Zdobyliśmy Szarlotę!
Podobno ze szczytu hołdy "Szarloty" w Rydułtowach widać cały "śląski świat". Poszliśmy to sprawdzić, wdrapując się na 407 m n.p.m. w upale
Na co dzień nie można jej zdobyć - choć są śmiałkowie, którzy próbują robić to nieoficjalnie. Tym razem hałda "Szarlota" w Rydułtowach była bardziej łaskawa i dała na siebie spojrzeć z bliska. Na powstałej z odpadów pokopalnianych, jednej z najwyższych hałd w Europie zorganizowano plener fotograficzny. Nie mogliśmy przegapić takiej okazji. Podobno ze szczytu "Szarloty" widać cały "śląski świat". Idziemy to sprawdzić.
Jest gorąco, termometr pokazuje 30 stopni w cieniu. Wszyscy właśnie się w tym cieniu chowają, my idziemy na spotkanie ze słońcem. Wszak pogórnicza hałda to nie Beskidy. Tu nie ma ani jednego drzewka. Zostawiamy nawet torbę, w której zwykle nosimy sprzęt fotograficzny i decydujemy się na wejście jedynie z aparatem na ramieniu uzbrojonym w "lufę". Nie bierzemy nawet butelki wody, a to - jak się potem okazuje - duży błąd.
Mijamy ochroniarzy na bramce KWK Rydułtowy Anna i wchodzimy na teren fedrującego zakładu. Ten fragment trasy pokonujemy bardzo szybko, żeby nie przeszkadzać zmęczonym od ciężaru węgla ciężarówkom.
Ruszamy pod górę, musimy wznieść się na poziom 407 m n.p.m. Brniemy w czarnym pyle. Dawno nie padało, więc mocno się kurzy. Jeszcze na dobre nie zaczęliśmy wędrówki, a nogi mamy już czarne. Na szczęscie "czarny odcinek" jest dosyć krótki, wyżej idzie się już po drodze z ubitego kamienia.
Droga biegnie ostro w górę, więc szybko znajdujemy się na wysokość, która pozwala już na obserwację. Nie licząc kopalnianych szybów, najpierw w oczy rzucają się... kominy elektrowni w Rybniku. Są też wieże potężnej rybnickiej bazyliki. Idziemy wyżej, droga kręci i wciąż nie widać celu. Im wyżej, tym cieplej.
Pies należący do jednego z uczestników wyprawy na szczyt "Szarloty" musi zrobić przerwę. Dostaje miskę wody. My nie mamy takich luksusów, a zmęczenie rekompensują nam widoki. Widać rydułtowskie kościoły, szyb Ignacego, kopalnię Marcel!
Teren blisko szczytu w końcu robi się bardziej płaski - częściowo jest ogrodzony - z głębokich jam w kilku miejscach wydostają się opary. Śmierdzi. Idziemy szybciej w kierunku gigantycznych liter: "S", "Z", "A", "R", "L", "O", "T", "A", które widać z dołu, z bardzo daleka. Stajemy przy "T" i rzucamy okiem na rydułtowskie osiedla. Z naszej pięknej hołdy widać cały "śląski świat"!