Zdobył Noteć i Wartę. Teraz czas na Brdę
Maciej Boinski z Nakła wyrusza za tydzień na kolejną wyprawę.
Lubi trudne wyzwania, dlatego w drogę wyrusza zawsze zimą. Wtedy trzeba dać z siebie najwięcej.
Tak było w 2014 roku, kiedy po przemierzeniu ponad 400 km od źródła Noteci doszedł do ujścia tej rzeki. Zrealizował marzenie, choć trudnych chwil po drodze nie brakowało.
Wyruszył zaraz po Nowym Roku. Spodziewał się niskich temperatur i śniegu. Przygotowywał się na to długo. Liczył, że część drogi będzie mógł przejść po zamarzniętej tafli rzeki, ciągnąc za sobą sanki z ekwipunkiem. Pogoda sprawiła jednak śmiałkowi psikusa. Na początku wędrówki lodu i śniegu nie było wcale. Za to mocno we znaki dawała się wilgoć. Przemoknięte ubranie i buty utrudniały marsz. Nie zawsze udawało się przejść 20 km. A tyle dziennie chciał pokonywać.
Rok później w styczniu rzucił wyzwanie kolejnej rzece - Warcie. Tym razem miał do przebycia, w trudnych zimowych warunkach, ponad 800 km. Pokonanie tego dystansu zajęło mu 42 dni.
- Byłem gotowy na większe trudności - powiedział zdumionym słuchaczom po powrocie do Nakła. W rodzinnym mieści powitano go hucznie, jak bohatera. Podpytywany przyznał, że nie zmierza wcale spocząć na laurach. Już marzy mu się kolejna wyprawa. Tym razem wzdłuż brzegów Wisły, najdłuższej z polskich rzek.
Tego marzenia jednak w tym roku nie spełni. Dlaczego?
- Zmieniłem pracę. Zatrudniony jestem teraz w innej firmie budowlanej. Na tak długą wyprawę, ze względu na urlop, nie mogę sobie pozwolić - wyjaśniał nam wczoraj Maciej Boinski. Dlatego wybrał Brdę. Pokonać ją chce w dwa tygodnie.
W drogę wyrusza w poniedziałek 1 lutego z okolic Miastka. Po drodze będzie miał m.in. Bory Tucholskie, Koronowo, a na koniec Brdyujście. Tak jak podczas poprzednich wypraw iść chce brzegiem rzeki. Zrezygnował jednak z sań własnej konstrukcji. Gdy zdobywał Noteć i Wartę ciągnął je za sobą. Na nich miał namiot, śpiwór, jedzenie, rzeczy na zmianę.
- Brzegi Brdy są bardziej zalesione. Mógłbym mieć problem z ciągnięciem ekwipunku. Dlatego zabieram tylko plecak - wyjaśnia nakielanin. Liczy, że dzięki temu będzie bliżej rzeki, bliżej zwierząt nad rzeką żyjących. Hałas ciągniętego wózka niekiedy je odstraszał. Spać zamierza - tak jak podczas poprzednich wypraw - pod gołym niebem, w namiocie. Ma nadzieję, że nie będzie pluchy. Woli już mróz i śnieg.
- A Wisła? Pewnie za rok, albo za dwa lata - zastanawia się Maciej Boinski. - Bo - przyznaje - kręci go też San. Tę rzekę także chciałby poznać.