Zemsta jest słodka
Stelmet miał z Rosą rachunki do wyrównania. Radomianie to jedyny zespół, który w tym sezonie dwa razy wygrał ze Stelmetem. Stało się to w lidzew drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i w lutowym finale Pucharu Polski w Dąbrowie Górniczej.
Stelmet BC Zielona Góra - Rosa Radom 88:64 (22:12, 23:18, 25:11, 18:23)
Stelmet BC: Ponitka 18 (2), Koszarek 17 (5), Borovnjak 16, Moldoveanu 13, Zamojski 4 (1) oraz: Bost 12 (2), Szewczyk 7 (1), Hrycaniuk 5, Gruszecki .0
Rosa: Thomas 19 (5), Harris 13 (2), Zajcew 14 (2), Sokołowski 4, Hajrić 0 oraz: Witka 7 (1), Jeszke 5 (1), Adams 2, Szymkiewicz i Bonarek po 0
Sędziowali: Piotr Pastusiak (Szczecin) , Dariusz Zapolski (Elbląg), Robert Mordal (Gliwice)
Widzów: 3.500,
Zielonogórzanie i ich goście mieli ostatnio jakby mały dołek. Stąd mecz zapowiadał się nadzwyczaj ciekawie. Tym bardziej, że obie ekipy jawią się jako te, które za dwa miesiące mogą się spotkać w finale.
Stelmet miał problemy bo urazu nie wyleczył Nemanja Djurisić. Na szczęście wyzdrowiał Dejan Borovnjak. Już pierwsze minuty pokazały, że ekipa trenera Saso Filipovskiego jest ,,nabuzowana” i nastawiona na sukces. Wprawdzie pierwsze punkty zdobył Ukrainiec Igor Zajcew, ale po chwili także trójką odpowiedział Łukasz Koszarek. Bardzo dobrze broniliśmy, nie pozwalaliśmy rywalom prawie na nic. W 6 min po wsadzie Borovnjaka było już 11:5, a po trzypunktowej akcji Adama Hrycaniuka (dwa plus jeden z osobistego po faulu) wygrywaliśmy 17:7.
W drugiej kwarcie ciągle uciekaliśmy Rosie. Goście nie mogli sobie poradzić z mocną obroną Stelmetu, a nasi potrafili akcje zamieniać na punkty. W 17 min po trójce Vlada Moldoveanu było 37:1, a w 19 min kiedy trafił Mateusz Ponitka Stelmet osiągnął już 20 punktów różnicy 43:23. Ekipy schodziły na przerwę przy prowadzeniu naszych 45:30. W Rosie kroku rywalom starał się dotrzymać C.J. Harris zdobywca 13 punktów.
W trzeciej Stelmet pokazał świetną grę. Jeszcze mocniej postawił się w obronie. Robił to w taki sposób, że Rosa czołowy zespół ligi była kompletnie bezradna. W ataku popisywaliśmy się pięknymi zagraniami, kibice oklaskiwali asysty Koszarka i rzuty Ponitki, kombinacje Dee Bosta i rządy pod koszami Borovnjaka. W 28 min po trafieniu tego ostatniego było już 66:36, a w ostatniej minucie trzeciej kwarty po trójce Moldoveanu Stelmet wygrywał już 70:36. Prowadzenie z sąsiadem tabeli różnicą 34 punktów to już był nokaut. Niestety, zielonogórzanie przestali trafiać. Nagle zaczęli się mylić, pozwoili b y zaczął szaleć niewidoczny dotąd Torey Thomas (w 35 m in Amerykanin nie miał na koncie żadnego punktu, a skończył mecz z 19). Nic im nie wychodziło a piłka wypadała z rąk. Niespodziewanie przez dziewięć minut (pięć w trzeciej i cztery w czwartej kwarcie) Rosa zdobyła 16 punktów, a Stelmet żadnego. W 37 min po kolejnej trójce Thomasa było już tylko 78:64! Na szczęście gospodarze nie brnęli już dalej w niemoc. Za trzy trafił Koszarek ( w całym meczu oddał pięć rzutów zza linii 6,75 i wszystkie celne!). POtem do akcji przystąpił Ponitka. Najpierw wyrwał piłkę gościom a kiedy popędził na ich kosz został sfaulowany i dwa razy trafił, potem rzucił trójkę i zakończył ten mecz wsadem. Rosa była tak zmęczona pościgiem za Stelmetem, że w tych ostatnich fajnych akcjach zielonogórzan już tylko statystowała.
W sumie jak stwierdził trener Filipovski zielonogórzan trzeba pochwalić w sumie za 35 minut tego meczu. Wówczas pokazali energię, walkę, popisową obronę i wysłali rywalom jasny sygnał, że jeśli któryś z nich natrafi na Stelmet w takiej formie to nie ma szans. Oczywiście nie można zapomnieć o tym wspomnianym dołku, ale na szczęście w historii tego meczu był to margines. teraz przed Stelmetem pięć ligowych spotkań w ciągu kilku najbliższych dni,a potem play offy. Zapowiadają się wielkie emocje.