Zdzisław Radulski: - To mój ukochany klub Radomiak!
14 lutego 2017 roku, Zdzisław Radulski, ikona Radomiaka będzie miał 80 lat. Od 56 lat jest związany z radomskim klubem. Na dobre i złe. Marzeniem pana Zdzisława jest dożyć chwili, kiedy jego ukochany klub zagra w ekstraklasie.
Ostatnie tygodnie były bardzo wyczerpujące dla Zdzisława Radulskiego, specjalisty odnowy biologicznej w radomskim klubie. Trafił do szpitala, przeszedł bardzo ciężką operację i... szybko wrócił na trenerską ławkę. Przez te bardzo trudne dla niego dni otrzymywał ogromne wsparcie od wszystkich, bo pana Zdzisława w Radomiu zna każdy. Zresztą nie ma w Polsce klubu piłkarskiego, gdzie nie byłby znany.
Miał potężnego krwiaka
- Zostałem bardzo dobrze i miło przyjęty w radomskim szpitalu. Zostałem elegancko zooperowany, otwierali mi głowę, bo miałem potężnego krwiaka i trzeba było go usunąć. Były momenty, że już traciłem równowagę i dzięki interwencji lekarzy na Józefowie to miejsce zostało oczyszczone z krwiaka. Mogę powiedzieć, że już się czuję dobrze i wyjdę ze szpitala - mówił przed kilkoma dniami Zdzisław Radulski.
Dziękuje za ogromne wsparcie
Nie było człowieka w Radomiu, który w tych trudnych chwilach źle życzyłby ikonie Radomiaka.
- Docierało do mnie ogromne wsparcie i za to wszystkim bardzo serdecznie, z całego serca dziękuję. Odwiedzali mnie piłkarze, kibice i każdy życzył szybkiego powrotu do zdrowia i powrotu na ławkę trenerską Radomiaka. I ja jeszcze raz tą drogą chciałbym kochanym kibicom podziękować, że kiedy potrzebowałem pomocy, to ją od was miałem. Będą się starał być w niedzielę na meczu z Gryfem Wejherowo - dodał Zdzisław Radulski.
Jak pomyślał, tak i zrobił. Już dwie godziny przed niedzielnym meczem zjawił się na stadionie.
- Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i nie być na meczu mojego ukochanego Radomiaka - mówił.
Miał fantastyczne przyjęcie
Zanim zaczął się mecz blisko trzy tysięce kibiców na stadionie skandowało „Zdzisław Radulski, Zdzisław Radulski!”. W trakcie meczu Radomiaka z Gryfem, radomscy kibice jeszcze kilka razy skandowali imię i nazwisko ikony radomskiego klubu.
Na twarzy 79-letniego pana Zdzisława widać było ogromne wzruszenie i łzy mocno polały się po jego policzkach.
Piłkarze nie zawiedli
Do atmosfery na trybunach dostosowali się też piłkarze Radomiaka. W dobrym sportowym stylu wygrali pewnie i wysoko 3:0 z Gryfem Wejherowo. Była radość kibiców i pana Zdzisława.
- Wiesz Włodek, jak jak ich kocham? Wiesz, jak się cieszę z każdego wygranego meczu, a jak ciężko przeżywam, każdą porażkę? Wiesz, jak się martwię każdą kontuzją piłkarza? Wiesz, jak przeżywam, że tak mało gra w Radomiaku wychowanków mojego ukochanego klubu? - mówił do autora tego tekstu po niedzielnym pełnym radości dniu wzruszony Zdzisław Radulski.
- Powrót pana Zdzisława jest to wielka chwila dla naszego klubu. W tak krótkim czasie pan Zdzisław doszedł do zdrowia. Wszyscy bardzo się cieszymy. Był to dla nas w meczu z Gryfem dodatkowy bodziec, także nasza wygrana dla pana Zdzisława, to jest super sprawa - dodał po meczu Maciej Świdzikowski, kapitan „zielonych”.
Kilka chwil dla Zdzisława
Zdzisław Radulski w Radomiaku przeżył kilkunastu prezesów i... kilkuset trenerów. Żaden nie mu odmówił jednego: przed każdym meczem kilka - kilkanaście sekund przemawia do całej drużyny.
- Bardzo się cieszę, że żaden trener tego nie neguje. Te kilka słów ode mnie to takie wsparcie dla piłkarzy. Chyba dlatego oni mnie tak lubią, a jak ich - dodaje specjalista odnowy biologicznej Radomiaka.
Czego życzyć ikonie Radomiaka?
- Na tym etapie swojego życia czuję sie wolny, szczęśliwy i zawodowo spełniony, ponieważ robię to, co kocham. Abym jednak nadal był w formie i wykonywał swoją pracę jak najlepiej, potrzebuję zdrowia i wytrwałości - mówi Zdzisław Radulski.
Jego marzenie, którego nie wypowiada na głos jest jedno: aby za dwa, trzy lata awansować wraz z Radomiakiem do ekstraklasy. - Buduje się nowy, piękny stadion, taki właśnie należy się Radomiakowi. Ależ byłoby pięknie zagrać jeszcze raz w ekstraklasie! Nie dla mnie, dla tych wspaniałych kibiców Radomiaka - mówi z łezką w oku pan Zdzisław.