Zdanowska, klasa i Kropiwnicki
Gdyby Pani Hanna Zdanowska miała klasę... - tak zatytułował swój wpis na blogu były prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki.
Klasa czy też jej brak dotyczy otwarcia dworca Fabrycznego. Według Jerzego Kropiwnickiego gdyby Hanna miała klasę, na otwarcie zaprosiłaby b. szefów miasta, którzy przyłożyli rękę do sukcesu. Wymienia siebie, swojego zastępcę Włodzimierza Tomaszewskiego, a także Tomasza Sadzyńskiego. Do tego dołącza całą listę ludzi, którzy przysłużyli się powstaniu nowego Fabrycznego, m.in. Cezarego Grabarczyka, byłych i obecnych premierów, w tym Jarosława Kaczyńskiego, Ewę Kopacz, Beatę Szydło (ale nie Donalda Tuska), szefów spółek kolejowych.
I coś w tym jest - to „ja i łodzianie”, „ja i dworzec” rzucało się w oczy. Ale nic nie jest takie czarno-białe jak chciałby były prezydent. Dziś pokazanie klasy, oddanie sprawiedliwości poprzednikom to okazanie słabości i bezmyślne tracenie wyborczych punktów. Wielkie inwestycje mają tę pechową właściwość, że ich przygotowywanie i realizacja trwa wiele lat i nie chcą się wpasować w czteroletni cykl wyborczy. Ojcem czy matką sukcesu jest więc ten, kto kończy, a nie zaczyna. Przykład idzie zresztą z góry, od rządu PiS. Nie ma żadnej kontynuacji, jest odcięcie od poprzedników i rewolucja.
Swoją drogą Jerzy Kropiwnicki musi mieć rzeczywiście sporą wyobraźnię, jeśli na peronie nowego Fabrycznego widział Jarosława Kaczyńskiego i Beatę Szydło w towarzystwie Ewy Kopacz i Hanny Zdanowskiej.