Ze scen uciekał do samotni w górach. Wszystkie maski Jerzego Michalaka
Scenograf, malarz i poeta. Ojciec aktora Borysa Szyca mieszka w Biczycach pod Nowym Sączem. Trzydzieści lat temu urzekł go Beskid Sądecki.
Smutne spojrzenie i stylowy kapelusz, lat około dwudziestu. Z fotografii spogląda przystojny mężczyzna.
- To mój debiut w sztuce „Nie do obrony” Osborne’a, na scenie Studenckiego Teatru Uwaga, znanego później, jako Teatr Stu. Pamiętam, że nogi trzęsły mi się niczym galareta , a było to ponad pół wieku temu - opowiada artysta.
Jerzy Michalak, scenograf, plastyk, reżyser, ojciec słynnego Borysa Szyca, od sześciu lat mieszka w Biczycach Dolnych, pod Nowym Sączem. Jego droga na Sądecczynę była długa i kręta, wiodła przez sceny Chorzowa, Krakowa, Łodzi, Warszawy. Nowy Sącz wybrał na emeryturę, a odnalazł tu pasję i miłość. Dzieli życie z Marią, którą sześć lat temu poślubił, ostatnio wrócił na scenę w sztuce „Daj się zabić kochanie” Teatru Nowego.
Niemiecki wątek
Ale na początku sądeckiego rozdziału była chata za górami, za lasami. Bo to góry przyciągnęły Michalaka w te strony.
- Przed II wojną światową Biczyce Dolne były zamieszkiwane przez Niemców. Ten wątek niemiecki jest obecny w moim życiu, wystarczy wspomnieć, że urodziłem się na Śląsku, a pewnemu oficerowi Wehrmachtu mój tata zawdzięcza życie i właściwie również i ja mu je zawdzięczam. Oficer, zakochany w mojej mamie, pomógł uwolnić ojca z obozu Dachau - zaczyna opowieść Jerzy Michalak.
W dalszej części tekstu:
- pasja - teatr i malarstwo
- ojciec i syn
- zakochany w Beskidach
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień