to czas, w którym należy spodziewać się decyzji w sprawie dofinansowania remontu drogi. Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku gmina złożyła stosowny wniosek do Program Rozwoju Obszarów Wiejskich. - Rozmawiałam z firmą, z którą współpracujemy w kwestii pisania wniosków. Mówią, że to raczej będzie koniec kwietnia lub początek maja. Po prostu wniosków jest dużo - wyjaśnia wójt gminy, Izabela Bojko. - Wierzę głęboko, że załapiemy się na tę listę. Wniosek mamy dobrze napisany - mówi. - A w ostatnim czasie na tej drodze jest naprawdę dziura na dziurze. My to łatamy, ale to jak plombowanie chorego zęba. Plomba zaraz wypadnie, a ząb i tak trzeba wyrwać. I tę drogę też trzeba „wyrwać” i położyć zupełnie nową. Z odwodnieniami i poboczami - dodaje I. Bojko.
A co, jeśli się nie uda? Takiego scenariusza szefowa gminy nie chce nawet brać pod uwagę, ale plan „B” i tak musi mieć. - Wtedy czekamy do 15 września i składamy wniosek na „schetynówki”. No ale wtedy znów będą musiała błagać i prosić mieszkańców o cierpliwość. Ale wolę o tym nawet nie myśleć. Wierzę, naprawdę wierzę, że dostane te pieniądze bo inaczej zapłaczę się na śmierć! - mówi I. Bojko