Dzieci trzeba zabrać z ich rodziny, gdy doświadczają w niej przemocy, wykorzystania seksualnego i lęku nie do zniesienia... Zdarza się, choć rzadko, że taka rodzina się zmienia i przestaje być miejscem zagrożenia. Wtedy mogą wrócić. Nie jest to łatwa decyzja. Wymaga odzyskania utraconego zaufania. Czy powinny stymulować ją pieniądze? Czy gmina w zamian za częściowe odzyskanie poniesionych kosztów (co teraz chce się wprowadzić do prawa) nie będzie podejmowała zbyt pochopnych decyzji o powrocie dzieci tam, gdzie przedtem nie dało się żyć?
Takie trudne decyzje, by budowały, a nie gorszyły, nie mogą być obciążone podejrzeniem o finansową motywację decydentów. Powrót za wszelką cenę jest brakiem odpowiedzialności, jest narażaniem na ponowne piekło. Nie może tam chodzić o pieniądze, nawet jeśli one mają być zachętą do intensywniejszego starania się, by dzieci wróciły na łono swojej rodziny.
Z podobną troską trzeba spojrzeć na zachęty do powrotu do pierwszego małżeństwa. Komunię sakramentalną dla ludzi żyjących w ponownych związkach niektórzy nazywają gorszącym przyzwoleniem na rozwody. Warto zastanowić się, co naprawdę w takich sytuacjach nas gorszy, a co buduje.Ludzie rozstają się i rzadko wina leży tylko po jednej stronie. Ważne, co dzieje się potem. Wielu uważa, że trzeba stworzyć nowe bezpieczne środowisko dla dzieci i dla siebie. Czy to nazwiemy brakiem odpowiedzialności? Czy to nas gorszy?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień