11-letnia Monika i 9-letni Januszek zostali uduszeni w lesie we wsi Jeńki w gminie Sokoły. Dziewczynka została też wykorzystana seksualnie. Do tej strasznej zbrodni doszło w 1989 r. . Jednak – jako że nie znaleziono wówczas sprawcy – rok później śledztwo umorzono. Do niewyjaśnionej zbrodni sprzed lat wrócili policjanci z białostockiego „archiwum X”. Resztą zajęła się prokuratura. Ustaliła, że dzieci zabił ich – mieszkający w tej samej wsi – kuzyn. Sam był wtedy 13-letnim dzieckiem. Sprawa trafiła do sądu, a ten właśnie ją umorzył.
- To fenomen. Prokurator wskazał jako sprawcę Dariusza K. w sytuacji, kiedy nie postawił zarzutów, nie sformułował aktu oskarżenia, a mój klient nie miał nawet statusu strony w tym postępowaniu - podkreśla adw. Michał Wąż, reprezentujący Dariusza K. przed sądem. - W dodatku prokurator swoje wnioski formułuje w oparciu o zeznania świadka ze słyszenia i wyniki badań wariografem, które podbudował opiniami psychologicznymi i seksuologiczną. To niedopuszczalne. Jeżeli będziemy tak typowali sprawców zbrodni, to wracamy do epoki średniowiecza.
Adwokat dodaje, że badanie wykrywaczem kłamstw, wykonywane po upływie 30 lat, może co najwyżej wskazywać lub zawęzić krąg osób, które mają wiedzę na temat zbrodni, ale nigdy nie może być dowodem wskazującym na winę. W takiej sytuacji każdy mieszkaniec, który znajdował się blisko miejsca zdarzenia, mógłby być podejrzany.
Sąd rodzinny nie chciał się tym zająć
Czy Dariusz K. jest winny zabójstwa Moniki i Januszka? Tego prawdopodobnie już nigdy się nie dowiemy.
Podejrzewany ma dziś 45 lat. Ponieważ w chwili czynu miał tylko 13, prokuratura wysłała akta do sądu rodzinnego w Wysokiem Mazowieckiem. Jednak nawet jeśli sąd rodzinny uznałby, że mężczyzna dokonał zabójstw, i tak nie wysłałby go za kratki. Przepisy pozwalały sądowi rodzinnemu – w najsurowszym wypadku – umieścić winnego w zakładzie poprawczym. A tam mogą trafić tylko osoby do 21. roku życia.
Tak czy inaczej, choć sąd rodzinny wydał postanowienie o wszczęciu postępowania, sprawą zabójstwa w Jeńkach nie chciał się zająć. Uznał, że Dariusz K. jest dorosły, więc SR nie może podejmować wobec niego żadnych czynności. Akta przekazał do wydziału karnego Sądu Okręgowego w Łomży. Mimo sprzeciwu prokuratury. Efekt? Pod koniec kwietnia łomżyński sąd okręgowy uznał, że postępowanie karne nie jest dopuszczalne - z powodu braku podstaw prawnych do pociągnięcia mężczyzny do odpowiedzialności karnej. W Polsce nie karze się osoby dorosłej za czyny, które popełniła będąc dzieckiem (poniżej 15. roku życia), nawet za tak poważne zbrodnie.
Artykuł 13 został uchylony
Wiceprezes Sądu Okręgowego w Łomży, Wiesława Kozikowska, tłumaczy, że przepis ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich, który umożliwiał ukaranie nieletniego za czyn karalny (gdy nieletni w chwili orzekania był już dorosły), został uchylony w styczniu 2014 r. Mowa o artykule 13. Wcześniej, jeśli zachodziły podstawy do orzeczenia umieszczenia w zakładzie poprawczym - sąd rodzinny mógł wymierzyć karę, gdy uznał, że stosowanie środków poprawczych nie byłoby już celowe. Mógł wtedy wydać wyrok skazujący stosując nadzwyczajne złagodzenie kary.
Prokuratura chce złożyć zażalenie
Postanowienie o umorzeniu nie jest prawomocne. Prokuratura chce złożyć zażalenie, ale szanse na jego skuteczność są nikłe. W styczniu 2020 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację obrony w innej sprawie dotyczącej nieletniego sprawcy kradzieży rozbójniczych, wobec którego sąd niższej instancji zastosował art. 13 - choć już nie obowiązywał.
Sam podejrzewany w sprawie zabójstwa rodzeństwa we wsi Jeńki zamierza złożyć pozew o zadośćuczynienie od Skarbu Państwa.
- Jest związany z pomówieniem pana Dariusza K. o popełnienie zbrodni, uczynieniem z niego mordercy. Pozwiemy Skarb Państwa, bowiem prokuratorzy nie ponoszą osobistej odpowiedzialności - wyjaśnia adw. Michał Wąż, pełnomocnik Dariusza K.
Chcieliśmy bezpośrednio porozmawiać z podejrzewanym mężczyzną, ale ten odmówił. Jego adwokat twierdzi, że w mediach i tak pojawiło się mnóstwo kłamstw na jego temat, a ludzie „już wydali wyrok”.
Matka Dariusza K.: Chcą kogoś wsadzić za kraty
K. wciąż mieszka w Jeńkach, gdzie prowadzi gospodarstwo. Mimo obaw, nie spotkał się z ostracyzmem ze strony sąsiadów. W niewinność mężczyzny wierzy też oczywiście jego najbliższa rodzina. Uważa, że sprawa miała się przedawnić, więc policja i prokuratura „na siłę szukała winnego”.
- Minęło 29 lat i nikogo nie znaleźli. A teraz, zanim sprawa się przedawni, chcą kogoś wsadzić za kraty. Już był taki przypadek, że jak policja i prokuratura się przyczepi, to i 18 lat człowiek siedzi niewinny – mówiła nam zbulwersowana matka Dariusza K.
Akta sprawy ponad dwie dekady leżały „na półce”. Wobec niewykrycia sprawcy śledztwo umorzono 4 czerwca 1990 r. Ówczesne analizy śladów krwi, znalezionych na ubraniu Moniki, nie naprowadziły śledczych na żaden trop. Na butach dzieci znaleziono ślady linii papilarnych, więc od części osób pobrano odciski palców do badań porównawczych. Jeden ślad nie należał do żadnej z nich.
Po 18 latach do sprawy wrócili policjanci z białostockiego archiwum X. Pojawiły się bowiem nowe okoliczności. Śledztwo wznowiono, a 23 października 2018 r. (dokładnie w 29. rocznicę zabójstwa) policja zakuła w kajdanki i wyprowadziła z domu Dariusza K. i jego ojca. Zostali przesłuchani, pobrano materiał porównawczy, przeprowadzono badanie wariograficzne.
Z archiwalnych akt sprawy wynika, że w chwili zabójstwa znajdowali się około 100 metrów od skraju lasu, gdzie zostało zaatakowane rodzeństwo Faszczewskich. Wymieniali koło w przyczepie ciągnika. Jerzy K. był przesłuchiwany już ponad 20 lat temu, ale zeznał, że nie słyszał i nie widział nic niepokojącego.
W 2018 r. też nie usłyszał zarzutów. Po 48 godzinach od zatrzymania on i jego syn byli już na wolności. Dopiero po dwóch latach Prokuratura Okręgowa w Łomży zakończyła postępowanie. Doszła do przekonania, że za zbrodnią stoi Dariusz K. A teraz sąd umorzył postępowanie.
Rodzice zamordowanych dzieci wyprowadzili się ze wsi
- Podejrzewałem, że tak może się stać. Dlatego nawet nie poszliśmy do sądu. Jak kto wypity rowerem jedzie, to złapią. A my nigdy nie dowiemy się, kto zabił nasze dzieci - żali się Józef Faszczewski, ojciec ofiar. – Mamy jeszcze czworo dorosłych dzieci: trzy córki i syn. 13 wnuczków, prawnusie. A Moniki i Januszka nie ma. Wciąż te dzieci stoją mi przed oczami. Śnią się.
Rodzeństwo zostało pochowane we wspólnym grobie w Waniewie, jakieś 4 kilometry od Jeniek. Rodzice dawno wyprowadzili się do innej miejscowości. Nie mają kontaktu z rodziną K.
- Oni w Jeńkach, my z mężem w Łapach. Darek nie kontaktował się z nami, nie próbował niczego wyjaśniać - wyznaje Cecylia Faszczewska, matka zamordowanych dzieci.
Dariusz K. jest synem wujecznej siostry pani Cecylii. Zapytana o reakcję na podejrzenie, że Monikę i Janusza mógł zabić krewny, odpowiedziała: - Ktokolwiek to jest, powinien cierpieć. Tak jak moje dzieci.
Zostały uduszone skakanką
Rodzeństwo zaginęło 23 października 1989 r. podczas zabawy po szkole. Ich ciała znaleziono następnego dnia w lesie między Jeńkami a Łupianką Starą. Zwłoki były przysypane dużą ilością igliwia, roślin i ściółki leśnej. Dziewczynka miała zaciśniętą wokół szyi pętlę ze sznurka. Był mocno naprężony, przywiązany drugim końcem do drzewa.
Biegły stwierdził, że dzieci zostały uduszone sznurem, który prawdopodobnie służył Monice jako skakanka. Przyjęto, że atak na dziewczynkę miał tło seksualne. Przywiązana do drzewa 11-latka była bez bielizny. Miała uszkodzoną błonę dziewiczą. Do tego na rękach ślady, które świadczyły, że próbowała się bronić i zdjąć pętlę z szyi. Lekarze przypuszczają, że sprawca kilka razy doprowadzał ją do nieprzytomności, zanim ostatecznie udusił. W przypadku Januszka śmierć nastąpiła szybko.
Wygląda na to, że tożsamość swojego oprawcy dzieci zabrały do grobu. Obecnie karalność za zabójstwo przedawnia się po 30 latach. Jeżeli w tym okresie wszczęto postępowanie, karalność ustaje z upływem 10 lat. Resort sprawiedliwości planuje likwidację przedawnienia dla zbrodni zagrożonych karą dożywotniego więzienia. Sprawcy najpoważniejszych przestępstw do końca życia musieliby się liczyć z sankcjami. Pomysł budzi pewne kontrowersje, ale prace nad nim wciąż trwają.
W innych krajach młodsze dzieci stają przed sądem
Ale to nie jedyny temat do dyskusji przywołany przy okazji sprawy zabójstwa dzieci w Jeńkach. Jest też kwestia odpowiedzialności za czyny karalne poważnego „kalibru”, popełnione przez osoby nieletnie (poniżej 15 lat), ujawnione w momencie, kiedy ludzie ci są już dorośli. Z jednej strony są oni za „starzy” na zakład poprawczy (dokąd mogą trafić osoby do 21. roku życia.), z drugiej – nie mogą trafić do więzienia, bowiem nie obowiązuje ich Kodeks karny.
- Zarówno przepisy Ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich, jak Kodeksu karnego, mówią o tym, że w pierwszej kolejności w stosunku do sprawcy nieletniego trzeba stosować tego rodzaju środki oddziaływania wychowawczego lub środek poprawczy, które mają naprostować nieukształtowany jeszcze świat wartości, sposób postrzegania, psychikę. To ma sens. Inaczej oceniamy złe zachowania dzieci, osób niedojrzałych emocjonalnie, A inaczej nawet tego samego rodzaju zachowania popełniane przez ludzi, którzy są już pełnoletni, którzy mają ukształtowaną psychikę, którzy są wstanie w pełni ocenić społeczne konsekwencje swojego zachowania - podkreśla Bartosz Wojda, białostocki adwokat.
W Polsce ta granica wieku została wyznaczona na 15 lat. Są jednak kraje, gdzie również młodsze dzieci mogą przed sądem odpowiadać jak dorośli. Minimalny wiek odpowiedzialności karnej w Europie waha się pomiędzy 10. (Anglia i Walia, Szwajcaria, Irlandia Północna) a 18. rokiem życia (Belgia). W większości państw wiek odpowiedzialności nieletnich ustalono pomiędzy tymi dwoma wartościami. I tak, przykładowo, w Holandii, Szkocji i Turcji wynosi on 12 lat, we Francji – 13 lat, w Austrii, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Słowacji, Słowenii – 14 lat, w Grecji i państwach skandynawskich – 15 lat, w Rosji – 16 lat.
Czy w Polsce ta granica również powinna zostać obniżona? A może warto przywrócić art. 13?
- Na to pytanie nie ma prostych odpowiedzi. Z jednej strony jest polityka karania, z drugiej wiktymologia, czyli nauka prawa zajmująca się ofiarami przestępstw i rodzinami ofiar. Pokrzywdzeni ponownie przeżywają śmierć swoich bliskich, a jednocześnie spotykają się z bezsilnością państwa, które nie może ukarać sprawcy - uważa mec. Wojda. - Należy wyważyć różnego rodzaju wartości i spojrzeć na tę kwestię interdyscyplinarnie. To temat nie tylko dla prawnika, ale też psychologa i osób, które zajmują się resocjalizacją, czy pedagogiką. Ta kwestia jest bardzo złożona i stąd różnego rodzaju modele przyjmowane przez poszczególne państwa.