O integracji miasta z gminą było głośno przed referendum. Teraz cisza i... pomyłki. Dlaczego? Jaki jest wizerunek Zielonej Góry?
Od połączenia miasta z gminą minęło już sporo czasu (od stycznia 2015). Ale wciąż w świadomości ludzi Zielona Góra to małe miasto, a Przylep to wieś. Stąd też różne pomyłki. Choćby ta związana z koncertem w Zielonej Górze Zatoniu, w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Napisaliśmy o nim w gazecie. No to ludzie poszli, ale do kościoła na Starym Rynku w Zielonej Górze. Bo też tak samo się nazywa. Pomyłek jest więcej.
- Może ciągle za mało o tym mówimy. Brakuje map, folderów, witaczy na rogatkach miasta. Nie wykorzystaliśmy tego wyjątkowego momentu, że wszędzie było o nas głośno. A przecież było to pierwsze zgodne połączenie miasta z gminą - zauważa Tadeusz Goździk. - Miasto ma 17 sołectw, sołtysów, leży teraz nad Odrą. Goście mogą korzystać z dwóch basenów, mamy dwa lotniska, trzy zamiast jednego przystanki kolejowe...
Nie wykorzystaliśmy tego wyjątkowego momentu, że wszędzie było o nas głośno
Tymczasem wciąż jest przystanek Przylep, Stary Kisielin, Nowy Kisielin (choć nowy i jeszcze nieczynny). Wciąż na wielu stronach internetowych, tablicach funkcjonują stare nazwy. A choćby skansen jest w Ochli a nie Zielonej Górze Ochli, Wojewódzki Ośrodek Sportu i Rekreacji nadal ma zapisane, że mieści się w Drzonkowie, Aeroklub Ziemi Lubuskiej w Przylepie. Szkoła Podstawowa mieście się w... Starym Kisielinie. Ale np. ta w Zawadzie znajduje się już w Zielonej Górze.
- Oj, taki bałagan pewnie będzie jeszcze długo, choć już dawno pewne sprawy powinniśmy uporządkować. Przeprowadzać akcje edukacyjne, promocyjne - podkreśla Sebastian Goszko. Mylą się nie tylko ogólnopolskie stacje telewizyjne czy radiowe, głosząc, że jakaś impreza odbywa się w podzielonogórskim Drzonkowie. Piszą tak urzędy, instytucje...
Zdaniem Urszuli Banaszak za mało miejsca poświęcamy naszemu wizerunkowi, marce. W Polsce nic o nas nie wiedzą. Postanowiliśmy to sprawdzić. Zacznijmy od... dziennikarzy. Piotr Ogórek, dziennikarz „Gazety Krakowskiej”, o powiększeniu się naszego miasta dowiaduje się od nas: - Pierwsze słyszę. Wiem, że temat powiększenia pojawia się w przypadku Rzeszowa, w Krakowie też ten temat co jakiś czas powraca.
Może więc specjalista od wizerunku miast? Andrzej Ludwik Włoszczyński odpowiada: - Jedyne powiększenie miasta, o którym słyszałem, to akcja, która dzieje się obecnie w Opolu. O powiększeniu Zielonej Góry nic mi nie wiadomo. Szczerze? To waszego miasta jakoś nie widać i nie słychać. Ma to jakąś zaletę - nie macie afer, które mają wymiar ogólnopolski. Ale w kwestii działań kulturalnych też nic nie wiadomo. Jak to mówią - cisza, spokój, nic się nie dzieje.
Jedyne powiększenie miasta, o którym słyszałem, to akcja, która dzieje się obecnie w Opolu. O powiększeniu Zielonej Góry nic mi nie wiadomo
Aleksandra Mrozek ze stowarzyszenia My Zielonogórzanie podkreśla, że była zwolenniczką tej integracji i dziś chciałaby wiedzieć, jak wydawane jest 100 mln zł. Nic się o tym nie mówi. A przecież to też prezentacja nowego już miasta. A. Mrozek brakuje informacji o skutkach połączenia. A po takim okresie można wyciągać już jakieś wnioski. Głośno o nich mówić.
- Z połączenia można było zrobić projekt pokazowy, wzorcowy - dodaje. - Żeby Zielona Góra zasłynęła w Polsce. Szkoda, że tak się nie stało.
Zdaniem Bożeny Mani, trzeba czasu, by ludzie zamiast w Ochli mówili, że mieszkają w Zielonej Górze. I dodaje, że starsi się już nie przestawią, ale młodzi na pewno.