Zdobędę medal na igrzyskach
- U mnie nie ma miejsca na ściemę na treningach. Ja nie bawię się w wioślarstwo. To jest mój zawód. Więcej, uwielbiam wygrywać. Odkryłam na to sposób - mówi wprost gorzowianka Olga Michałkiewicz.
Zacznę nietypowo. Cały czas ważysz 63 kilogramy?
Ja? Nie.
68? Do 68?
Około 70, a dlaczego pytasz?
Niegdyś startowałaś w takich kategoriach wagowych....
Kiedyś tak (uśmiech). Byłam zawodniczką taekwondo w ULKS Borne Sulinowo. Swego czasu był to najlepszy klub w kraju. Jak na 5-tysięczne miasteczko, to jest coś. Tak też zaczęła się moja przygoda ze sportem. Najpierw chodziłam na zajęciach trzy razy w tygodniu, następnie cztery, pięć... Byłam na mistrzostwach Polski. Teakwondo trenowałam bardzo długo, bo przez sześć lat. Teraz wioślarstwo trenuje siódmy rok. To w ULKS-ie rozwinęłam wolę walki, zawziętość, charakter...
Dlaczego z tego zrezygnowałaś?
To nie do końca tak. Któregoś razu przypadkiem pojawił się u mnie w szkole trener wioślarstwa Jacek Błoch, który zaczepił mnie na korytarzu i dał mi kartkę z terminem naboru do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu. Mówił, że mam predyspozycje do uprawiania tej dyscypliny sportowej. Spełniłam wszystkie kryteria naborowe i dostałam się do szkoły jako jedna z najlepszych. Powiedziałam sobie, że spróbuję przez pierwszy miesiąc, później przez pierwsze pół roku. Potem doszłam do wniosku, że dociągnę to do końca. To była bardzo fajna szkoła życia.
Szkoła mistrzów?
Można tak powiedzieć. Jej absolwentkami są na przykład mistrzynie olimpijskie z Rio de Janerio w 2016 roku Magda Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj. Jeśli ktoś chce uprawiać wioślarstwo, to bardzo polecam tę szkołę.
Mówisz: mistrzynie olimpijskie. To też i świata, Europy i Polski. Zdobywały też medale na młodzieżowych mistrzostwach świata, ale nie złote, jak Ty. Ciebie też czeka taka droga jak je?
Ona jest trudna, powoli nią zmierzam. Nie wiem, w którym teraz jestem miejscu, ale dopiero wchodzę w wiek seniora. Okres w młodzieżówce był bardzo fajny. Mistrzostwa świata. Rok potem obroniliśmy ten tytuł i pobiliśmy rekord świata w czwórce podwójnej [z Martą Wieliczko z Wisły Grudziądz, Katarzyną Zillmann z AZS UMK Energa Toruń i Krystyną Lemańczyk z AZS AWF Warszawa - dop. red]. To znaczy, że praca z trenerem kadry narodowej seniorów Marcinem Witkowskim i młodzieżowej Kubą Urbanem daje efekty [w ubiegłym tygodniu nowym selekcjonerem został Urban, który zastąpił Witkowskiego - dop. red.]. Te doświadczenia mają zaprocentować w nowym czteroleciu.
Jest przepaść między rywalizacją młodzieżową a seniorską?
Nie powiedziałabym. Inaczej, jest w regatach, ale gdy trenowaliśmy zimą z seniorkami, to nie było widać różnic. Trwała między nami zdrowa rywalizacja. My goniłyśmy, one nam uciekały. Każda z nas na tym zyskała.
Nie mogę nie spytać: który medal z młodzieżowych mistrzostwa świata lepiej smakuje?
Ten pierwszy, ale z drugiej strony po jego zdobyciu czekała nas cięższa praca. W tym roku byłyśmy nastawione na
ten sukces, a w 2015 to osiągnięcie było dla nas zaskoczeniem. Teraz może była większa presja, ale byliśmy na nią przygotowani. Byliśmy odporni na stres. Wiedziałyśmy też, gdzie jest nasze miejsce w szeregu. Nie czaiłyśmy się z tym, że jedziemy po złoto.
Jaki jest cel na nowy sezon?
Mistrzostwa świata seniorów odbędą się pod koniec września w USA na Florydzie, więc będzie to mój najdłuższy sezon i najpewniej najtrudniejszy. Moim celem jest wyjazd na te mistrzostwa. Z drugiej strony, to jest rok poolimpijski i może to różnie wyglądać. Mogą być nowe osady. Przez dwa lata będziemy szukać najszybszej. A ja będę próbowała zdobywać medale na wszystkich międzynarodowych zawodach. Do tego chce dążyć.
Może zmienić się jedynie osada czy też i konkurencja?
Może zmienić się wszystko. Może być debel, czyli dwójka podwójna, mogą być i długie wiosła [każda z wioślarek ma jedno wiosło, w odróżnieniu od debla, w którym mają po dwa - dop. red.], ale sama bardzo lubię czwórkę podwójną. Z drugiej strony w minionym roku mieliśmy okazję z Kasią Zillmann udać się na Puchar Świata do szwajcarskiej Lucerny. Tam zobaczyłyśmy tę przepaść. W finale B byłyśmy czwarte, ale każda z osad była na poziomie finału A igrzysk olimpijskich. One były w gazie. My byłyśmy tam nieopływane, ale zebrałyśmy bardzo cenne doświadczenie. Na młodzieżowych regatach z Kasią nie miałyśmy sobie równych. Ona jest szlakową, nadaje tempo i rytm. Ja siedzę na drugiej dziurze. Ja mam jej nie przeszkadza, a i jak najbardziej pomóc. Dawać moc. Wydaje mi się, że będziemy sprawdzane w różnych zestawieniach. Efekt ma przyjść za cztery lata.
Kiedy będą pierwsze starty?
Najpierw będziemy mieli mistrzostwa Polski na ergometrze wioślarskim pod koniec stycznia. Sezon powinniśmy zainaugurować pod koniec kwietnia. Wtedy będą pierwsze sprawdziany na jedynkach. Przygotowania rozpoczęliśmy 2 listopada w Wałczu od testów sprawnościowych, by wiedzieć, na jakim jesteśmy etapie.
W trakcie obozu jest czas na coś innego niż trening?
W niedzielę (uśmiech). To jest jedyny dzień, w którym mamy wolne popołudnie. Wówczas możemy spotkać się ze znajomymi, czy wyjść na pizzę.
Pizzę?!
Tak! Kiedyś trzeba się rozluźnić i nie myśleć, co się wkłada na talerz czy też zapija colą (śmiech). Raz na jakiś czas - jak najbardziej.
Jaką studentką AWF-u w Gorzowie jest Olga?
Miałam bardzo intensywne dwa lata w trakcie obozów i teraz trudno jest mi wszystko nadgonić na uczelni, ale da się to zrobić. Mamy dużo zaległości, też i z drugiego roku, jednak wykładowcy są wyrozumiali. Do końca września mam czas na napisanie, a potem obronę pracy licencjackiej. Tematu na razie nie mam sprecyzowanego, ale to będzie coś o żywieniu.
Gdy się rozmawia z innymi o tobie, to mówią - w pełni świadoma tego, co robi. Całe życie podporządkowała wioślarstwu.
U mnie nie ma miejsca na miganie się od treningów, jakąś ściemę. Ja nie bawię się w wioślarstwo. To jest mój zawód. Ja lubię trenować, a później uwielbiam wygrywać. Mam na to sposób.
Rozmawiam więc z przyszłą medalistką igrzysk olimpijskich?
Myślę, że tak. Nie boję się o tym mówić, z tego względu, że każdy sportowiec powinien do tego dążyć. Wiem, że jestem na początku tej drogi, na razie zrobiłam małe kroczki, ale jestem świadoma tej pracy. Podejmuje się tej ciężkiej pracy.