Zdobył Kilimandżaro, chce odwiedzić wszystkie europejskie stolice
Zbigniew Ścisłowicz mieszka w Skarżysku Kościelnym. Z zawodu elektryk, z zamiłowania jest poetą, należy do Stowarzyszenia Ochrony Zabytków w Skarżysku Kościelnym, oraz do bractwa Rycerzy Kolumba. - Na Zbyszku zawsze można polegać. Nigdy nie odmawia pomocy, jest super facetem - mówi o nim Elżbieta Jach ze stowarzyszenia „Wiklina”. Jego pasjami są motocykle i podróże. Wraz z grupą znajomych postawili sobie za cel zwiedzenie wszystkich europejskich stolic. Do tej pory odwiedzili 15 z nich. Pan Zbigniew odbywa też dalsze wojaże - m.in. do Afryki.
Można się zakochać
Na Czarny Ląd Zbigniew Ścisłowicz wybrał się w 2012 roku. Jego celem było zdobycie Kilimandżaro, najwyższego afrykańskiego szczytu. Przygotowania trwały długo. Z Kenii podróżnicy udali się do Tanzanii, gdzie przeszli aklimatyzację, by podjąć atak na mierzący 5895 metrów szczyt. - Mieszkaliśmy w drewnianych domkach, prawdziwym wybawieniem były jaszczurki, które polowały na owady. Mieszkańcy byli przyjaźni, na krok nie odstępowały nas dzieci, którym dawaliśmy drobne upominki. Miejscowi mówili na nas „mzungu”, czyli „białasy”. W Afryce piłem najpyszniejszą w życiu kawę, sami mieliliśmy ziarna. Piliśmy też piwo bananowe, podawane w dwulitrowych doniczkach. W Afryce można się zakochać, na pewno kiedyś tam wrócę - mówił pan Zbigniew.
Zejść jeszcze trudniej
Prawdziwym wyzwaniem było wejście na Kilimandżaro. - Każdego dnia górę próbuje zdobyć około 200 osób, wiele z nich musi zrezygnować z powodu choroby wysokogórskiej. W drodze stawaliśmy w pięciu obozach. Im wyżej, tym było trudniej, coraz mniej tlenu, wysiłek jest ogromny. Choć tragarze wydawali się tego nie czuć. Gdy ruszaliśmy, było gorąco. Pod szczytem temperatura wynosiła minus 15 stopni. Atak na szczyt rozpoczął się noca, musieliśmy wejść na górę o świcie, bo godzinę potem ze szczytu już nic nie widać z powodu chmur - opowiadał podróżnik. Jak widać na zdjęciu, dla niego wyprawa zakończyła się sukcesem. Dodajmy, w trakcie Kawiarni Literackiej tradycyjnie recytowano wiersze, były też akcenty muzyczne w wykonaniu Mikołaja Janowskiego i Sławomira Bogusiewicza.