„Zebra”, czyli odwilż w kulturze
1 stycznia 1957 r. 60 lat temu w Krakowie ukazał się pierwszy numer czasopisma graficzno-literackiego „Czarno na białym”, przemianowanego później na „Zebrę”. Na fali odwilży drukowano w nim teksty młodych poetów, ale też Miłosza i Gombrowicza
Drukowali wiersze Poświatowskiej, Bursy i Harasymowicza oraz młodych polskich poetów z Londynu. Pojawiały się tu teksty Miłosza i Gombrowicza. Łamy ozdobione były pracami najlepszych młodych grafików. Przybliżali świat sztuki zachodnioeuropejskiej, zarówno klasycznej, jak i awangardowej. Do tego duża dawka satyry i ucieczka od polityki. Sześćdziesiąt lat temu, 1 stycznia 1957 r., ukazał się pierwszy numer magazynu graficzno-literackiego „Czarno na białym”, przemianowanego później na „Zebrę”.
Odrzucenie „socu”
Przemiany października 1956 r. zaznaczyły się wyraźnie w obszarze kultury. Na jakiś czas zelżała cenzura, zaczęli publikować poeci i pisarze piszący dotąd do szuflady, inni odchodzili ostatecznie od socrealizmu, zwanego pogardliwie „socem”. Zarówno w kręgach literackich, jak i w dziedzinie sztuk plastycznych czy teatrze, nastąpił wybuch nieskrępowanej twórczości.
„Odwilż” ta - rozwijająca się co najmniej od dwóch lat - była widoczna również w życiu kulturalnym Krakowa. W listopadzie 1955 r. otwarto tu słynną wystawę „Dziewięciu” - m.in. Marii Jaremy, Tadeusza Kantora i Jerzego Nowosielskiego - prezentującą sztukę nowoczesną, abstrakcyjną, daleką od ideologicznych ram „socu”. W lutym 1956 r. pojawił się pierwszy, i jedyny, numer pisma plastycznego „Szkice”, związanego z Andrzejem Wróblewskim. W maju odbyły się równolegle pierwsze inscenizacje w dwóch nowych awangardowych teatrach krakowskich - w Cricot 2 Tadeusza Kantora i w Teatrze 38 Waldemara Krygiera. We wrześniu działalność zainaugurowała Piwnica pod Baranami Piotra Skrzyneckiego. Po październiku władze zgodziły się na powrót do działalności zlikwidowanego wcześniej Teatru Rapsodycznego Mieczysława Kotlarczyka.
Forsy chłopaki nie mają
W takiej atmosferze dwóch młodych grafików, Stefan Papp i Stefan Berdak, postanowiło powołać pismo graficzne. Wsparcie instytucjonalne odnaleźli w Zrzeszeniu Studentów Polskich. Postanowiono, że nowe pismo będzie łączyło sztukę graficzną z literaturą. Redaktorem naczelnym został młody poeta Tadeusz Śliwiak. Pierwszy numer pisma „Czarno na białym”, już z datą 1 stycznia 1957 r., ukazał się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia 1956 r.
Drugi numer wyszedł dopiero 2 kwietnia. Przyczyną opóźnienia był brak pieniędzy. Debiutująca poetka, Halina Poświatowska, pisała o tym w liście z marca do jednego ze swych przy-jaciół: „Moich wierszyków nie ma gdzie drukować - „Czarno na białym” nie wychodzi - ze względów finansowych - forsy chłopaki nie mają, ot, co!”. Problemem był również tytuł. Okazało się, że January Grzędziński, powróciwszy po kilkunastu latach z emigracji, czyni starania o wznowienie wydawanego przed wojną lewicowo--liberalnego pisma „Czarno na białem”. Grzędziński zaprotestował przeciw użyciu przez krakowski magazyn tytułu i wycofano zgodę na wydawanie pisma. Twórcy studenckiego pisma nie nawiązywali raczej do przedwojennej gazety, tytuł „Czarno na białym” oddawał istotę rysowanej tuszem grafiki, co podkreślała czarno-biała zebra na okładce pierwszego numeru. Stefan Papp z poparciem krakowskich władz interweniował w Warszawie i uzyskał zgodę na wydawanie magazynu pod nowym tytułem. Nawiązując do pierwszej okładki przyjęto tytuł „Zebra”.
Pokolenie 56
„Zebra” była przede wszystkim pismem artystycznym. W artykule wstępnym pisano: „Jesteśmy grupą młodych ludzi. Malujemy, rzeźbimy, piszemy. Redagowane przez nas pismo chcielibyśmy uczynić miejscem spotkań artystów z konsumentami sztuki. Chcielibyśmy, aby stało się ono naszą bronią w walce o prawdę, o sprawiedliwość, o godność ludzką”. Niewiele było tu polityki, niewiele historii. Czasem satyryczny rysunek Adama Macedońskiego wyśmiewający partyjną nowomowę, czasem poważniejszy tekst o Powstaniu Warszawskim czy list uczestnika powstania w Budapeszcie, a czasem fraszka wyśmiewająca obawy partyjnego literata Władysława Machejka z „Życia Literackiego”, że po Październiku studenci dążą do przejęcia władzy: „Brody ich długie, kręcone wąsiska; nóż co drugiemu w młodych wargach błyska; władzę chcą zdobyć dążąc do niej skrycie… ech, Życie, Życie!”.
„Zebra” odegrała ważną rolę przede wszystkim z trzech powodów. Po pierwsze, było to miejsce publikacji dla debiutujących wówczas poetów i prozaików. Zarówno twórcy pisma, jak i publikujący w nim autorzy pochodzili w większości z roczników 1930-1935. Bliżej związani z pismem byli m.in. Tadeusz Nowak i Stanisław Czycz oraz dwie szczególnie interesujące postaci: gniewny, zbuntowany Andrzej Bursa i wspomniana już liryczna Halina Poświatowska. W drugim numerze „Czarno na białym” ukazał się najsłynniejszy poemat Bursy „Luiza”. Niestety, Bursa odszedł przedwcześnie.
Pierwsze wiersze Poświatowskiej ukazały się w „Zebrze” we wrześniu 1957 r. Prezentacji poetki dokonywał Adam Włodek: „Tak więc w sposób bardziej reprezentatywny przedstawia się czytelnikom Halina Poświatowska właśnie na kartach „Zebry”. W nurcie najmłodszej poezji polskiej pojawił się szczególnie interesujący i wiele zapowiadający talent”. Blisko związana z „Zebrą” była „Grupa Muszyna” z Jerzym Harasymowiczem na czele, którego nazwisko znalazło się nawet w stopce ostatniego numeru.
Powiew z Zachodu
„Zebra” była równolegle, a z początku może przede wszystkim, pismem graficznym. Liczba reprodukcji dzieł tworzonych w różnych technikach graficznych dorównywała co najmniej liczbie wierszy i opowiadań. Wśród ważniejszych i częściej goszczących tu artystów - oprócz członków redakcji: Stefana Berdaka, Eugeniusza Olszaka czy Stefana Pappa - można wymienić m.in. Włodzimierza Kunza, Danutę Leszczyńską-Kluzową, Daniela Mroza, Lucjana Mianowskiego, Jerzego Napieracza, Jerzego Panka, Józefa Szajnę czy Stanisława Wójtowicza. Na szczególne uznanie zasługuje umiejętne łączenie tekstów literackich z odpowiednio dobraną grafiką.
Drugim ważnym dokonaniem „Zebry” było przybliżenie polskiemu czytelnikowi wybranych twórców emigracyjnych. Opublikowano w „Zebrze” poetyckie opowiadanie „Smagła swoboda” Mariana Pankowskiego, związanego wówczas z paryską „Kulturą”, fragmenty „Trans-Atlantyku” Witolda Gombrowicza i „Antygony” Czesława Miłosza - było to pierwsze wydanie fragmentu „Antygony” w prasie krajowej. Obszerniej prezentowano twórczość bliskiej im pokoleniowo grupy londyńskiego „Merkuriusza”. W „Zebrze” ukazały się m.in. wiersze Bolesława Taborskiego, Bogdana Czaykowskiego i Janusza Ignatowicza.
Trzecim osiągnięciem „Zebry” było przybliżanie polskiemu czytelnikowi świata kultury zachodniej. Publikowano w „Zebrze” liczne przekłady dwudziestowiecznych poetów, dramaturgów i prozaików, zwłaszcza francuskich i amerykańskich, ale też niemieckich czy włoskich. Nie sposób wymienić tu wszystkich, dla przykładu można podać m.in. poezje Jacquesa Preverta, Federico Garcii Lorki czy Rainera Marii Rilkego. Z prozy publikowano m.in. popularne w młodszych środowiskach pisarki Françoise Sagan i Wirginię Woolf. Drukowano na łamach „Zebry” awangardowe dramaty, m.in. Luigi Pirandella czy Michela de Ghelderode. Równolegle krakowskie pismo popularyzowało wiedzę o zachodnim malarstwie, rzeźbie, architekturze. Krakowski historyk sztuki, wykładowca ASP Włodzimierz Hodys pisał w stałym cyklu w „Zebrze” m.in. o drzeworycie Fransa Masereela, malarstwie Paula Klee, Vincenta van Gogha, Paula Gauguina czy o rzeźbie Pablo Picassa. Znany później działacz opozycji Jakub Karpiński wspominał, że wiedzę o sztuce nowoczesnej czerpał m.in. z krakowskiej „Zebry”.
Zebrokonik
Jak to w piśmie studenckim, sporo było w „Zebrze” satyry - rysunków, fraszek, anegdot - zajmującej zwykle ostatnie strony. Odznaczała się też „Zebra” pewną swobodą obyczajową, co można zauważyć po odważnych ilustracjach, nierzadkich aktach. Muzą redakcji była znana później aktorka teatralna i filmowa Maria Ciesielska, której mniej lub bardziej odsłonięte fotografie ukazały się w kilku numerach. Recenzent „Tygodnika Powszechnego” zarzucił nawet redaktorom „Zebry”, że dla zdobycia popularności nie gardzą pornografią. Można też wspomnieć o działaniach na poły happeningowych, jak wypuszczenie na ulice Krakowa redakcyjnej wersji Lajkonika, zwanej Zebrokonikiem lub Lajzebrą, czy wywieszanie flagi w czarno-białe pasy z okna redakcji przy ul. Floriańskiej na znak ukazania się nowego numeru.
Choć pismo było wydawane przez Radę Okręgową ZSP, nie znajdziemy w nim żadnych informacji o działalności organizacji, a skrót ZSP pojawiał się tylko w stopce redakcyjnej. Nie spełniało więc roli organu Zrzeszenia. Uczestniczyło za to w życiu studenckim, np. wydając dodatek na Juwenalia w 1958 r.
Redakcja „Zebry” nie była monolitem, panowała atmosfera dyskusji, ścierały się różne poglądy co do kształtu pisma. Jednym zależało głównie na warstwie literackiej, innym na graficznej, jeszcze inni bronili stron satyrycznych. Skład redakcji zmieniał się stosunkowo często, m.in. jesienią 1957 r. odszedł z niej dotychczasowy sekretarz, współtwórca pisma Stefan Papp. Od pewnego momentu pismo stawał się też poważniejsze, z dłuższymi tekstami krytycznoliterackimi. Pojawiły się też w redakcji osoby bliżej związane z władzą - m.in. „zawodowy” działacz Jerzy Kwiatek, późniejszy przewodniczący Rady Naczelnej ZSP i kierownik Wydziału Kultury KC PZPR, czy zaangażowany członek PZPR Włodzimierz Buczek. Być może ich wejście do redakcji stanowiło próbę utrzymania pisma w warunkach zacieśniania się ideologicznego gorsetu i odzyskiwania przez partię kontroli nad środowiskami twórczymi. Jeśli tak było, to szybko okazało się, że nawet przy takich koncesjach niezależność „Zebry” uniemożliwi jej dalsze istnienie.
W drugą rocznicę października 1956 r. Halina Poświatowska pisała do redaktora naczelnego Tadeusza Śliwiaka: „Przyślij „Zebry”, bo obiecałeś - i napisz, czy chcesz mnie drukować”. Śliwiak nie mógł już zrealizować tej prośby. Od pół roku „Zebry” nie było, ostatni numer wyszedł wiosną 1958 r. Bezpośrednią przyczyną zamknięcia pisma był brak pieniędzy. Według członków ostatniego składu redakcji kryzys finansowy był spowodowany działaniami politycznymi, zakwestionowaniem przez cenzurę gotowego już numeru pisma poświęconego poezji emigracyjnej. Po półtora roku zakończył się żywot jednego z najciekawszych pism „odwilży” w kraju.